Postapokalipsa jest zazwyczaj sztampowa. Mamy walkę o przeżycie w świecie po katastrofie. Zazwyczaj hucznej. W przypadku serii W.E. Huberta Ronka jeszcze nie wiemy dokładnie, co się stało i dlaczego. Mamy przebłyski (brak prądu) i panikę oraz… dziwne zachowania ludzi, co skłania nas do pewnych niewesołych refleksji związanych z wirusami czy zombie. Sam tytuł, jak autor wyjaśnia na końcowych stronach odpowiadając na pytania czytelników, można rozumieć jako koniec świata właśnie lub wielki eksperyment…
Hubert Ronek nie jest twórcą nieznanym. Niektórzy kojarzą go z serii Jestem Bogiem albo wojennych przygód Antka Srebrnego, rodziny i przyjaciół. Ma specyficzny styl rysowania, mocno cartoonowy, co sprawdza się w przypadku tytułów dla dzieci i młodzieży. Czy ten styl sprawdził się w serii W.E.? Odpowiedź może być tylko twierdząca. O ile w pierwszym zeszycie widać jeszcze próby szukania swojego miejsca na kadrach i ciągłe eksperymenty z przedstawieniami fizjonomii postaci, o tyle w kolejnych częściach kreska się ustabilizowała i otrzymaliśmy bardzo dobrą opowieść osadzoną w polskich realiach.
Czy jest to postapo? Moim zdaniem szybko zmierza do postapokalipsy, będąc nadal mocnym komiksem obyczajowym, socjologicznym zapisem „dni ostatnich”. Kryzysowe sytuacje szybko weryfikują naszą psychikę i nastawienie. Wychodzą zarówno złe cechy ludzkie, jak i dobre, w zależności od człowieka. W W.E. ważną rolę pełni rodzina, a w zasadzie rodziny, których więzi międzypokoleniowe są mówiąc oględnie – średnie. Ot, klasyczna rodzina, jakich obecnie wiele. Jednocześnie, widzimy że coś nie do końca jest w porządku – postacie mają swoje tajemnice, a i sytuacja, którą zastali wydaje się ich przerastać.
Piszę to dlatego, że jest to silną stroną serii – wyczuwamy autentyczność (może poza drobnymi przegadanymi dialogami) i czujemy więź emocjonalną, tym bardziej, że czytając łapiemy się na lekkim stopie – jak ja zachowałbym się właśnie w takiej sytuacji. Lepiej? Gorzej? Inaczej? Obyśmy nie musieli tego weryfikować, ale możemy uczyć się na cudzych błędach, czekając na kolejne części! Przy okazji widać jak nasz współczesny świat jest maniakalnie wręcz uzależniony od różnych technologii, których wykorzystanie jest podobne do natury ludzkiej – w dobrych rękach można zrobić wiele dobrego, w złych – zaszkodzić, sprawić ból czy zabić. Nieprzypadkowo na okładce jest znaczek 18+, a pewnie niedługo będzie mroczniej.
Polecam – zeszyty łyka się jak dobrą pizzę! Niestety trzeba czekać na kolejne…
Gdzie kupić W.E.?
Przeczytaj wywiad z Hubertem: