Tolkien mimo dużej popularności na świecie i u nas nadal jest uważany za autora dla wymagających. Czy Twoim zdaniem jest to uzasadniona opinia?
Trochę tak, ponieważ świat wykreowany przez Profesora jest niezwykle bogaty – począwszy od języków, które zostały przez Tolkiena opracowane od podstaw. Ponadto Tolkien opracował geografię, kartografię, mitologię i historię poszczególnych ras Śródziemia i w ogóle całej Ardy. Do tego należy dodać, że Profesor pisząc swoje legendarium, zawarł w nim sporą dawkę przemyśleń, wartości takich jak: odwaga, honor, przyjaźń, braterstwo, miłość, czy lojalność. Opierając się zarówno na chrześcijaństwie, jak i mitologii skandynawskiej, celtyckiej, greckiej jak również legendach arturiańskich stworzył jak mawiał: „Mitologię dla Anglii”. To jest bardzo bogate uniwersum – ale czy jest przeznaczone dla „wymagającego czytelnika”? To zależy. Jeżeli ktoś jest wymagającym czytelnikiem i lubi rozbudowane uniwersa, to świat wykreowany przez Tolkiena się takiej osobie jak najbardziej spodoba. Z drugiej strony, ten świat jest na tyle uniwersalny i fajnie napisany, że może też dotrzeć do niewymagającego czytelnika. Jak ja zaczynałem swoją przygodę ze światem Tolkiena, to nie byłem jakoś szczególnie wymagający, ale bardzo lubiłem mitologię i tematykę rycerską, a wymagającym czytelnikiem (zwłaszcza wobec fantasy) stałem się po przeczytaniu książek Tolkiena 😀
Co sprawiło, że powstała Drużyna Pyrlandii? Jak doszło do zawiązania grupy. W tym miejscu mile widziane opowieści kombatanckie, fandomowe i inne – mogą być paranormalia 😉
Drużyna Pyrlandii powstała w styczniu 2016 roku, dokładnie 15 stycznia. Stało się tak, ponieważ pewnego dnia, „matka chrzestna” naszej ekipy – Danusia z Gliwic będąc członkiem forum tolkienowskiego wielce się zdziwiła, że jeszcze u nas nie ma żadnej takiej ekipy i utworzyła wydarzenie na facebooku, a następnie zebrała wszystkich z forum, o których wiedziała, że są z Poznania, pozapraszała i tak doszło do tego historycznego spotkania owego mroźnego dnia 15 stycznia 2016 r. w Oldschool Pub Piwomania. Osobiście zjawiłem się na tymże spotkaniu ponieważ mi facebook wyświetlił takie wydarzenie w okolicy 😀 Jak zobaczyłem, że ma to być pierwsze tolkienowskie spotkanie w Poznaniu, no to będąc już wieloletnim fanem twórczości Profesora (zresztą też byłem aktywny na różnych forach) bardzo się ucieszyłem i rzecz jasna udałem się na to spotkanie.
No i się spotkaliśmy, zaczęliśmy dyskutować i doszliśmy do wniosku, że fajnie by było powtórzyć takie spotkanie za dwa tygodnie, a w międzyczasie utworzyliśmy grupę Tolkien Poznań na facebooku i tam pozapraszani zostali wszyscy, którzy zjawili się na pierwszym spotkaniu. Następnie zaczęliśmy się regularnie spotykać co dwa tygodnie (stąd się wzięły właśnie nasze codwutygodniowe spotkania, które obecnie praktykujemy z użyciem technologii XXI wieku). Później, jak już się zaczęliśmy poznawać, to wpadliśmy na pomysł, aby utworzyć taką nieformalną grupę, aby tolkienować po całości. Trochę nam zajęło wymyślenie nazwy, bo były to długie (niekiedy wręcz burzliwe) dyskusje. No ale stało się, nazwa została wybrana – chodziło nam o to, abyśmy byli rozpoznawalni i oryginalni przede wszystkim – nie chcieliśmy używać nazw stricte tolkienowskich, a raczej chcieliśmy zaznaczyć naszą regionalność, aby nikt nie miał wątpliwości, że jesteśmy ekipą z Poznania 😀 Lubimy nasze lokalne tradycje i zwyczaje, dlatego też to chcieliśmy zawrzeć i zaznaczyć w nazwie. Dlatego właśnie „Drużyna Pyrlandii”, natomiast w logo mamy poznańskiego koziołka 😉 A pełna nazwa naszej ekipy brzmi „Poznańskie Towarzystwo Miłośników Tolkiena „Drużyna Pyrlandii” i tak się przyjęło. Pierwszym takim eventem, którzy zrobiliśmy już pod tym szyldem to było czytanie rozdziału „Czarna Brama się otwiera” z „Władcy Pierścieni” podczas Tolkien Reading Day – 25 marca 2017 roku. Zaraz po tym wydarzeniu uruchomiliśmy naszego fanpage’a.
Źródło: https://www.facebook.com/ptmtdruzynapyrlandii/
Czy możecie się pochwalić specjalnymi artefaktami w swoich zbiorach? Zachęćcie naszych czytelników do zacnej pasji kolekcjonowania!
O tak. Jak każda szanująca się ekipa w fandomie, również i my zbieramy rzeczy związane z dziełami i światem Tolkiena – nazywamy je w fandomie „tolkienaliami”. W skład naszych tolkienaliów wchodzą książki, filmy, muzyka z filmów, zakładki, gadżety wszelkiej maści (książkowe jak i filmowe) – niektóre zrobione przez nas samych, niektóre kupione, ponadto mapy, miecze, kubki, koszulki itp. Oczywiście w naszych domowych składzikach tolkienowskich nie może zabraknąć też Jedynego Pierścienia. Wśród moich craftów – czyli rzeczy przeze mnie zrobionych mam np.: kontrakt filmowego Bilba Bagginsa, mapę Throra z książkowego „Hobbita” czy Wrota Morii (podświetlane blaskiem Księżyca) z „Władcy Pierścieni”. Wiele osób z naszej ekipy też wytwarza swoje crafty, jedni malują, rysują, wyszywają inni robią stroje itp.
Powiedzmy, że rozpoczynam przygodę z Tolkienem. Co polecisz na dobry początek, a czego absolutnie nie tykać, żeby się nie sparzyć?
Najlepiej zacząć od „Hobbita” i „Władcy Pierścieni”. „Hobbit” jest zasadniczo prosty, bo i był pisany z myślą o dzieciach Tolkiena, przy czym ta książka jest dobrym wprowadzeniem do świata Tolkiena. „Władca Pierścieni” jest już nieporównywalnie bardziej rozbudowany, a historia jest wciągająca i dobrze się ją czyta. Przeczytawszy zarówno „Hobbita” jak i „Władcę” czytelnik, który dopiero zaczyna poznawać ten świat, dowiaduje się o niezwykłych wydarzeniach, które miały miejsce całe Ery wcześniej, poznaje nazwy miejsc i imiona postaci z Dawnych Dni, przez co zaczyna się zastanawiać „o co chodzi?”, „co tam się działo?”, „kim była ta postać?”, „jakie jest jej znaczenie dla całej historii, skoro została tu wspomniana?” – tego typu przemyślenia sprawiają, że człowiek chce poznać te historie i sięga po „Silmarillion”, a później „Niedokończone Opowieści” i tak dalej. Ale z racji tego, że zarówno „Silmarillion”, jak i „Niedokończone…” są pisane stylem bardziej kronikarskim, dlatego, żeby się nie zrazić dobrze jest zacząć od „Hobbita” i „Władcy Pierścieni”, aby później móc sięgnąć po pozostałe dzieła z tego legendarium.
Twórczość Tolkiena obrosła masą legend, fejków i miejskich legend. Która z nich, twoim zdaniem, jest najbardziej odjechana lub bezsensowna tak fajnie, że aż zaciekawia?
Najbardziej bezsensowną przy czym niekoniecznie fajną „legendą” (chociaż tu lepszym sformułowaniem byłby zdecydowanie fake news) jest ta, która mówi, że twórczość Tolkiena jest rasistowska, a sam autor miał niby być rasistą. Jest to zwykła bzdura, która bierze się z braku wiedzy dotyczącej źródeł z których czerpał swe inspiracje Tolkien, z braku wiedzy na temat samego Tolkiena i jego podejścia do życia i świata, ale też przez mylenie pojęć i nadmierną i przesadzoną poprawność polityczną. Tolkien nie był rasistą, o czym można przeczytać chociażby w jego listach. Uwagę przykuwa zwłaszcza jeden konkretny list, do niemieckiego wydawcy, który w 1938 roku chciał wydać „Hobbita” i pytał Tolkiena w liście o jego poziom „aryjskości”, na co Tolkien odpisał dosyć długi elaborat, w którym obnażył głupotę pytającego i samej nazistowskiej ideologii. Pisał też, że nie jest aryjczykiem, bo i nie ma w sobie nic z ludów indoeuropejskich, a jego przodkowie nie mówili w języku hinduskim. Ponadto napisał, że jeżeli wydawca niemiecki pyta go o to, czy on (Tolkien) ma w sobie coś z krwi żydowskiej , to odparł z wielkim żalem, że niestety nie ma w sobie cząstki tego utalentowanego narodu. Poza tym ubolewał w innym liście nad traktowaniem ludności rdzennej w Afryce przez białych.
Jesteśmy zazwyczaj wyczuleni na różne polonika, ewentualnie cieszymy się, gdy zostanie poruszona kwestia „słoń a sprawa polska”, pisząc nieco anegdotycznie. Czy w życiorysie Tolkiena znajdziemy coś, co nas mile zaskoczy i pozwoli napisać ” Tolkien – nasz człowiek w Śródziemiu”?
Cały czas trwają badania nad genealogią Tolkiena – zajmuje się tym Ryszard Derdziński, który w fandomie jest znany jako „Galadhorn”, a efekty jego badań można znaleźć na jego stronce „Elendilion” lub na blogu „Tolknięty”. Specjalizuje się w językach Tolkiena, zresztą też przygotował na polskie potrzeby tabelkę wyjaśniającą zasady pisowni Tengwaru, run typu CIRTH, a także wymowy języków elfów i krasnoludów. To właśnie Galadhorn zajmuje się poszukiwaniem śladów po przodkach Tolkiena na ziemiach polskich. Tylko należy tutaj zaznaczyć jasno, że Tolkien nie był z pochodzenia Polakiem. Wiele mediów popełnia ten błąd pisząc w leadach, że „Tolkien był Polakiem” – oczywiście fajnie by było, ale nie, przodkowie Tolkiena byli Prusami i owszem zamieszkiwali tereny dzisiejszych Mazur, ale wtedy były to Prusy. Generalnie Galadhorn dużo już odkrył, dzięki czemu drzewo genealogiczne Tolkiena jest aktualizowane, a że jest też w kontakcie z rodziną Profesora, to efekty jego pracy zyskują zarówno akceptację, jak i zostają oficjalnie uwzględniane przez biografów itp. Ogólnie rzecz biorąc Galadhorn odkrył, że przodkowie Tolkiena wywodzą się z pruskiej Natangii, a w późniejszych wiekach zamieszkiwali okolice Królewca, Krzyżborku i Gdańsk. Nazwisko Tolkien wzięło się od nazwy wsi Tolkeim. Według ustaleń, którymi dzieli się w fandomie Galadhorn – pod koniec XVIII wieku prapradziadek „naszego” Tolkiena wraz ze swoim bratem wyemigrował z Gdańska do Londynu.
Dzięki za poświęcony czas. Zachęcamy do lektury dzieł Tolkiena i odwiedzania waszego profilu!