Papcia zna chyba każdy, kto jako tako interesuje się polskim komiksem. Tytusa i dwójkę harcerzy kojarzą czytelnicy w różnym wieku. Jedni traktując jako ciekawostkę, element historii dymków, inni zaś jako nieodłączny fragment ich własnych biografii. Książka, która się niedawno ukazała – Papcio Chmiel udomowiony. Monique Chmielewska-Lehman, Artur Chmielewski opowiadają Karolinie Prewęckiej, to opowieść o „człowieku zmałpionym”, ale również przedstawienie sylwetek dzieci, które na swój własny sposób kontynuują wizję Henryka Jerzego Chmielewskiego.
Rozmowa, wywiad, wspomnienia, obojętnie jak nazwiemy to opracowanie, widać, że Papcio Chmiel był postacią nietuzinkową. Dowcipną, upartą, czasem upierdliwą, nie był chodzącym ideałem. Ze wspomnień klaruje się obraz ojca artysty, bystrego obserwatora, krytyka rzeczywistości, czasami uciekającego od odpowiedzialności. Człowieka zanurzonego mocno w historii, a jednocześnie futurologa i naukowca. Dużą zaletą książki jest przedstawienie realiów życia w PRL. Wielu z nas może już nie pamiętać, że oprócz popkulturowych widoczków i sentymentalnych podróży do czasów młodości, epoka ta charakteryzowała się przytłaczającym klimatem beznadziei, była czarną dziurą zasysającą witalność, młodość i indywidualizm… Chwała Papciowi (i innym komiksiarzom), że przełamywali barierę lęku dając nam kadry i dymki, które nadal bawią :} Pamiętam jak zastanawiała mnie fraza o szarym człowieku z Księgi XVII-Tytus muzykiem, aż… odkryłem książkę Fallady. Smaczków do odkrywania jest sporo; po latach dochodzą nowe!
Pomijając nieliczne literówki książka jest wydana schludnie, ma sporo zdjęć i wkładkę z kolorowymi fotkami z archiwum rodzinnego. Czy jest to książka „must have” dla fana komiksu? I tak, i nie. Tak, bo dowiemy się sporo ciekawostek o Papciu i jego dzieciach. Nie, bo sam Tytus jest ledwo wpleciony tu i tam, dla wielu może to być deprymujące. Książkę można potraktować jako dopełnienie wspomnień Papcia Chmiela i przeczytać w wolnej chwili.