W kolejnym recenzowanym przeze mnie albumie Binio Bill zmienia się w aktora jednocześnie musi uważać na konkurencję wysadzonego z siodła amanta 😉 Nietrudno się domyślić, że wychodzi mu to sprawnie a przy okazji romansuje z aktorką Dolly Donsey. Wróblewski w swoim humorystycznym stylu pokazał „światek” Hollywood i sparodiował zachowania aktualne do dzisiaj.
Atmosfera się zagęszcza, gdy bohaterowie podczas romantycznej wycieczki spotykają dziwną kulę. I zostają porwani przez Obcych. Powiecie, naciągane? Trochę tak ale zabawne. Zresztą lata 80. XX wieku to prawdziwy wysyp klimatów paranormalnych (nie tylko w Polsce): łyżeczki, ufoki, radiestezja czy zaginione cywilizacje – wszystko to ma odbicie i w książkach i w komiksach (kto nie pamięta słynnej „Ekspedycji”?) Jeśli ktoś ma skojarzenia z Kajtkiem i Kokiem to ma rację! Rysownik z przymrużeniem oka miesza konwencje i epoki odwołując się do Christy w kilku wątkach spotkań cywilizacyjnych. Parodiuje również (lekko i sympatycznie) starszą wersję klasycznych postaci Kajka i Kokosza. Sama przygoda jest narysowana z pozytywnym przesłaniem (na początku wcale się na to nie zanosiło!)
Druga, krótka historyjka o ciotce Patty ma iście hitchcockowskie zapędy – po sporym bum dostajemy morał w postaci… Tego nie napiszę już żeby nie spoilerować. W albumie mamy też wkładkę mięsną o szeryfie z Dzikiego Zachodu – poznajemy kulisy powstania komiksu, łącznie z perypetiami wydawniczymi.
Tym komiksem Wróblewski pokazał, że stać go na szybkie wolty i różne narracje. Zasłużenie stał się klasykiem polskiego komiksu stawianym obok „wielkich” znanych i lubianych.
One thought on “Binio Bill kręci western i… w kosmos!”