Czy możesz opowiedzieć kilka słów o sobie?
Jestem rysownikiem komiksów i ilustratorem. Jak często bywa w przypadku tego hobby, to raczej pasja, niż sposób na życie. Pochodzę z Sieradza, gdzie szczęśliwie przetrwałem połowę mojego życia, to tutaj stawiałem pierwsze kroki artystyczne na zajęciach w Młodzieżowym Domu Kultury. Tak się to wszystko potoczyło, że studia ukończyłem na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie na wydziale malarstwa, a od kilku lat działam we Wrocławiu – pracuję jako pedagog i „pan od plastyki” w MDK.
Skąd się wzięła twoja fascynacja komiksem? Kto na ciebie wpłynął najbardziej? Którego twórcę uważasz za swojego mistrza?
Jako dziecko lat 90. miałem dostęp do różnych komiksów, początkowo były to książki odziedziczone po starszym rodzeństwie – Tytusy, Kokosze, komiksy Tadeusza Baranowskiego, później zaczęło się zbieractwo gazetek typu Kaczor Donald i Świat Komiksu.
Od dziecka przejawiałem zainteresowanie rysunkiem jako formą wyrazu – nie umiałem jeszcze pisać, a już tworzyłem pierwsze obrazki, które tworzyły jakąś narrację – przynajmniej tak to pamiętam. Uwielbiałem kreskówki, najbardziej te z Cartoon Network.
W późniejszym etapie zainteresowałem się także komiksem japońskim, wpływ na to miały emisje takich serii jak Dragon Ball i Pokemon w naszej telewizji.
Ale Dragon Ball zafascynował mnie do tego stopnia, że mangę wydawaną przez JPF czytałem w kółko, dopóki nie nauczyłem się wszystkiego na pamięć. Myślę, że jeśli chodzi o ilustratorów, to Akira Toriyama, twórca Dragon Balla, jest w czołówce artystów, którzy mieli na mnie ogromny wpływ. Do dziś lubię wracać do jego twórczości. Mam do niej bardzo analityczne podejście.
Wśród najważniejszych twórców z Europy na pewno wymieniłbym Peyo, autora Smerfów, Janusza Christę oraz Tadeusza Baranowskiego.
Czy żyjemy dzisiaj w Złotej Erze Komiksu?
Złota Era Komiksu kojarzy mi się z komiksem amerykańskim, z którym nie czuję aż tak silnego związku. Ta era chyba zaczęła się dość dawno – a czy się już skończyła? Nie jestem pewien.
Komiks, tudzież sztuka opowiadania obrazem, to nadal stosunkowo nowe medium, które może nie rozwija się tak prężnie, jak kinematografia, ale za to stanowi indywidualny środek wyrazu, który nie wymaga od twórcy (lub zespołu twórców) ogromnego wkładu finansowego. Jest to zaletą i na pewno daje pewną swobodę w działaniu.
Jeśli chodzi o Polskę, to możemy mówić o dużym nasyceniu rynku komiksowego. W porównaniu z tym, co było kiedyś, obecnie dosłownie każdy czytelnik może znaleźć coś dla siebie, od szerokiej oferty komiksów dla dzieci, po wszelakie reedycje klasycznych pozycji i wydania kolekcjonerskie, a do tego jeszcze zrodziła się u nas spora gałąź komiksu niezależnego. Mnie osobiście już ciężko się w tym wszystkim połapać!
Komiks europejski, amerykański czy manga? Który komiks ma obecnie największe szanse na rozwój oraz jaki rodzaj cenisz najbardziej?
Staram się czytać ze wszystkiego po trochu. Lubię mangi, uwielbiam cartoonowy styl europejskich twórców. W komiksie amerykańskim natomiast staram się unikać superbohaterskiej papki i zresztą wydaje mi się, że w ostatnich latach te wszystkie filmowe uniwersa trochę zaniżyły poziom czytelnictwa. Teraz znacznie mniej osób sięga po komiksy superhero – ludzie wolą oglądać filmy.
W moim otoczeniu obserwuję rozwój komiksu japońskiego i jego rosnącą popularność, szczególnie wśród młodzieży oraz dorosłych, którzy mają sentyment do starych tytułów. Komercyjnie manga i anime radzą sobie wyśmienicie, wystarczy się rozejrzeć ile jest wszędzie gadżetów z popularnych serii. 20 lat temu to było nie do wyobrażenia.
Natomiast wierzę w rozwój komiksu niezależnego. Coraz częściej doceniane są komiksy nieoczywiste, specyficzne i o unikalnych walorach artystycznych. Dystansowanie się od mainstreamu pewnie nie jest opłacalne, ale z reguły skutkuje czymś oryginalnym. A ja lubię szczerość i widoczny związek autora z dziełem.
Czy komiks to dobre medium edukacyjne? Jeśli tak, to w jakich przypadkach i przy nauczaniu jakich przedmiotów?
Zdecydowanie! Komiks jest świetnym medium edukacyjnym i to na każdym etapie rozwoju, i na wiele sposobów można komiks wykorzystać. Sprawdzi się równie dobrze przy nauce czytania, jak przy poznawaniu nowych języków. Dla nowego pokolenia, które przyzwyczajone jest do ciągle zmieniających się obrazów, zastąpienie nudnych regułek z podręcznika, kwestią wypowiedzianą w historyjce może być najlepszą metodą przyswajania wiedzy, o czym wiedział już nawet Papcio Chmiel, rysując Tytusa, Romka i A’Tomka. Interpretacje komiksów rozwijają myślenie abstrakcyjne i krytyczne.
Sam wykorzystuję komiks jako narzędzie do nauki plastyki. Okazuje się, ze dzieci doskonale rozumieją sekwencyjność obrazów (często lepiej niż dorośli, którzy nigdy komiksów nie czytali) i już sama możliwość stworzenia własnego komiksu jest dla nich czymś tak fascynującym, że ogromnie motywuje do ciągłego rysowania. A bez tego nie byłoby rozwoju. I co najważniejsze – komiks może być także narzędziem terapeutycznym.
Kogo z twórców komiksu poleciłbyś do lektur szkolnych w liceum?
To trudne pytanie! Jakoś tak się złożyło, że komiksy, które czytam są albo typowo dla dzieci (korzystam z nich w pracy), albo już dla dorosłych. Z tego co czytam, najbardziej młodzieżowe są mangi, a jakoś nie umiem sobie ich wyobrazić w polskim szkolnictwie. Na razie na 12 lat edukacji szkolnej mamy w Polsce jeden komiks, którego autorem jest Janusz Christa. Może warto bardziej promować tego autora, tak jak promuje się Sienkiewicza. Przygody Kajtka i Koka są już nieco poważniejsze.
Jest wiele świetnie opowiedzianych i przepięknie narysowanych komiksów Willa Eisnera. Z takich wartościowych pozycji może jeszcze „Persepolis” Marjane Satrapi, mimo że komiks kierowany jest do dojrzałego czytelnika, może „Kot rabina” Joanna Sfara. Ale czy polski system edukacji będzie na to kiedykolwiek gotowy?
Trzeba wziąć pod uwagę, że komiks w kanonie lektur to ciągle coś nowego, a skojarzenie wśród młodzieży, że komiks to kolejna nudna lektura, może bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Od kilku lat mamy „Szkołę latania” Christy w szkole podstawowej, gdzie nauczyciele języka polskiego chyba nadal nie do końca wiedzą, jak można kreatywnie wykorzystać omawianie komiksu na lekcjach. Poza tym osobiście uważam, że powstało kilka ciekawszych albumów Kajka i Kokosza, które można by omawiać, a wybrano akurat ten. Po kilku latach obserwacji nie widzę ani większego niż zwykle zainteresowania komiksem wśród dzieciaków, ani zmiany podejścia do komiksu u nauczycieli.
Czy możesz opowiedzieć o swoich komiksach?
Wydałem ich nawet sporo, z reguły były to publikacje niezależne i antologie. Największą popularność przyniosła mi seria komiksów o Gałganie, która rozwijała się bardzo dynamicznie w latach 2014-2016. Po jej zakończeniu wydaję komiksy zdecydowanie rzadziej. Potem byli jeszcze „Mścibór” i „Martysia” oraz w 2023 roku ukazał się mój najnowszy komiks „Pod prastarą gruszą”, z którego jestem naprawdę zadowolony. Większość tych komiksów robiłem samodzielnie, od etapu scenariusza, po skład i obróbkę na komputerze i wysłanie wszystkiego do druku. Sam też ogarniałem promocję i sprzedaż.
Umiejętność tworzenia komiksów wykorzystuję w pracy. Pracownia Komiksu, którą prowadzę w MDKu, co jakiś czas wydaje komiksy z pracami młodych twórców – moich uczniów.
Gdzie można kupić twoje komiksy i ziny?
Trzeba się dobrze rozglądać. Jeżdżę na dwie lub trzy imprezy komiksowe w roku, gdzie mam stoisko i tam przez większość imprezy można mnie spotkać, porozmawiać, a nawet kupić ode mnie komiks. Na popularnym serwisie aukcyjnym można znaleźć moje stare ziny w kosmicznie zawyżonych cenach, szkoda, że nic już z tego nie mam, ale chyba takie jest prawo rynku. Kilka nowszych pozycji znajdziecie w księgarni internetowej Gildia. I to na razie tyle.
Czy akcje crowdfundingowe są dobrym sposobem na wydanie komiksu?
Zdecydowanie. Crowdfunding w przypadku projektów komiksowych niemal zawsze się sprawdza. Jeśli twórca nie przesadzi z wymaganiami budżetowymi i ma wierne grono odbiorców, na pewno osiągnie cel. Wynika to przede wszystkim z tego, że produkcja komiksu nie jest droga, więc łatwa do sfinansowania, a największym ryzykiem jest to, że ilustrator lub drukarz się spóźnią. Fundatorzy mają zwykle zagwarantowany egzemplarz, co z punktu widzenia klienta, nie różni się niczym od preorderów, prowadzonych przez wydawnictwa. Problem pojawia się wtedy, gdy autor ufundowanych komiksów sam musi sprzedać resztę swoich książeczek.
Zin kontra komiks – jak łatwiej zaistnieć w świecie komiksu?
Przewrotnie powiem – komiks internetowy. To fajne narzędzie do zbudowania bazy czytelników, istnieje wiele serwisów, które oferują publikowanie komiksu internetowego, nawet z opcją płatnej subskrypcji, można też bawić się w robienie stronki samemu i promować gdzie się da. Trochę ubolewam, że obecnie komiksy internetowe zdominowała forma memów. Prawie 20 lat temu zaczynałem moją przygodę z publikowaniem właśnie od webkomiksów, a potem pojawiły się pierwsze ziny, tworzone przez twórców poznanych w Internecie.
Wydawanie komiksu u wydawcy przeważnie zwalnia twórcę z obowiązku kontrolowania promocji oraz sprzedaży. Jeśli ktoś tego nie lubi, albo się tego boi, może próbować wydać coś u kogoś, ale niestety, może się spotkać z odmową lub zaleceniem pewnych modyfikacji w rysunkach i fabule. Za to zrezygnowanie z niezależności w tym zakresie na pewno pozwoli w pewien sposób zaistnieć.
Nad czym obecnie pracujesz?
W 2024 mija dziesięć lat od publikacji pierwszego zeszytu przygód Gałgana. Z tej okazji chciałbym opublikować nowy, oryginalny komiks z tą bohaterką. Celuję z premierą na 35. Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Rozpocząłem już prace nad scenariuszem, powstało kilka projektów. Tworzenie komiksów niestety zajmuje mi znacznie więcej czasu niż kiedyś, więc mam tylko nadzieję, że się uda.
Blog, profil, strona? Jak sprawdzać nad czym pracujesz?
Możecie mnie śledzić za pośrednictwem fanpage’a na facebooku (fb.com/skrz1200/) oraz na instagramie (instagram.com/skrz.drawer). Newsy odnośnie „Gałgana” pojawiają się sporadycznie na facebooku (fb.com/galgankomiks).
Polecam też stronę Pracowni Komiksu MDK-Krzyki (fb.com/komikskrzyki), gdzie również możecie oglądać prace moich podopiecznych i śledzić nasze działania. Jest tam naprawdę spora grupa dzieciaków, które pewnego dnia mogą zawojować komiksowo!