Czym są złe filmy, bardzo złe filmy i te gorsze lub lepsze? Czy są to jedynie dziwne produkcje dla fascynatów, czy po prostu wtopy kasowe i aktorskie porażki, nie mówiąc i pisząc o efektach specjalnych? A może to odrębna kategoria, której warto poświęcić uwagę? Odpowiadając na tak zadane pytania należy rozpocząć od pewnej klasyfikacji ;] Już nasza grafika na spotkanie powinna wam dać sporo do myślenia:
Czym innym są filmy będące koszmarkami producentów i sponsorów (głównie chodzi o adaptacje komiksów -> Catwoman, Spawn czy Punisher z 1989 roku) oraz obiektem drwin fanów kina, a czym innym amatorskie produkcje z góry nastawione na co najmniej uśmiech widzów i ich aprobatę (The Room, Ed Wood, Boll, Breen i Walaszek oraz oczywiście sharkosfera!). Ekipa KMF „Sagitta” jak przystało na poważnych badaczy popkultury do tematu podeszła całościowo i bez uprzedzeń! Rozprawiliśmy się z kategorią gniotów, wśród których niestety prym wiodą rozmaite polskie komedie romantyczne (np. sequele hitów z lat 80.), gdzie mamy wątki mafijne, prawnicze i erotyczne, nie pisząc o modnych ostatnio potworkach SM. Dostało się również Patrykowi Vedze, ale rozumiemy, że to przyjęty model biznesowy, podobnie jak i inny chłam. Skoro są fani i oglądają, nam nic do tego, wolimy „gorsze” filmy, czyli tak naprawdę o wiele lepsze! BZF, dziwne filmy, filmy klasy, B, C, Superpremium i sharkosfera stanowią gałąź kinematografii o której nie można zapomnieć.
Co więcej, są to prawdziwe perełki kina! I nawet jeśli efekty specjalnie nieco kuleją a gra aktorska zawdzięcza więcej życia powabom pań niż talentom obsady… cóż, i tak warto zaopatrzyć się w przekąski, napoje i ruszyć na podbój kina niepokojącego, czasem śmiesznego (ale i tragicznego) oraz niezwykle emocjonującego – bardziej niż hollywoodzkie prequele i sequele. To filmy tak złe, że aż dobre! Odpocznijmy od mainstreamu zanurzając się w świat obłędnych wizji i artystycznie świeżych zabaw z konwencjami.
Opinia Tomka „Kruszona”:
„O 95% filmów, jakie poruszyliśmy na spotkaniu, nie słyszałem. Kinematografia jest tak rozległa, że wiele rzeczy umyka, tym bardziej w epoce streamingu. Na spotkaniu okazało się, że to na co się składa polska kinematografia obecnie można streścić jako kilka głośnych nazwisk, marketing i szum medialny (jakiś skandal) i mamy przepis na kasowy sukces, który nie idzie w parze z jakością filmu. Niestety jest duża różnica między polskim kinem przedwojennym czy z lat 1956-2005 a tym, co jest nam dzisiaj serwowane. Osobiście wolę stare polskie filmy, czasem obejrzę jakąś polską nowość, jednak wiele z tych filmów jest po prostu złych. Filmy mogą być złe, bardzo złe albo mogą być złe, ale dobre (filmy Bartosza Walaszka). Jeśli chodzi o światową kinematografię, na niektórych serwisach poświęconych kinematografii, do najgorszych filmów często zaliczano filmy, które moim zdaniem wcale złe nie były. Wszystko zależy od gustów widza oraz czego oczekuje od filmu. Spotkanie było bardzo ciekawe trwało ponad dwie godziny; poruszaliśmy się po filmie polskim, europejskim, amerykańskim, zahaczyliśmy także o Japonię oraz o hollywoodzkie adaptacje filmów, które często prezentują sobą bardzo słaby poziom i niezrozumienie oryginału”.
Jeśli macie ochotę poznać twórców BZF-ów bliżej – zapraszamy do zapoznania się z materiałami, które przygotował Tomek „Kudłaty”:
Neil Breen w 50 minut? To tylko na zasadzie zajawki | BETON 2021 – YouTube