Cześć Mariusz, niedawno przysłałeś nam dwa numery Gorzowskiego Magazynu Fantastycznego LandsbergON. Naszą recenzję magazynu przeczytać można tutaj. Chciałem Ci zadać kilka pytań o wasz zin oraz gorzowski fandom.
Za GMF LandsbergOn stoi Stowarzyszenie na rzecz Inicjatyw Społecznych NOVUM. Możesz pokrótce opowiedzieć czym się zajmujecie?
Stowarzyszenie na rzecz Innowacji Społecznych NOVUM założyłem w 2016 roku z grupą przyjaciół, którym brakowało w Gorzowie Wielkopolskim (skąd pochodzimy i gdzie głównie działamy) organizacji, która reprezentowała by młodych gorzowian. Gorzów nie jest miastem ludzi młodych. Miasto się starzeje, a młodzi wyjeżdżają, bo nie znajdują tutaj nic dla siebie. Dlatego założyliśmy NOVUM, pierwsze w naszym mieście stowarzyszenie działające dla młodych. Dołączyć do nas może każdy, mamy też starszych członków, ale w praktyce staliśmy się niszą dla młodych gorzowian, którzy chcą działać. Ze względu na rozmaite zainteresowania naszych członków realizujemy szereg fascynujących pomysłów. Właściwie urzeczywistniamy każde marzenie, które przyjdzie nam do głowy, w sferze działań społecznych.
Przez cztery lata działalności stworzyliśmy edukacyjną grę planszową, w ubiegłym roku ekologiczną grę karcianą, a dwa lata temu grę kooperacyjną online Rozegraj Lubuskie (gra jest dostępna pod adresem: http://rozegrajlubuskie.unixstorm.org/), w której młodzi ludzie przejmują władzę w województwie lubuskim i jako radni mogą decydować o losach swojego regionu. Poza tym organizujemy szereg gier miejskich o różnorodnej tematyce, gier typu escape room, stworzyliśmy młodzieżową telewizję internetową Młody Obywatel TV oraz półrocznik Młody Obywatel a w 2018 roku powołaliśmy w Gorzowie Młodzieżową Radę Miasta Gorzowa, bo jako jedyne miasto wojewódzkie w Polsce nie mieliśmy reprezentacji młodzieży w samorządzie. Wszystko to robimy całkowicie za darmo. Naszym celem jest nauka przez zabawę oraz zachęcanie młodych ludzi do działania. Zajmujemy się grupą, o której każdy w Gorzowie zapomniał. Trzy lata temu powstało zaś jedno z naszych ukochanych „dzieci” – Gorzowski Magazyn Fantastyczny LandsbergON.
Jak powstał pomysł na magazyn, skąd wzięła się nazwa i logo magazynu?
Sam od lat interesuję się fantastyką. Czasem zdarzyło mi się coś napisać i opublikować w niszowych czasopismach fantastycznych, np. Bramie czy na Trzynastym Schronie. W Stowarzyszeniu mamy jeszcze kilka osób zainteresowanych fantastyką i cztery lata temu zaproponowałem, żebyśmy stworzyli w naszym mieście pierwszy lokalny magazyn fantastyczny. Uznaliśmy, że fantastyka jest o tyle wspaniałą dziedziną kultury, że odnajdzie się w niej każdy. Przyszłość pokazała, że mieliśmy rację. Kolejnym argumentem za tym, by to zrobić było to, że w Gorzowie praktycznie nie było zorganizowanego środowiska zajmującego się fantastyką. Nie mieliśmy swoich zinów, twórców, nie organizowano spotkań. Patrząc szerzej, nie było w Gorzowie żadnego pisma skierowanego właśnie do ludzi młodych.
Ukazywały się czasopisma promujące lokalną kulturę, ale dotyczyły głównie historii, czy poezji, jak Pegaz Lubuski i nie były to pisma cieszące się zainteresowaniem młodych gorzowian. Gdy gorzowscy fantaści wysyłali do Pegaza swoje dzieła – nie otrzymywali nawet odpowiedzi. Od czasu gdy zaczęliśmy wydawać LandsbergON, prezes oddziału Związku Literatów w Polsce (wydawca Pegaza) odwiedza każde nasze spotkanie autorskie i naszych autorów zaczyna zapraszać do Pegaza, a przebicie tej ściany jest naszym ogromnym sukcesem. Na początku pojawiło się w nas mnóstwo lęku, czy pomysł na pismo fantastyczne wypali. Czy znajdziemy lokalnych twórców, którzy będą chcieli pisać w tym duchu? Czy uda nam się pozyskać środki na skład i druk? Czy będziemy w stanie stworzyć coś o wysokiej jakości zarówno merytorycznej, jak i wizualnej? Postanowiliśmy spróbować.
Opracowaliśmy całą koncepcję i przygotowaliśmy wniosek do urzędu miejskiego o dofinansowanie pisma. Ku naszemu niemałemu zaskoczeniu udało się! Dużą zasługę w pozyskaniu środków miał pomysł, iż będzie to lokalne czasopismo bardzo mocno promujące nasze miasto. Wprawdzie władze miasta bardzo mocno obcięły kwotę, o którą wnioskowaliśmy, ale jesteśmy mistrzami w wyczarowywaniu czegoś z niczego. Do redakcji dołączyli ludzie, którzy znali się na rzeczy, czyli na fantastyce, na korekcie tekstów, składzie oraz na grafice. Od początku założyliśmy, że robimy to na poważnie, albo wcale. Pismo miało być piękne wizualnie, bez językowych błędów i ze świetnymi tekstami. Dlatego w ekipie mamy polonistę i dwóch grafików, a także dziennikarza. Na etapie tworzenia magazynu nie przyszło nam do głowy, że takie kontrowersje wywoła jego nazwa. Jako młodzi ludzie nie wzięliśmy pod uwagę tego, że nawiązanie do przedwojennej nazwy naszego miasta (Landsberg) dla niektórych starszych gorzowian będzie przejawem historycznego rewizjonizmu. Niektórzy oskarżali nas nawet o bycie niemieckimi agentami, co zawsze nas bawi.
Nasze założenie zaś było zupełnie inne. Chcieliśmy w naszym magazynie połączyć przeszłość (którą w fantastyce mogą obrazować liczne dzieła fantasy) z przyszłością (reprezentowaną przez science-fiction). Dlatego Landsberg, pisany gotycką niemiecką czcionką i przyrostek ON pisany zupełnie innym futurystycznym przyszłościowym neonowym stylem, który miał przypominać też ON jako włącznik i symbolizować fakt, iż do tworzenia naszego magazynu chcemy włączyć jak największą liczbę gorzowian. Trzeba wszak zaznaczyć, że do każdego numeru naszego fantastycznego półrocznika ogłaszamy w mediach otwartą rekrutację i każdy chętny gorzowianin może przysłać nam swoje teksty i grafiki. Poznaliśmy dzięki temu bardzo wielu wspaniałych mieszkańców naszego miasta, których pokazaliśmy w LandsbergON-ie. Większość z nich to debiutanci, dla których byliśmy szansą na pokazanie się szerzej w naszym mieście i poza nim. Tym czego staramy się unikać, a co widzimy w wielu lokalnych pismach jest mianowicie tworzenie zamkniętej społeczności, grupki, która wiecznie okupuje łamy tych gazet, nie dając dostępu nowym, młodym autorom.
Wracając do nazwy, przyświecał nam również jeszcze jeden cel. Chcieliśmy pokazać, że Gorzów nie wziął się z niczego i co więcej, że możemy być dumni z naszej podwójnej polsko-niemieckiej przeszłości. Za wzór zawsze podaję Ząbkowice Śląskie, które przed wojną nosiło nazwę Frankenstein. Sama nazwa nie pochodzi wprawdzie od potwora z powieści Mary Shelley, ale mieszkańcy wykorzystują ten fakt do promocji Ząbkowic i gdy tam pojedziemy w oczy rzuci się to, że Frankenstein jest wszędzie – w nazwach i logotypach lokalnych firm, odpowiednio ucharakteryzowanych restauracjach, a także w miejscach otwartych specjalnie dla turystów, jak laboratorium dr Frankensteina. Nie ma co udawać, że nasza przeszłość jest inna. Zdarzają się nadal przypadki, gdy ludzie wymyślają nam od najgorszych przez nazwę czasopisma, a różni dziwni ludzie odwiedzają lokalną galerię Landsberg, by rzucić, że tu jest Gorzów, a nie żaden Landsberg. Myślę, że wielu starszych mieszkańców nadal obawia się kwestii reparacji i wysiedleń, a niektóre środowiska mocno straszą tym, że „wróci Niemiec i zabierze nam ziemię”. Jako człowiek zafascynowany lokalną historią, którą wplatamy też w wiele naszych projektów cieszę się, iż zostaliśmy przy tej nazwie (dodając do niej stworzonego przez naszą graficzkę fantastycznego smoka), dając odpór temu strachowi, który u młodych zdaje się już zanikać.
Jak to jest być redaktorem naczelnym?
W naszej redakcji przyjęliśmy prostą zasadę. Wszystko ustalamy w pełni demokratycznie. Nad każdym tekstem, czy ważną zmianą w magazynie przeprowadzamy głosowanie wśród redaktorów merytorycznych. Gdy zdania są podzielone – decyduję ostatecznie jako naczelny. Spory bywają bardzo gorące, ale to gwarantuje, że w magazynie pojawiają się tylko najlepsze, w pełni przemyślane teksty oraz grafiki. Niejednokrotnie odrzucaliśmy teksty pisane przez samych członków redakcji, a pozostali redaktorzy sprawiali swoją argumentacją, że moje wstępniaki naczelnego przybierały inną formę. Musimy mieć świadomość tego, że magazyn wydajemy dzięki pieniądzom mieszkańców, z dotacji miasta lub darowizn, w tym dzięki środkom z naszych własnych kieszeni. Nie możemy sobie pozwolić na stworzenie słabego jakościowo magazynu, czy przemycanie jakichś własnych emocjonalnych komentarzy, np. politycznych. Jako naczelny mam swoją wizję magazynu, do której staram się przekonywać resztę. Na szczęście posiadam autorytet, który skutkuje trzymaniem się obranej drogi.
Pojawiały się, m.in. głosy w redakcji, by zrezygnować z kolorowych grafik i wydawać czarno-białe czasopismo (jako wspomniany wcześniej Pegaz Lubuski), a dzięki temu zyskalibyśmy na objętości. Od początku byłem przeciwny tej opcji, bo uważam, że nasz magazyn fantastyczny powinien być w pełni profesjonalny i co ważne powinien być również pięknym przedmiotem, który ludzie z przyjemnością postawią na swojej półce. Na szczęście reszta redakcji przyznała mi rację i dziś możemy z dumą stwierdzić, że tworzymy jeden z najpiękniejszych magazynów fantastycznych. Poza dbaniem o linię programową naszego pisma jako naczelnemu spada na moje barki cała machina urzędnicza. Muszę dbać o to byśmy zdobyli numer ISSN dla czasopisma i przesyłali egzemplarze obowiązkowe do trzech bibliotek (Narodowych w Warszawie i Krakowie, i Regionalnej w Zielonej Górze), a także nie zapomnieli o informacjach obowiązkowych w stopce redakcyjnej. Szukam najlepszych drukarni, z którymi targuję się o ceny i przekonuję do zastosowania niższej stawki VAT, dzięki numerowi ISSN. Dbam o kolportaż magazynu, gdyż jednym z założeń jest wysyłanie kilkudziesięciu egzemplarzy do redakcji zajmujących się fantastyką w całej Polsce, by w ten sposób promować nasze miasto i lokalnych fantastów.
Dzięki temu recenzje LandsbergON-u, bardzo pozytywne recenzje, ukazują się, m.in. na takich portalach jak Ostatnia Tawerna, Game Exe, Bramy Grozy, Trzynasty Schron, Lubię grozę, Świat Fantasty oraz w wielu innych miejscach, do których dołączył Klub Miłośników Fantastyki Sagitta. Co roku publikują o nas artykuły również lokalne media, prasa, radio i telewizja. Mimo ogromu pracy związanej z tym, żeby dać miłośnikom fantastyki świetny produkt cieszy mnie funkcja redaktora naczelnego, bo uważam, że tworzymy genialne czasopismo, a dla mnie jest to spełnienie młodzieńczych marzeń. Tworzenie magazynu pozwoliło mi również poznać wielu wspaniałych twórców fantastyki, a organizowane przez nas co roku spotkania autorskie, na których rozdajemy LandsbergON pozwalają nam przybliżyć ich twórczość mieszkańcom.
Czy trudno zebrać teksty do zinu?
Od początku towarzyszyło nam jedno bardzo ważne założenie – jesteśmy otwarci na wszystkich chętnych. Nie tworzymy „kółka wzajemnej adoracji”, jak to jest w przypadku wielu innych lokalnych czasopism. Dlatego do każdego numeru ogłaszamy otwarty nabór tekstów i grafik, o którym szeroko informują lokalne media. Na początku obawialiśmy się, czy znajdziemy wystarczająco wielu chętnych, by mieć czym zapełnić nasze łamy. Tym bardziej, że jesteśmy lokalnym magazynem i publikowaliśmy wyłącznie osoby związane z naszym miastem. Wydawało się to samobójczym pomysłem, bo ilu może być w Gorzowie piszących fantastów? A że z założenia lubimy zadania niewykonalne to wpadliśmy na kolejny pomysł – niech każdy numer magazynu będzie numerem tematycznym skupionym wokół jednej koncepcji. Ogłaszamy więc, że przyjmujemy teksty i grafiki dotyczące wyłącznie horroru, fantasy, science-fiction, czy baśni i legend, jeszcze ograniczając liczbę ewentualnych twórców. To wszystko sprawia, że nasz projekt nie miał prawa się udać.
Mimo to, do każdego magazynu otrzymujemy więcej prac niż mamy miejsca na ich publikację. Większość tekstów, które dostajemy na maila odpada podczas procesu głosowania wewnątrz redakcji. Oczekujemy tekstów bardzo dobrych językowo, opowiadających spójną historię, na konkretny oczekiwany przez nas temat i do tego mają to być opowiadania, którymi autor ma coś do przekazania czytelnikom, a nie jedynie literacka „wydmuszka”. Sito mamy bardzo gęste, a pomimo to zawsze znajdują się chętni, którzy przysyłają nam świetne teksty, a my od trzech lat wydaliśmy już sześć numerów naszego półrocznika. Postawienie na fantastykę również wiele daje, dlatego, że jest ona tak pojemna. W lokalnym II Liceum w Gorzowie działa Klub Kryminalistów, którzy pod wodzą nauczycielki piszą opowiadania kryminalne. Napisali dla nas tekst do magazynu, który doskonale łączył wątki kryminału i horroru. Teksty przysyłają nam zarówno ludzie bardzo młodzi, uczniowie, także szkół podstawowych, jak i dużo starsi, np. przesympatyczna emerytka, która przesłała nam swój felieton na temat niezidentyfikowanych obiektów latających.
LandsbergOn 1(5)/2020 (okładka) – Człowiek na Księżycu. Autor Sebastian Górny. Źródło: http://landsbergon.pl/galeria/
W magazynie można zobaczyć dużo ciekawych grafik. Co sprawia, że tylu grafików jest zafascynowanych Gorzowem?
Warstwa wizualna naszego magazynu jest dla nas bardzo ważna. LandsbergON ma być pięknym przedmiotem. Co ciekawe każda okładka naszego czasopisma jest tworzona specjalnie dla nas, dlatego, że mamy zasadę (to jeden z naszych samobójczych pomysłów), iż w każdej okładkowej grafice ma znaleźć się gorzowski akcent. W pierwszym numerze mamy więc mechanicznego giganta na Starym Rynku Gorzowa, w drugim ulicę Chrobrego, która znajduje się pod wodą, w trzecim Przedwiecznego Cthulhu płynącego Wartą, przy gorzowskim bulwarze, w czwartym numerze postawiliśmy na smoka na jednej z gorzowskich kamienic, a numer piąty i szósty to odpowiednio gorzowska budowla Dominanta na Księżycu i smok oplatający Katedrę w Gorzowie. W piątym numerze mieliśmy zagwozdkę związaną z tym, iż kolaże przesłane nam przez Karola Wojdyło również idealnie nadawały się na okładkę, ale ostatecznie umieściliśmy je wewnątrz, ale być może Karol jeszcze ozdobi okładkę naszego czasopisma. Gorzowscy artyści, malarze, graficy, plastycy, rysownicy, fotografowie z dużą radością przyjmują naszą propozycję stworzenia okładki. Jest to dla nich wyzwanie, a jednocześnie możliwość stworzenia czegoś nowego. Te lokalne smaczki powodują również, iż magazyn cieszy się takim zainteresowaniem wśród mieszkańców. Wielu z nich tworzy genialne prace graficzne, więc nie mamy problemu, by odpowiednio upiększyć nimi nasz magazyn.
Jakie macie plany wydawnicze i z jaką częstotliwością będzie wydawany zin?
LandsbergON jest półrocznikiem, taką formułę zgłosiliśmy do Zakładu Czasopism Biblioteki Narodowej i władzom miasta Gorzowa i trzymamy się tego, tym bardziej, że ta formuła wydawnicza się sprawdza. Mamy pół roku na zebranie materiału i wydanie świetnej publikacji, co zwykle wystarcza (choć bywa „gorąco”). Pierwszy numer wydajemy więc w czerwcu, a drugi pod koniec roku. Z końcem roku organizujemy zaś spotkania autorskie, na których rozdajemy oba numery czasopisma. Magazyn wychodzi już od trzech lat i mamy zamiar prowadzić go tak długo jak długo pozyskiwać będziemy środki i na ile starczy nam sił i chętnych do pracy. Dzięki temu, że wydawcą jest nasze Stowarzyszenie, które posiada status OPP możemy pozyskiwać środki z grantów, darowizn i z 1%. Jeśli ktoś z sympatyków Klubu Sagitta chciałby wesprzeć nasze niszowe czasopismo fantastyczne może w swoim zeznaniu podatkowym podać nasz numer KRS 0000600527.
Nic w ten sposób nie traci, a nam pomoże dalej tworzyć pismo LandsbergON, które oprócz wersji papierowej (200 egzemplarzy) można zupełnie bezpłatnie pobrać z naszej strony www.landsbergon.pl W tym roku mamy nadzieję na wydanie kolejnych dwóch numerów (pierwszy tematycznie miałby dotyczyć apokalipsy i postapokalipsy), wniosek o dofinansowanie został już złożony do miasta. Z tego miejsca chciałbym również jako redaktor naczelny podziękować miastu Gorzów, że wspiera wydawanie lokalnego czasopisma fantastycznego już od trzech lat. Dla wszystkich, którzy nie pochodzą z Gorzowa mamy dwie niespodzianki. W tym roku po raz pierwszy przyjmować będziemy prace osób niezwiązanych z naszym miastem, więc każdy chętny może nam przesłać swoje teksty i grafiki na naszego maila landsbergon@gmail.com (więcej informacji będzie można znaleźć na facebooku Stowarzyszenie NOVUM lub na stronie LandsbergON-u). Chcemy w ten sposób bardziej promować Gorzów poza granicami naszego miasta.
Mamy również zamiar powołać szereg fantastycznych inicjatyw w całej Polsce. Na czym te inicjatywy miałyby polegać to jeszcze nasza tajemnica, ale wnioski o fundusze na ten cel składamy już w całym kraju od początku 2021 r. Jeśli nam się powiedzie, o czym poinformujemy mniej więcej w połowie roku, to wywołamy małą rewolucję w polskiej fantastyce. Jesteśmy przekonani, że w Polsce czas na zmiany jeśli chodzi o podejście do fantastyki, która przez środowisko kulturalne i literackie bywa często marginalizowana. Już w naszym mieście wiemy jak ciężko było nam przełamać mur niechęci ze strony mainstreamowych środowisk kulturalnych. Czas również na to, aby nieco odświeżyć środowisko samych fantastów, które już w mniejszej mierze składa się z młodych pełnych zapału i nowych pomysłów twórców. Nasza inicjatywa miałaby wypromować lokalną fantastykę z różnych małych miasteczek w całym kraju. Mam nadzieję, że nam się powiedzie i będziemy mogli znowu o tym z Klubem Sagitta porozmawiać.
Jakie są tradycje fandomowe w Gorzowie?
Tradycje fandomowe w Gorzowie nie istnieją. Bardzo długo w naszym mieście funkcjonował Gorzowski Klub Miłośników Fantastyki Naukowej (znany początkowo jako Klub Fantastyki Naukowej Science Fiction), którego korzenie wywodzą się jeszcze z czasów Polski Ludowej. Było to silne środowisko, które zrzeszało wielu członków, organizowało spotkania i wydawało własny, pierwszy w Gorzowie magazyn fantastyczny oraz zbiory opowiadań. Jednak zmiany społeczno-gospodarcze, nastanie wolnej Polski, o dziwo nie odbiły się najlepiej na środowisku gorzowskich fantastów. Klub podupadał, aż przestał funkcjonować. Grupki miłośników fantastyki funkcjonują obecnie zupełnie rozproszone, bez formalnych struktur. Nie odbywają się spotkania. Niektórzy połączyli swoje zainteresowania fantastyką z grami bez prądu i spotykają się w ramach klubów gier planszowych, częstokroć o tematyce fantastycznej.
Fandom w Gorzowie budujemy więc praktycznie od zera, wokół środowiska miłośników LandsbergON-u. Ludzie zaczęli wyciągać swoje prace z szuflady, a na spotkaniach autorskich z twórcami naszego czasopisma rozmawiać o fantastyce. Na nasze spotkania przychodzi od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Znowu coś odżywa. Gorzowska Wojewódzka i Miejska biblioteka Publiczna (WiMBP) zaprosiła nas do zorganizowania spotkania o fantastyce z okazji Tygodnia Bibliotek w 2020 r., a w tym roku z okazji Roku Lema będę czytał w imieniu redakcji LandsbergON-u fragmenty dzieł Stanisława Lema w WIMBP. Miejskie Centrum Kultury w Gorzowie po rozmowie z nami stara się o środki na wydanie antologii dzieł gorzowian inspirowanych Lemem. Gorzowianie, w tym decydenci, dzięki nam zobaczyli, że z fantastyką można zdziała wiele świetnych rzeczy. Coś zaczyna się zmieniać.
Po stworzeniu magazynu LandsbergON członek naszej redakcji Piotr Jakubowski wpadł na pomysł zorganizowania pierwszego konwentu fantastycznego w Gorzowie. Tak powstał Gorcon. Odbyły się dwie edycje Gorconu, na które zaproszono wielu twórców fantastyki z całej Polski. Miejscowe liceum użyczyło miejsca na spotkanie i gorzowianie mogli przez kilka dni bawić się w fantastycznej atmosferze. Trzecia edycja Gorconu została odwołana ze względu na pandemię. Piotr wyjechał na studia do Gdańska, ale mamy nadzieję, że konwent jeszcze się odrodzi. Gorzów Wielkopolski to fantastyczna pustynia i fantastyczny fandom tworzymy mozolnie od podstaw.
Jakie kluby fantastyki działają obecnie w Gorzowie?
Tutaj nie mam dobrych wieści. Kluby fantastyki w Gorzowie nie istnieją. To jest też, m.in. jedna z przyczyn, dla których postanowiliśmy działać z LandsbergON-em. Kilka lat temu w Gorzowie działał Gorzowski Klub Miłośników Fantastyki Naukowej (GKMFN), którego sam byłem członkiem. Spotykaliśmy się w użyczanym lokalu w Klubie u Szefa, gdzie mniej więcej raz w tygodniu dyskutowaliśmy o fantastyce. Każdy z członków zajmował się jakąś określoną dziedziną i spotkania te zwykle zaczynały się od prelekcji jednego z członków. Były to spotkania na naprawdę wysokim poziomie merytorycznym i często zapraszaliśmy gości z całego kraju, by opowiedzieli nam o swoich działaniach. Klub ten jednakże przestał funkcjonować niejako z przyczyn naturalnych. Niewielu było tam młodych ludzi. W pewnym okresie spotykało się tam głównie grono seniorów, a Klub Fantastyki skręcił mocno w tematy ezoteryczne. Próby odmłodzenia Klubu nie powiodły się i klub przestał funkcjonować. Innych klubów, które zajmowały by się tym tematem w Gorzowie nie znam. Działa jeszcze Gorzowski Klub Psychotroniczny (złożony, m.in. z byłych członków GKMFN), ale nie zajmuje się fantastyką w kontekście chociażby dzieł kultury. Poza tym kilka grup miłośników gier bez prądu i RPG, ale niewiele się dzieje w tym temacie.
Jak pandemia wpłynęła na gorzowski fandom?
Pandemia uniemożliwiła nam spotkania z mieszkańcami. To dla nas duży cios, bo do tej pory mogliśmy organizować spotkania autorskie z naszym magazynem fantastycznym, na których rozdawaliśmy magazyn oraz rozmawialiśmy z autorami tekstów i grafik przedstawiając ich twórczość gorzowianom. Otworzyło to jednak nam inne możliwości. Skontaktowaliśmy się z lokalnymi księgarniami, galeriami handlowymi oraz salonikami prasowymi i wszyscy z dużą chęcią zgodzili się na kolportaż u siebie naszego magazynu. Pozwoliło nam to pozyskać nowych czytelników fantastyki. Do tej pory trafialiśmy głównie do osób zainteresowanych tematyką, które przychodziły na nasze spotkania (choć kolportowaliśmy też magazyn, np. w urzędzie miejskim wśród interesantów na sali obsługi mieszkańców), a teraz nasz magazyn fantastyczny mógł otrzymać gorzowianin, który przyszedł do kiosku kupić gazetę, klient księgarni kupujący podręczniki dla dziecka, albo bywalec galerii handlowej odpoczywający na czerwonej kanapie. Gorzowskie firmy były zachwycone dowiadując się, że w mieście działa taki profesjonalny magazyn, a my mogliśmy sprawić, że gorzowska fantastyka trafi do tych, którzy wcześniej nie mieli z nią kontaktu. Pandemia okazała się swego rodzaju szansą. Na szczęście byliśmy przygotowali na obostrzenia pandemiczne i od dawna większość spotkań redakcji odbywa się online. Tworzenie magazynu nie zmieniło się więc zanadto w związku z pandemią, ale kolportaż zmienił się całkowicie. Spotkanie z gorzowskimi fantastami, autorami LandsbergON-u odbyło się całkowicie online, a film można zobaczyć na naszym kanale na Youtubie i na stronie www.landsbergon.pl. Na szczęście nie musimy spotykać się po kryjomu, w katakumbach, jak miłośnicy gier planszowych i RPG. Oni mają naprawdę przerąbane.
Czy macie swoich ulubionych pisarzy fantastycznych lub tytuły, które warto zarekomendować innym?
Każdy członek naszej redakcji ma inne pole zainteresowań w fantastyce. Ja uwielbiam hard science-fiction, w szczególności w wykonaniu chińskich twórców. Inni redaktorzy wolą zaś fantasy. Dzięki temu każdy z nas może zajmować się inną działką w redakcji. Polecając dzieła i autorów pozostanę jednak patriotą – zarówno krajowym, jak i lokalnym miłośnikom fantastyki i członkom Klubu Sagitta chciałbym polecić zapomniane nieco dzieła polskiego fantasty z okresu międzywojnia oraz książkę naszej gorzowskiej fantastki. Stefan Grabiński to polski twórca fantastyki z okresu międzywojennego. Prawdziwy geniusz, określany mianem polskiego Poe lub polskiego Lovecrafta. Dziś już trochę zapomniany, a szkoda. Na szczęście niektóre wydawnictwa postanowiły przypomnieć nam Grabińskiego.
Wydawnictwo Vesper wydało w 2018 roku piękny sześciusetstronicowy zbiór nowel Grabińskiego Muzeum Dusz Czyśćcowych, a w tym samym roku Wydawnictwo C&T z Torunia wydało zbiór jego opowiadań Znaki niesamowite i w 2020 r. horror Cień Bafometa. Grabiński tworzył opowiadania, które oprócz tego, że zaskakiwały pomysłowością to były pisane przepięknym językiem. Być może ktoś przerazi się na myśl o archaiczności fantastyki z czasów międzywojnia i dojdzie do wniosku, że pewnie ciężko się to czyta. Nic z tych rzeczy! Język autora jest bardzo przystępny, nawet dzisiaj, a atmosfera grozy i tajemniczości jaką tworzy w swoich nowelach jest nie do podrobienia. Intryga usnuta w noweli Po stycznej i zaskakujące zakończenie wgniata w fotel. Lubicie nastrój kosmicznego przerażenia z twórczości Lovecrafta? Sięgnijcie po Spojrzenie Grabińskiego.
Autor to tak intelektualnie płodny i tworzący tak wspaniały nastrój tajemnicy, że dziś trudno szukać jego następców w polskiej fantastyce. Z tego miejsca zachęcam do czytania i żywię nadzieję, że nazwisko Grabińskiego będzie u nas tak znane jak Lema. Wiedziony lokalnym patriotyzmem chciałbym polecić również czytelnikom książkę Tchnienie gorzowianki Anny Kowalczewskiej. Jest to pierwszy tom trylogii Księgi wybranych, której kolejne tomy czekają jeszcze na wydanie. Tchnienie przypomina typową powieść fantastyczną z gatunku fantasy skierowaną do młodzieży. Byłem więc zdumiony, gdy okazało się, że w książce znajdziemy taką dozę okrucieństwa (np. w stosunku do uwięzionej, jednej z Wybranych), że sam miałem ciarki na plecach. Głównymi bohaterkami są kobiety, których brakuje trochę w polskiej fantastyce, więc jest to już dla mnie duży plus. Kobiety nie byle jakie, ale władające mocami czterech żywiołów, które chcąc nie chcąc, stają do walki w zupełnie obcym dla nich fantastycznym świecie. Łatwo identyfikować się ze zwykłymi nastolatkami, które przeżywają młodzieńcze i kobiece problemy. Do tego dostajemy dużą dawkę fantasy, a autorka pokazała, iż dobrze zgłębiła temat, np. walki na miecze.
Odchodząc od polskiej fantastyki chciałbym jeszcze na koniec polecić coś z mojego podwórka czyli „twardego” science-fiction. Tak „twardego”, że książkę możemy spokojnie zaklasyfikować jako popularnonaukową. A jednak science-fiction, bo przedstawione tam idee znajdują się na obrzeżach współczesnej nauki, a zajmują się kwestiami, po które od wieków sięgała fantastyka. Profesor Avi Loeb z Uniwesytetu Harvarda wydał w styczniu tego roku książkę Extraterrestial. The first sign of Intelligent Life Beyond Earth. Tytuł podaję w oryginale, gdyż książka świeżo co wyszła w Stanach Zjednoczonych i nie doczekała się jeszcze polskiego tłumaczenia (mówiąc jeszcze, mam nadzieję, że będzie polskie wydanie). Prof. Loeb nie jest żadnym naukowym szurem a dyrektorem katedry astrofizyki na Harvardzie. Wywołał burze swoimi twierdzeniami, że pierwszy obiekt międzygwiezdny, który przeleciał przez nasz Układ Słoneczny był tak naprawdę pozostałością po statku kosmicznym obcej cywilizacji. Można by machnąć na to ręką, ale Loeb przedstawia szereg anomalii związanych z obiektem 1I/ʻOumuamua i w swojej książce twierdzi, że sztuczne pochodzenie tego obiektu najlepiej je tłumaczy. Łatwo dać się uwieść wizji przedstawionej przez autora. W szczególności, gdy kreśli on przed nami fantastyczne światy. Gdy pisze o możliwości życia pozaziemskie nie na innych planetach, ale w atmosferze samych gwiazd, brązowych karłów. Przekonująco brzmi również jego wizja kosmosu jako miejsca wypełnionego raczej artefaktami po wymarłych cywilizacjach, niż tymi cywilizacjami. Loeb pisze o tym jako o przestrodze dla nas.
Nie mogąc się doczekać, by poznać idee tego odważnego myśliciela zakupiłem jego książkę za sześć dolarów i pochłonąłem jak burza, do czego również czytelników zachęcam. Świat bywa bardziej fantastyczny niż literacka fikcja, a na pewno fantastyka i nauka mogą być dla siebie wzajemnie źródłem inspiracji.
Dziękuję za poświęcony czas! Życzymy wam dalszych sukcesów wydawniczych i miejmy nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli się spotkać na jakiejś imprezie fantastycznej 🙂 Zachęcamy wszystkich do odwiedzania strony LandsbergON-u: http://landsbergon.pl/
One thought on “Wywiad z redaktorem naczelnym Gorzowskiego Magazynu Fantastycznego „LandsbergON””