Czy można zmienić kulturę światową w taki sposób, że nikt o tym nie wie? Okazuje się, że tak. Dziś przyjrzymy się „Normanowi”.
Akcja zaczyna się w latach 60. XX wieku. Pewien współcześnie żyjący chłopiec imieniem Taku wraz z rodziną zostaje przeniesiony pół miliarda lat nie tylko w przeszłość, ale też na Księżyc. Tam dowiaduje się, że ma moce parapsychiczne. Razem z grupą podobnych sobie person z różnych zakątków kosmosu musi wziąć udział w przygotowaniach do wojny oraz w samej wojnie przeciwko humanoidalnym gadom nazywanym Gerdanami po stronie Cesarstwa Moko i pod dowództwem tytułowego księcia Normana. Owi wrogowie są zmiennokształtni, szybko regenerują swoje ciała oraz są bezwzględni i mało empatyczni. Mówiąc krótko – Tezuka opowiadał o Reptilianach zanim to było modne.
„Normana” wydano oryginalnie w trzech tomach, a w Polsce jedynie w dwóch przez JPF. Obwoluta pierwszego tomu jest niebiesko-biała i przedstawia Taku walczącego w lesie. Na obwolucie drugiego tomu widzimy podobny wzór, ale w kolorach bardziej seledynu i bieli. Tutaj Taku sprawia łomot samemu księciu Normanowi. Okładki są identyczne z tym, że czarno-białe. Nasycenie tuszu na rysunkach jest ponadprzeciętne. Tomy liczą 330 i 290 stron.
Odnoszę wrażenie, że Tezuka świetnie się bawił rysując „Normana”. Często łamie czwartą ścianę proponując mangę do przeczytania albo tłumacząc, że takie rzeczy są możliwe tylko w mangach Tezuki. W jednym z kadrów pojawia się głowa autora, a w innym nawet sam Astro Boy. Nie ma co ukrywać, że kreska bardzo się zestarzała. Sam Tezuka porzucił ten styl już kilka lat później. Bardzo różni się ona od współczesnej i czytelnikom może się nie spodobać. W wielu miejscach mamy typową dla shounenów tendencję do przesady.
O Osamu Tezuce na kanale wspominałem już wielokrotnie. Jest postacią absolutnie legendarną. Urodził się w Toyonace w 1928 roku, a zmarł w 1989. Jest nazywany „bogiem mangi” i są ku temu podstawy. Warto wspomnieć, że jest przyrównywany do Walta Disneya. Pierwsze mangi tworzył już w szkole podstawowej, ale znaczące tytuły zaczął wydawać dopiero po II wojnie światowej, w trakcie studiów medycznych. W 1961 roku założył studio Mushi Production, a 7 lat później Tezuka Productions. Tezuka w ciągu swojego życia stworzył 600 komiksów, 150 000 szkiców i 60 produkcji animowanych. Są dwie poświęcone mu nagrody, a nawet muzeum.
Sporo motywów stworzonych przez Tezukę odradza się jako easter eggi we współczesnej mandze. W Normanie można wymienić chociażby kule transportowe Gerdan bardzo przypominające te z Dragon Balla. W Dragon Ballu też przecież przylecieli nimi kosmici. Stolica Księżyca Adore odrodziła się w „Czarodziejce z Księżyca”. A motyw grupy złożonej z młodego idealisty, starszego od niego awanturnika, upartej kobiety, humanoidalnego psa i brzydkiego mentora w… „Gwiezdnych wojnach”. Zresztą odniesień do amerykańskich ikon popkultury jest znacznie więcej. Poszczególni członkowie oddziału esperów mają zdolności podobne do tych posiadanych przez Jedi, jak telekineza czy kontrola umysłów. Mamy też złowrogą zakapturzoną postać. Przywiązanie Taku do matki także znalazło odbicie w losach Anakina. Ale najbardziej znamienitym nawiązaniem George Lucasa do „Normana” jest budowa wielkiej wojskowej stacji kosmicznej w kształcie kuli i jej wysadzenie.
Mangi autorstwa Osamu Tezuki sprzed lat 70. odznaczają się pewnego rodzaju naiwnością, żeby nie powiedzieć infantylnością. „Norman” nie odbiega od tej normy, jednak jak zawsze, Tezuka stara się przemycić doświadczenia z dorosłego świata. Oba tomy mangi powstały w 1968 roku i nie da się ukryć że odzwierciedlają okres niepokojów wczesnego Breżniewa. Ogólnego napięcia, którego skutki odczuliśmy też w Polsce w marcu 1968 roku. W kontekście obecnych wydarzeń za naszą wschodnią granicą nie sposób uniknąć skojarzeń Gerdan z Sowietami i ich metodami prowadzenia wojny. Niczym nie różnią się oni w podejściu do cywilów. Są tam próby zastraszania, prowokacje i niesłychana brutalność najeźdźców. Cała historia nie jest tak zupełnie czarno-biała. Po stronie cesarstwa działają defetyści i zdrajcy, którzy także mają przekonujące argumenty. Może się wydawać, że „Norman” jest dziełem prowojennym. Jednak jest dokładnie na odwrót. Jest dziełem antywojennym. Na przestrzeni tych dwóch tomów obserwujemy przygotowania do działań obronnych przeciwko strasznemu wrogowi, który nie zna takich uczuć jak litość i miłosierdzie. A nawet nie liczy się z życiem własnych żołnierzy.
„Normana” można potraktować też jako swoisty przegląd teorii paleoastronautycznych. O podobieństwie Gerdan do Reptilian już wspominałem. Na Księżycu istniała rozwinięta cywilizacja, która najpewniej pozostawiła po sobie budowle. Istnieją różne gatunki kosmitów, w tym owadokształtne. A ludzie żyli w tym samym czasie co dinozaury. Ciężko powiedzieć jakim autorem inspirował się Tezuka, ale raczej nie był to Erich von Daniken, ponieważ pierwsza z jego książek ukazała się w tym samym roku co manga.
Charakterystyczny dla Tezuki jest dwuznaczny stosunek do nauki, który mogliśmy zauważyć już przy lekturze „Metropolis”. Dostrzega, że droga zaawansowanych technologii jest tą właściwą, a jednocześnie się jej obawia. Potęga i sława technologiczna Cesarstwa Moko promieniuje na cały wszechświat. Posiada ono zaawansowane technologie medyczne, teleportacyjne i czasoprzestrzenne. W pewnym momencie książę Norman tłumaczy teorię zakrzywienia czasoprzestrzeni w identyczny sposób jak przedstawia się nam to we współczesnych amerykańskich filmach. Jednakże Tezuka ukazuje też drugą twarz nauki jak broń jądrowa. Czytelnik może się także dopatrzeć ewidentnych nawiązań do „Nowego Wspaniałego Świata” Aldousa Huxleya jak kontrola demograficzna populacji przy pomocy technologii i braku rodziców.
Pomimo fantastyczności ukazanego świata nie udało się wyeliminować błędów. Akcja dzieje się pół miliarda lat temu, co przypada na okres kambryjski, który charakteryzuje się rozkwitem życia morskiego i jego brakiem na lądzie. Jednak w mandze widzimy lasy paprociowe i dinozaury, czyli okres znacznie późniejszy. Co więcej ziemskie kontynenty wyglądają tam jak najbardziej współcześnie. Podobnie ma się sprawa z tłumaczeniem – ogólnie wysoki poziom zakłóca dziwna składnia jednego z dialogów i napisanie tytułu rozdziału małą literą w spisie treści drugiego tomu.
Jak przyznał autor – „Norman” nigdy nie był jakimś specjalnym hitem sprzedażowym. Zwiastowało to olbrzymie przemiany rynku, jakie nastąpiły w Japonii w latach 70. Jednak, jak starałem się pokazać, „Norman” wyprzedził znacznie swoje czasy. Gdyby ktoś odważył się przystosować go do współczesności jak zrobiono kiedyś z „Pluto”, a niedawno z „Dororo i Hyakkimaru”, to odbiór mógłby być inny. Notabene oba te tytuły powstały dzięki Osamu Tezuce.
Polecam „Normana” przede wszystkim fanom twórczości Osamu Tezuki i tym, którzy są ciekawi jego wpływu na popkulturę przyszłych dekad. Jest to pozycja zdecydowanie niszowa, lecz warto dać jej szansę. Pomimo kilku wad tej mangi, bawiłem się przy niej świetnie.
Plusy:
+ nawiązania do Tezuki,
+ wpływ na popkulturę,
+ łamanie czwartej ściany,
+ ciekawa historia,
+ wymowa antywojenna,
+ to Tezuka!
Minusy:
– infantylność,
– tendencja do przesady,
– błędy merytoryczne.
Ocena: 7/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: