Cinema Panopticum to komiks specyficzny, bez dymków i tekstu, same obrazki. Niepokojąca i dziwna kreska Thomasa Otta (przypominająca ryciny, wykonana techniką scratchboardingu) połączona z niebanalnym przekazem – czy już wystarczająco przyciągnąłem waszą uwagę?
Jeśli nie to dodam jeszcze o czym jest ten komiks – to studium ludzkich zachowań i lęków osadzonych w mocno pulpowym klimacie z dużą domieszką grozy i „weird fiction”. Bohaterka komiksu, mała dziewczynka, udaje się do lunaparku. Niestety, nie może oddać się frajdzie korzystania z urządzeń, bo nie ma aż tyle pieniędzy. Ma pięć monet, które wydaje na po kolei na jedną opowieść. I tutaj zaczyna się akcja: oczami dziewczynki oglądamy filmy, makabryczne, przerażające, dziwne, straszne itd. Ott straszy nas w starym stylu, nie potrzebuje hektolitrów krwi czy wymyślnych potworów, bo potworem okazuje się być często właśnie sam człowiek… i jego lęki, czasem śmieszne, czasem okropne. Gość hotelu, który budzi się w koszmarze, czempion pojedynkujący się ze śmiercią, ofiara (?) eksperymentu, prorok, którego nikt nie słucha i… sama dziewczynka, która wystraszyła się – tutaj możemy się jedynie domyślać czego.
Czerń i biel, pewna surowość przekazu i niepokojący klimat – nie czytajcie tego przed snem!