Sięgając po Czarne myśli Franquina, znanego m.in. z Gastona czy Sprycjana i Fantazjusza, czułem, że będzie dziwnie, śmiesznie i wbrew pozorom filozoficznie. Sam autor traktuje Czarne myśli jako pewną odskocznię od innej twórczości (jednocześnie formę terapii) i z pewnością dla wielu fanów było to zaskakujące. W zamieszczonym na końcu komiksu wywiadzie Franquin stwierdza, że jest radosnym pesymistą i poniekąd anarchistą, nie lubi instytucji, nie szanuje władzy i prześmiewczo komentuje naszą rzeczywistość, która jest coraz bardziej przytłaczająca i dołująca…
Wydanie jest przyjemne, bez kredy, co tylko podkreśla „humor czarny jak sadza”. Jeśli w tym momencie macie skojarzenia z klasykami polskiego komiksu, także z Tadeuszem Baranowskim, to są to skojarzenia prawidłowe. Tak jak Praktyczny Pan był formą rozrachunkową z komiksem dla dzieci w przypadku TB, tak Czarne myśli są „Gastonem wymazanym sadzą”. Czy jest to komiks depresyjny? Nie. Jest to komiks realistyczny i czasem dosadny w przekazie, będący jednocześnie satyrą na… społeczny kształt naszego życia. Nawet nie na ludzką głupotą, bardziej na sieć powiązań, które nas męczą. Oddając wiele swoich praw za iluzję bezpieczeństwa, sami nadstawiamy głowy pod topór. Jeszcze nie macie dość? To pamiętajcie, że „nie należy mylić zagubienia się w masie z tkwieniem w gównie” czy „rozsiadania się w fotelu z nadstawianiem tyłka” :}