Czym jest Sofik? Czy możesz o nim opowiedzieć?
SoFiK, czyli Subiektywnie o Fantastyce i Kulturze to moja strona na Facebooku, gdzie z założenia pojawiają się recenzje lub opinie na różne tematy związane właśnie z szeroko pojętą fantastyką i szerszą kulturą. Staram się treść z FB przerzucać na Instagram, gdzie również znajduje się moje konto. Czasem montuję jakiś materiał na Youtubie, ale ten kanał, póki co, jest na uboczu i planuję ofensywę dopiero na wakacjach.
Czy działalność w Klubie Szept Wschodu pomogła ci założyć Sofika?
To skomplikowane, bo prawdę mówiąc jak Szept Wschodu istniał, to nie było takiej mody na tworzenie internetowych treści jak obecnie. Natomiast, owszem działalność w Klubie rozbudziła i skanalizowała moje zainteresowanie fantastyką, więc bez tego epizodu prawdopodobnie nie wpadłbym na pomysł zakładania SoFiKa.
Co znajdziemy na twoim kanale?
O, treść jest bardzo różna. Czasem napiszę coś o grze, którą właśnie przeszedłem, czasem o filmie czy serialu. Zdarzyło mi się nawet napisać recenzję spektaklu o tematyce historycznej. Wygodne jest na pewno to, że mogę dosłownie subiektywnie wybierać to, co chcę opisać i mogą to być rzeczy zarówno starsze, jak i takie, które oficjalnie nigdy nie pojawią się w dystrybucji. Mam jedną taką ekskluzywną recenzję Antologii „Szanuj Zieleń”, gdzie znalazły się opowiadania umieszczone w uniwersum „Orła Białego” Marcina S. Przybyłka. Była to okolicznościowa książka stworzona przez kilka osób specjalnie dla Marcina i grupy „Orłów”. Jako fan wiedziałem, że ona powstała i udało mi się wylicytować ją przy pierwszej okazji. Od tamtej pory odbyły się chyba tylko dwie kolejne licytacje, gdzie można było książkę kupić. Innych recenzji chyba nie było.
Mam nadzieję, że z czasem rozwoju moich mediów będę miał do zaoferowania również materiały patronackie. Teraz właśnie przy współpracy z Wydawnictwem OdeSFa przyjąłem Subiektywny Patronat nad przygotowywaną do wydania powieścią „Kyna”. Tytułowa bohaterka jest postrzegana jako wiedźma, ale to pozory, bo ma ona o wiele więcej głębi. Książka Michała Kubackiego jest świetnie napisana i bardzo lekko się czyta. Punktuje też trochę ludzkich cech, tj. naiwność, chytrość. To będzie mocna pozycja na koniec tego roku.
Wspomniałem też o Youtubie. Na potrzeby tamtego kanału montuję czasami krótkie materiały przedstawiające książki. To zazwyczaj skrótowe opinie o czymś, czego recenzje pojawiły się na FB. Korzystam do tego z różnych narzędzi multimedialnych, nawet tych opartych na sztucznej inteligencji. Robię to na darmowych licencjach, więc efekty są często umiarkowane. Natomiast, żeby wyglądało to jakkolwiek interesująco, to trzeba nad takim materiałem spędzić kilka godzin. Dlatego eksperyment o kryptonimie „YT” jest przesunięty na czas późniejszy.
Czy prowadzenie fejsbukowego kanału jest czasochłonne? Jak przygotowujesz materiały do swoich postów?
Jest! Jest czasochłonne i to bardzo. Stworzenie posta na FB to czas od kilku minut, przy naprawdę krótkich wrzutkach, po kilka godzin, kiedy piszę recenzję i przetykam tę pracę różnymi czynnościami domowymi. Bardzo rzadko udaje się tak, że siadam i robię coś na kanał YT czy stronę FB ciągiem kilka godzin. Mam pracę w szkole na ponad pełny etat, kilkuletnie dziecko, któremu trzeba poświęcać sporo czasu oraz obowiązki domowe. Oczywiście mam sporo czasu, kiedy z naszym synem bawi się moja żona. Dzielimy też obowiązki domowe, więc nie jest to tak, że wszystko jest totalnie na mojej głowie (i nie, nie stoi teraz nade mną z wałkiem). Nieraz zdarza się jednak, że do recenzji czy innych rzeczy siadam dopiero w nocy. A wtedy bywa różnie. Zdarzało mi się dosłownie zasnąć nad klawiaturą i obudzić się po pół godzinie albo usilnie próbować dokończyć pracę mimo, że ledwo już patrzyłem na oczy. Mam jednak poczucie, że momentami przeginam i powinienem odpocząć albo więcej czasu poświęcić żonie i synowi. Wiem, że wtedy nie dotrzymam jakichś założonych terminów albo odsunę w czasie jakiś wywiad – wiesz o co chodzi. 😛 Jest trudno pogodzić tak wiele spraw. Czas niestety nie jest z gumy.
Co doradziłbyś początkującym twórcom kanałów związanych z popkulturą?
Nie wiem czy jestem autorytetem, by cokolwiek, komukolwiek radzić. Jeśli miałbym poczynić ogólną uwagę, to na pewno warto zrobić solidny i realistyczny plan gospodarowania czasem. Poza tym niezwykle ważne jest według mnie, żeby operować odpowiednim językiem, kiedy tworzy się treści internetowe. Myślę, że znane jest wszystkim hasło „hejt”. Nie twórzcie hejtu i nie reagujcie na niego zniżając się do poziomu hejterów, to im odbiera pożywkę, a wam pozwoli zachować zdrowe nerwy. Bardzo chciałbym, żeby ludzie potrafili pisać i wypowiadać się, nawet o rzeczach, których nie lubią w sposób względnie kulturalny.
Jak oceniasz rynek wydawniczy związany z fantastyką?
To jest pytanie, na które trzeba by napisać kilkustronny esej w odpowiedzi… Rynek rozrósł się niesamowicie na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Do tego doszedł teraz modny od kilku lat selfpublishing. Mamy więc rynek czytelniczy zalany treściami różnej jakości. Wydawnictwa mają swoich autorów, niechętnie przyjmują nowych, bo to ryzyko. Ludzie też nie mają ochoty czekać po pół roku lub dłużej na odpowiedź od wydawcy, która pewnie i tak nie nadejdzie. To jest zły trend. To powoduje, że mamy właśnie zalew książek wątpliwej jakości wydanych przez autorów za własne pieniądze. Te książki utoną w morzu lepszych pozycji, ale tak działa rynek – weryfikuje, bo nie twierdzę, że każdy self jest zły, są naprawdę wartościowe perełki.
Wracając jeszcze do wydawnictw, podoba mi się działalność Wydawnictwa Pulp Books, które ma przejrzyste zasady zgłaszania tekstów i utrzymuje wysoki poziom komunikacji z czytelnikami i potencjalnymi autorami. Oby taka praktyka udzieliła się innym, bo naprawdę jak ktoś wchodzi na stronę i widzi „na propozycję publikacji odpowiadamy w ciągu 6 miesięcy, jeśli do tego czasu nie trzymasz odpowiedzi, to znaczy, że nie jesteśmy zainteresowani”, to przepraszam odechciewa się.
Politykę cenową przemilczę, ale to jest jedna z głównych przyczyn dla której powstają kolejne blogi książkowe. Ludzie chcą mieć książki za free, piszą różnie (ja pewnie też, w ocenie wielu, jestem słabym recenzentem), kupują sobie obserwujących, żeby liczby się zgadzały i jakoś się to kręci. Na szczęście sporo takich książek trafia na rynek wtórny, więc można uzupełnić kolekcję. Najbardziej poszkodowany jest w tym procederze autor, który w ogóle zarabia mało, a jego sytuacja nie poprawia się od lat. No chyba, że ktoś jest Remigiuszem Mrozem…
Jakich autorów warto przeczytać?
No to odnosząc się do poprzedniego zdania – Mroza nie czytam. A przynajmniej jeszcze nie miałem okazji. Mam swoje ulubione trio z polskiej fantastyki. Książki Marcina S. Przybyłka, Adama Przechrzty i Roberta J. Szmidta biorę w ciemno. Owszem zdarzają im się słabsze lub wtórne książki, ale mnie to nie zniechęca, bo chcę poznawać opowieści jakie tworzą. Mniej więcej rok temu zetknąłem się z autorką Luizą Dobrzyńską, której pomysły są naprawdę fantastyczne i przyznam szczerze, że jej powieść pt. „Dusza” widziałem nawet na mojej osobistej krótkiej liście do Nagrody Zajdla, ale niestety wydanie, które czytałem było wznowieniem. Również Jacek Inglot jest pisarzem o bardzo nietuzinkowych pomysłach i ostrym języku. Jak czytałem „Inquisitora” to z jednej strony pokładałem się ze śmiechu, a z drugiej załamywałem ręce nad prawdą, jaka była tam obnażona. Teraz w kolejce do czytania mam trzy tomy wizji tego autora o Polsce. Czuję, że będzie ciekawie. Zresztą ta kolejka jest obecnie tak duża, że nawet nie chcę o tym myśleć.
Mógłbym wymienić naprawdę masę nazwisk, ale to będzie bardzo subiektywne (nazwa strony zobowiązuje), bo każdemu może podobać się coś innego. Warto czytać to, co czytelnikowi przypadnie do gustu, to co zainteresuje. Czasami warto próbować kilka razy z jednym autorem. Sam miałem taką sytuację z Jarosławem Grzędowiczem i „Panem Lodowego Ogrodu”. Książkę dostałem na osiemnastką od rodziców. Spróbowałem i odbiłem się po 3 stronach. Wróciłem do tej powieści dopiero po roku i wsiąkłem.
Jak oceniasz dzisiejszy fandom?
O kurcze. Odpowiedź to proszenie się o potencjalny lincz, ale niech tam, te słowa i tak miały w końcu paść z mojej strony.
Fandom oceniam negatywnie. Kiedy zaczynałem przygodę z fantastyką i przez kolejne kilka lat widziałem ułamek fandomu, który był czymś na kształt paczki dobrych znajomych, przyjaciół, rodziny. Wspólne spotkania nad grami, wyjazdy na konwenty, dyskusje. I to co najważniejsze, wszystko na poziomie, bez wyzwisk, bez wjazdów politycznych, ideologicznych. W gronie mogli być ludzie o skrajnie różnych poglądach – homoseksualni, heteroseksualni, prawicowi, lewicowi, grubi, chudzi, a dyskusja była o FANTASTYCE, a nie o tym, kto kogo i jak… Wszyscy byli ze sobą po imieniu, podawali sobie rękę na przywitanie. To, co teraz obserwuję w sieci to jest absurd a nie fandom. Ludzie obrzucają się na grupach fanowskich inwektywami, bezsensownymi oskarżeniami i wspomnianym już hejtem. Wychodzą z tego kłótnie podziały. Wszystko trzeszczy. Na konwentach, czyli kiedyś imprezach od fanów dla fanów, teraz próbuje się przede wszystkim „robić pieniądze”. Rozumiem przekuwanie pasji w zawód, ale przez to duch fandomu umarł. Wysunąłbym nawet twierdzenie, że to powszechny Internet zabił ten dawny fandom. Kiedy ludzie spotykali się na żywo lub dyskutowali na zamkniętych forach było trochę inaczej. Teraz fandom stał się po prostu masową zbiorowością ludzi, których luźno wiąże fantastyka. Owszem jakaś dawna gwardia została, ale znowu albo jest atakowana przez osoby „z zewnątrz” lub sama atakuje, bo coś jest nie po ich myśli.
Czy znasz inne witryny poświęcone fantastyce? Na które warto regularnie zaglądać?
Szczerze mówiąc średnio. Znam starą część fantastycznego Internetu, czyli Polter, Paradoks. Inne strony, które kojarzę to już raczej działalność w mediach społecznościowych. Grupy o tematyce literackiej, albo specjalizacji od kątem konkretnych gatunków. Są też blogerzy prowadzący swoje strony na szeroką skalę – Agnieszka Włoka, Marcin Okoniewski. Mam nadzieję, że kiedyś dobiję do ich poziomu.
Jeden fandom czy kilka fandomów? W którą stronę zmierzamy?
Kilka. To już się stało i nie widzę raczej odwrotnej drogi.
Czy masz autora, którego programowo nie czytasz? Jeśli tak, to dlaczego?
Nie. Nie mam takich. Chociaż są autorzy od których się odbiłem i z własnej woli ich książek nie kupię, jednak gdyby mi wpadły w ręce, to sprawdziłbym, czy jest szansa na zmianę stanowiska.
Mieliśmy różne mody i trendy. Na science fiction, fantasy, mangę, steampunk, cyberpunk? Co wg ciebie będzie następne w kolejce?
Czy aby na pewno steampunk miał swoje 5 minut? Był „Wolsung” – zgoda, ale trendem to bym tego nie nazwał, chyba że coś przespałem. Powiedziałbym, że swoją modę miała historia alternatywna. A co będzie następne to nie mam pojęcia. Może właśnie steampunk? Tego bym sobie życzył.
Załóżmy hipotetyczną sytuację kontrfaktyczną Dostajesz parę milionów euro i masz wydawać fantastykę, najlepiej debiutantów. Do kogo pójdziesz w pierwszej kolejności?
W pierwszej kolejności zbiorę zespół ekspertów od literatury, którym zapłacę za pracę z komisji oceniającej prace z konkursu dla debiutantów, który ogłoszę. Personaliów nie zdradzę, bo to subiektywna ocena 😛
Dzięki za odpowiedzi! Powodzenia w rozwijaniu profilu i kanału!