W nocy z 23 na 24 sierpnia warto zainteresować się historią. Wtedy wypada „Noc świętego Bartłomieja”.
W nocy z 23 na 24 sierpnia wypada rocznica jednego z najbrutalniejszych zdarzeń w historii Francji, znanej jako tytułowa noc świętego Bartłomieja. W 1572 roku król Francji Karol IX postanowił pogodzić zwaśnionych katolików, pod przywództwem rodu Gwizjuszów i protestanckich hugenotów pod wodzą rodu Colignych, poprzez ślub swojej siostry Margot z królem Nawarry Henrykiem. Kilkudniowa orgia zmienia się w rzeź, gdy Karol rzuca w przestrzeń kilka nierozważnych słów, po czym traci kontrolę nad biegiem wydarzeń. O tym jest ten komiks? Nie do końca. Głównym bohaterem jest hrabia Eliasz de Sauveterre, który w wyniku poszukiwania zaginionego rodzeństwa staje się uczestnikiem wojen religijnych, a potem świadkiem tytułowej „rzezi hugenotów”. Fabuła odpowiada wydarzeniom historycznym, choć w dużej części jednostronnie. Przedstawiono nam bogobojnych hugenotów, bezlitośnie mordowanych przez oszalałych mordem katolicką arystokrację, a potem napędzany fanatyzmem i grabieżą motłoch. Niesfanatyzowani katolicy stanowią wyjątek od reguły.
Graficznie „Noc świętego Bartłomieja” prezentuje się cudnie. Dziwnie to może zabrzmieć w przypadku komiksu, gdzie trup ścieli się gęsto, a rzeki robią się czerwone od posoki. Ale tak jest. Rysunki potrafią być równie realistyczne co drastyczne i to tak bardzo, że nie mogę ich pokazać, ale też należą do najlepszych, jakie znam. Kolorystyka w niczym nie ustępuje kresce. Jest niezwykle realistyczna i szczegółowa. Każdą postać da się rozpoznać na pierwszy rzut oka. Rysy twarzy i mimika bezbłędnie przekazują emocje. Architektura, dekoracje, broń i stroje odpowiadają tej z epoki. Mówiąc krótko, twórcy odwalili kawał dobrej roboty. Ich research jest po prostu imponujący.
Wydanie jest nadzwyczaj przyzwoite. Wydawnictwo Elemental dało nam komiks w twardej okładce. Jest to wydanie zbiorcze tytułu, który pierwotnie ukazał się w trzech albumach w roku 2016 i 2017, a u nas w 2020. Komiks liczy 176 stron papieru kredowego. Okładka ze swoją okrwawioną Biblią, różańcem, szatą i sztyletem na przedzie oraz nienawistnymi postaciami z tyłu jednoznacznie wskazuje, jaka będzie zawartość. Ale jeśli jeszcze ktoś ma wątpliwości to jest tam znaczek „18+ komiks dla dorosłego czytelnika”. Wewnętrzna strona okładki też jest zadrukowana. Na końcu znalazł się rys historyczny i rysunki przedstawiające prawdziwy wygląd historycznych postaci stworzone na podstawie obrazów z epoki oraz dwa rysunki w wersji niepokolorowanej. Dwa pierwsze rozdziały kończą się rysunkami na całą stronę, ale nie wiem czy chciałbym mieć je jako plakaty na ścianie. Na początku znajduje się także fragment dotyczący masakry z utworu Henriada autorstwa Woltera.
Rysunek to dzieło Erica Stalnera, a za scenariusz odpowiadają Pierre Boisserie i Eric Stalner. Boisserie urodził się w Paryżu, a mieszka w jego pobliżu. Był fizjoterapeutą, a scenarzystą komiksowym został dopiero po czterdziestce. Stalner też urodził się w Paryżu. Zaczynał razem ze starszym bratem od ilustracji płyt, plakatów koncertowych i reklamowych. Ku komiksom zwrócił się dopiero w 1988 roku. Obaj współpracowali z wieloma artystami komiksowymi. Za kolory odpowiada Florence Fantini. Znalazłem tylko tytuły przy jakich pracowała, ale zawsze trzyma ona poziom.
„Noc świętego Bartłomieja” to komiks historyczny. Podtytuł „Rzeź hugenotów” daje nam jasno do zrozumienia, że opowiada o konsekwencji nienawiści o podłożu religijnym. Jednak należy pamiętać, że nie wszystkie kadry odpowiadają faktom historycznym. Jest to bardziej wizja tego jak współcześni paryżanie chcieliby widzieć własne miasto. Paryż nie był tak duży, ulice nie były tak czyste, ani na tyle bezpieczne aby wysyłać na jego ulicę samotną kobietę. Nawet dziś Paryż w granicach administracyjnych jest mniejszy od Radomia. Podobnie jest w kwestii waśni religijnych tego okresu. Tak naprawdę były to walki frakcyjne nabierające rozpędu od początku XVI wieku i wybuchające krwawymi rozstrzygnięciami 50 lat później. Protestanci zaprzeczyli dotychczasowej hierarchii władzy duchownej jak odrzucenie pośrednika między wiernymi a Bogiem i zaprzeczyli najważniejszym dogmatom. Według protestantów bycie dobrym człowiekiem dla doznania zbawienia było zbędne, wystarczyła sama wiara. Nie mogło się to spodobać papiestwu, które zresztą zareagowało entuzjastycznie na pogrom. Ale protestanci też nie byli niewiniątkami. Chcieli przecież szerzyć wpływy polityczne w całej Europie pod płaszczykiem wiary. Kilka wieków później ten okres niepokojów wydał dość nieoczekiwane owoce. Prześladowania religijne z obu stron doprowadziły do powstania idei rozdziału państwa od Kościoła. W porównaniu z innymi państwami Europy sytuacja Rzeczypospolitej była dość szczególna. Ominęły nas wojny religijne, ponieważ ten rejon obfitował w przeróżne wyznania oraz kultury i żadna nie zyskiwała znaczącej przewagi nad innymi. Wykształciła się u nas demokracja szlachecka zamiast monarchii absolutnej, przez co możni różnych wyznań czuli się wysłuchani. Polscy królowie nie nakazywali nikomu konwersji na inną wiarę, a Stefan Batory podsumował ten problem mówiąc „Nie jestem królem ludzkich sumień”. To u nas dochodziło do czegoś niewyobrażalnego w innych częściach Europy. Nasi protestanccy teologowie byli doradcami katolickich królów, dowódcami wojskowymi, a jednocześnie pisali katolickie pieśni kościelne i nikogo to nie raziło.
Nie polecam komiksu osobom dorosłym tylko dojrzałym. W tym przypadku samo posiadanie dowodu osobistego to może być trochę za mało. Komiks obfituje w pięknie narysowaną bezmyślną brutalność. Autorzy usiłują też sprzedać określoną wizję zdarzenia, która jest tylko pewnym wycinkiem rzeczywistości i nie odzwierciedla ducha czasów. Mówiąc krótko, polecam, ale nie każdemu.
Plusy:
+ realizm,
+ trudny temat,
+ architektura,
+ stroje,
+ broń.
Minusy:
– uproszczona historia.
– jednostronność.
Grafika: 3/3.
Wydanie: 3/3.
Fabuła: 2+/3.
Ocena: 8/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: