Kilka słów o sobie na dobry początek
Nazywam się Ignacy Pstrągowski, studiuję na Uniwersytecie Jagiellońskim, a w wolnym czasie… robię wszystko byle nie uczyć się do sesji, nawet jeśli oznacza to wydanie własnej gry planszowej. Oczywiście żartuję sobie, ale coś jednak w tym jest, że nie mogę usiedzieć zbyt długo zajmując się zwyczajną codziennością. Co jakiś czas chwyta mnie po prostu chcica, żeby zrobić coś więcej. Życie daje nam tyle możliwości, czemu mamy je ignorować? I dlatego mam już za sobą wiele projektów (zazwyczaj niedoprowadzonych jednak do końca, bo cóż, prokrastynacja rzecz ludzka). Pisałem powieści, opowiadania i poezję, tworzyłem muzykę, filmy, raz ze znajomymi udało nam się nakręcić nawet amatorski musical. No i oczywiście tworzyłem też gry planszowe.
Czym są dla ciebie gry planszowe i jak zaczęła się twoja przygoda z nimi?
Mam dwie siostry i brata, więc łącznie z rodzicami jest nas szóstka. A kiedy taka drużyna siedzi w domu i się nudzi, świetnym sposobem na spędzenie wspólnie czasu jest zagranie w grę planszową. Jeśli weźmie się pod uwagę również dalszą rodzinę, robi się nas już zupełnie sporo, a sporo to świetna liczba do takich na przykład rodzinnych mistrzostw w “Osadników z Catanu”. I dlatego grałem w gry planszowe od małego. Aż pewnego razu pomyślałem sobie, że samemu również mógłbym zrobić coś swojego, w co wszyscy moglibyśmy zagrać. Tak powstał “Super Sauron”, gra oparta oczywiście na “Super Farmerze”, z tą różnicą, że zamiast zbierać króliki, owce i świnie, zbierało się orków, trolle i Nazgule. To pierwsza gra, którą zrobiłem, przynajmniej ona w tym momencie najbardziej przychodzi mi na myśl jako ta pierwsza. Potem byli “Jaskiniowcy”, “Małpy” i wiele innych gier mniej lub bardziej udanych. A teraz jest “Ziemia Obiecana”.
Czytasz fantastykę? Jeśli tak to jakich pisarzy polecasz?
Obawiam się, że na to pytanie odpowiem mało ekscytująco, ale Tolkien, Martin i Sapkowski znaleźli się na swoich piedestałach jak najbardziej zasłużenie. Tak samo Stanisław Lem i Philip K. Dick, jeśli chodzi o fantastykę naukową.
Czy jesteś członkiem fandomu gier planszowych w Polsce, np. uczestniczysz w spotkaniach z grami albo udzielasz się w jakimś klubie?
Nie.
Opowiedz o projekcie Ziemia Obiecana.
Mniej więcej dwa lata temu stworzyłem warszawską wersję gry planszowej “Wsiąść do Pociągu” o tytule “Wsiąść do Metra”. Standardowa plansza Europy zastąpiona była mapą stolicy, a gracze mogli budować połączenia nowych linii podziemnych pociągów. Wydrukowałem to w pięciu bodajże egzemplarzach na solidnej planszy i sprzedałem kilku przyjaciołom. A potem pomyślałem, że właściwie mógłbym pójść o krok dalej i wydać swoją własną grę planszową. Oczywiście nie byłoby to “Wsiąść do Metra”, bo to zbudowane było na istniejącej już grze. Nie, to musiało być coś zupełnie nowego. I tak po raz pierwszy pojawił się pomysł na “Ziemię Obiecaną”. Wciąż pamiętam jak prace nad przygotowanymi już wstępnie mechanikami musiałem odłożyć na tydzień, z racji rejsu, który miałem zaplanowany z przyjaciółmi. Kiedy wróciłem z Mazur do domu, pierwszym za co sięgnąłem była kartka, ołówek i nożyczki. Tak powstała pierwsza wersja mojej gry.
Jak wygląda mechanika gry?
Gracze wcielają się w łódzkich fabrykantów, którzy kupują włókna po możliwie najniższej cenie, produkują z nich tkaniny, a wreszcie sprzedają. Oprócz tego mają możliwość wpływania na ceny, przyspieszania produkcji, kradzieży od innych graczy, a nawet odrzucania ich kart. Wszystko to w pościgu za pieniądzem w tych brudnych, acz dziwnie fascynujących realiach.
Kto jest twórcą szaty graficznej?
Ilustracje na początku były moją największą bolączką. Sam nie jestem zbyt utalentowany w tej dziedzinie, a gra początkowo nie była na tyle rozwinięta, bym widział siebie w roli kogoś zatrudniającego wykwalifikowanego ilustratora. Mój budżet zresztą był ograniczony, wiadomo jak to jest z takimi projektami, trzeba uważać by nie utopić w nich pieniędzy. Na ratunek przyszła mi pędząca na oślep technologia, a konkretniej sztuczna inteligencja. Wspomagając się programem Midjourney udało mi się stworzyć rysunki, które jednak musiałem jeszcze ręcznie dopracować, by osiągnąć zadowalający mnie efekt. Zaś grafikę użytkową zrobiłem od zera samemu.
Jak wyglądało tworzenie gry?
Najpierw była wersja papierowa sklecona na szybko z dostępnych pod ręką utensyliów oraz tony plików z notatkami, które pełne były potencjalnych mechanik i pomysłów. Potem, kiedy miałem już “bazę”, opracowałem wstępną szatę graficzną, by jakoś to wszystko wyglądało. A potem były testy, testy i jeszcze raz testy. Z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, każdym kto tylko mi się napatoczył. Nie raz przychodziłem na spotkania towarzyskie ze swoją planszówką pod ręką, zbierałem śmiałków, a potem, w trakcie rozgrywki, notowałem skrzętnie ich uwagi. W międzyczasie znalazłem też kilka miejsc, w których mógłbym wyprodukować elementy gry i zamówiłem u nich prototypy. Natomiast jednym z trudniejszych momentów mojego doświadczenia z tworzeniem “Ziemi Obiecanej” okazało się napisanie instrukcji. Do tamtej pory myślałem sobie, że przecież ta gra nie jest wcale jakoś bardzo skomplikowana, tymczasem kiedy doszło co do czego i musiałem zawrzeć te wszystkie reguły w jednym miejscu tak, by były one jasne dla kogoś, kto nigdy w tę grę nie grał… Cóż, siedziałem nad tym wiele godzin.
Czy masz w planach wydanie dodatku?
Mam zapisane wiele mechanik, które ostatecznie nie znalazły się w końcowej wersji gry i nie wykluczam, że w przyszłości mógłbym zrobić z nimi coś więcej. Wszystko zależy od tego jak ostatecznie poradzi sobie bazowa gra podczas kampanii crowdfundingowej. Na razie wygląda to dość obiecująco.
Czy możesz opowiedzieć o akcji crowdfundingowej na wspieram.to?
Na początku zastanawiałem się nad zabraniem swojej gry do któregoś z wydawnictw growych, ale uznałem, że chcę być w całości odpowiedzialny za proces powstawania mojego projektu. Byłem ciekawy jak coś takiego będzie wyglądać. Teraz mogę z pełną świadomością powiedzieć, że mam już te wiedzę i… taka robota jest bardzo męcząca, gdy pracuje się nad wszystkim w pojedynkę. W przyszłości raczej będę zgłaszać się z ewentualnymi pomysłami do wydawnictw. Ale kto tak naprawdę wie co kryje przyszłość?
Co znajdziemy w wariantach gry?
“Ziemia Obiecana” sprzedawana jest w dwóch wariantach. Różnica między nimi właściwie jest tylko jedna: w edycji podstawowej znajdziemy 6 plansz fabryk z ilustracjami bohaterów znanych z uniwersum wymyślonego przez Reymonta, edycja kolekcjonerska natomiast zawiera ich aż 26. Jak wyglądają wszystkie plansze można zobaczyć na stronie kampanii. Oprócz tego istnieje też kilka progów z nagrodami takimi jak np. plakaty, własne plansze czy nawet pierwotna, papierowa wersja “Ziemi Obiecanej” razem z jej niezbalansowanymi mechanikami.
Gdzie można śledzić postępy projektu i inne zaplanowane działania? Blog, fanpejdż, strona?
Oczywiście najlepsza do śledzenia jest oficjalna strona kampanii na wspieram.to: https://wspieram.to/ziemia-obiecana
Oprócz tego warto mieć również na oku kanał na Youtubie: https://www.youtube.com/@ZiemiaObiecanaGP
Kiedy można spodziewać się wydania gry?
Grę zamówić można już teraz na stronie zbiórki aż do 24 lipca (wtedy kampania zostanie zakończona). Aktualnie po tej dacie dalsza sprzedaż nie jest planowana, natomiast może to jeszcze ulec zmianie. Przez sierpień wyprodukuję wszystkie zamówione wcześniej egzemplarze “Ziemi Obiecanej” i do końca września powinienem być w stanie je dostarczyć.
Czy możesz opowiedzieć o spocie towarzyszącym wydaniu gry?
Ponieważ chciałem z przytupem rozpocząć kampanię potrzebowałem jakiegoś mocnego akcentu. A że lubię w wolnych chwilach tworzyć filmy, zadzwoniłem do dyrektora Muzeum Lniarstwa w Żyrardowie z pytaniem, czy mogę w jego fabryce nagrać trailer. Po udzieleniu zgody zabrałem się razem z przyjaciółmi, ze strojami i kamerą. Tak powstał właśnie element promocji “Ziemi Obiecanej”, z którego zdecydowanie jestem najbardziej dumny.
Dlaczego akurat Łódź industrialna?
Łódź przemysłowa to Łódź w najlepszym wydaniu! Po to zresztą przecież powstała. Huczące fabryki, wychudzeni robotnicy i egoistyczni potentaci. Reymont napisał o tym swoje arcydzieło, Wajda nakręcił o tym swoje arcydzieło… Nic dziwnego, że zachłysnąłem się tym klimatem i zechciałem coś na nim jeszcze zbudować.
Co sądzisz o sztucznej inteligencji i Midjourneyu w szczególności?
AI pędzi i się nie zatrzymuje. W moim mniemaniu rewolucja spowodowana w większości branży przez sztuczną inteligencję będzie porównywalna do tej, która wydarzyła się po stworzeniu Internetu. Widzimy na własnych oczach jak zastępowane są proste czynności kreatywne, więc np. zupełnie nie widzę, by przez kolejne lata utrzymał się taki zawód jak copywriter. Nie wierzę natomiast w żadną “samoświadomość maszyn”, ani nic takiego. AI to narzędzie i to od nas zależy jak go będziemy używać. Dlatego na pewno niedługo wypracują się prawa regulujące sztuczną inteligencję. Co do samego Midjourneya, sam miałem okazję doświadczyć niesamowitych możliwości oferowanych przez ten program i bardzo ciekawi mnie, w jaki sposób informatykom stojącym za jego stworzeniem uda się go rozwinąć. Na pewno jeszcze się o tym przekonamy.
Na koniec dodam jeszcze, że “było, minęło, koniec” nie do końca oddaje to co robię. Myślę, że bardziej pasuje tutaj stwierdzenie, że “nie mam nic, więc mam w sam raz tyle, aby wybudować fabrykę”.
Dzięki za odpowiedzi! Powodzenia w zbiórce i czekamy na kolejne gry!