Zawitał do nas koń. Koń, który mówi, a raczej człek z głową konia. Serial opowiadający o perypetiach aktora grającego w sitcomie. Aktora staczającego się na dno. Czy to dobry materiał na kreskówkę? Jak najbardziej. Mogliśmy się o tym przekonać na spotkaniu poświęconym BoJackowi Horsemanowi. Nie wiem czy zachęciliśmy innych do obejrzenia serialu ale z pewnością zaciekawiliśmy tych, co wpadli do nas, żeby dali szansę jednemu odcinkowi.
Co jest atutem serialu? Sam scenariusz. Koń jest zwierzęciem czystym, a tutaj mamy przewrotnie ukazanego typa, którego ciężko lubić, bo jest żałosny. A jednocześnie każdy się z nim utożsamia, bo przecież wszyscy popełniamy błędy i dokonujemy złych wyborów. Żałosna postać ale czy zła? Kwestia dyskusyjna. Wbrew pozorom serial momentami ma pozytywne przesłanie – zawsze może być gorzej.
Tematyka smutna i dołująca ale paradoksalnie sama kreskówka nie jest przesadnie dołująca, chociaż wydaje się, że powinniśmy tarzać się w dobijających klimatach typu depresje i alkohol. O tym, że odbieramy przekaz jako dość optymistyczny a samego bohatera pośrodku skali decydują: gra aktorska (nie mogło być inaczej!), humor (trudny!) i masa nawiązań popkulturowych i smaczków oraz aluzje i żarciki. Kreskówka nie pozostawia obojętnym. Absurdy, gry słowne i beka z Hollywood oraz pytania o sens życia – wszystko to dostaniecie w BoJacku. Wielowarstwowe przesłanie powoduje, że serial da się odczytywać na różne sposoby. Dodatkowo można sięgnąć w ciekawe rejony muzyczne. Spróbujcie 🙂