Serial „Doctor Who” jest samograjem i fenomenem. Kolejne inkarnacja doktora (doktora czego?) przyciągają następne pokolenia widzów. Gdyby ktoś nigdy nie próbował doktora mniej więcej wie, czego się po nim spodziewać. Doctor Who wyrasta ze starego, klasycznego pnia fantastyki (raczej hard) – unaukowionego. Co ciekawe, nawet starsze odcinki mimo, że oglądają się dość ciężko nie zestarzały się aż tak w swoim przesłaniu. Nowsze oczywiście czerpią już z innego źródła miejskich legend i fascynacji czasem, niemniej pieprzniczki Dalekowie są i przewija się klimat zagrożenia, tak obecny we wszystkich produkcjach z lat 60.
Mamy Władcę Czasu lubiącego pomagać ludzkości (i naginać wiele zasad). Pan Doktor podróżuje z różnymi istotami (głównie ludźmi i raczej jednego rodzaju co dobrze o nim świadczy 😉 pokazując ogrom wszechświata, ciekawe momenty w historii (popisowa rola Churchilla) i wikłając się w rozmaite tarapaty związane oczywiście z paradoksami czasu.