Dzisiaj przygotowaliśmy dla was wilkołaki!
Czy możesz powiedzieć kilka słów o sobie?
Nazywam się Mateusz Michnowicz, jestem z rocznika ’91. Pochodzę ze Szczebrzeszyna (tak, dokładnie z tego miasteczka z wierszyka Brzechwy!), ale od 2010 roku mieszkam w Rzeszowie. Jestem po ogólniaku, skończyłem studia, po których mogę pracować jako nauczyciel informatyki i techniki, jednak na co dzień działam jako grafik w jednej z rzeszowskich agencji reklamowych.
Jaki rozpocząłeś przygodę z komiksem?
Jestem już z pokolenia „Kaczora Donalda” i serii „Gigant Poleca”. Pamiętam jak wspólnie z moją siostrą czekaliśmy, aż tata odbierze w zaprzyjaźnionym kiosku odłożony kolejny zbiór przygód Donalda i spółki. Po “Gigancie” pojawiły się historie z Asteriksem i Obeliksem, jednak te z czasem ustąpiły miejsca historyjkom publikowanym w Internecie. Codziennie po szkole zaglądałem na kultową już dla mnie stronę komiks.toplista.pl i sprawdzałem, czy pojawiły się nowe paski “Bug City”, “The Movie”, “Gamer9”, “Zmiana Epsilon” – a to tylko kilka przykładów! Masa ciekawych historii, która niestety powoli zanika wraz ze śmiercią platform, na których były publikowane.
Potem moje zainteresowania skręciły w kierunku informatyki, przez co komiksy na jakiś czas poszły w odstawkę.
Czy jesteś związany z Rzeszowską Akademią Komiksu? Może opowiedz coś o niej, skąd się wzięła i czym się w niej zajmowano?
Tak, na spotkania Akademii uczęszczam już od kilku lat, a dowiedziałem się o nich od mojego dobrego przyjaciela Karola. Poszedłem na pierwsze spotkanie, usiadłem z boku i słuchałem – już w pierwszej chwili dało się odczuć to, że znajdują się tam prawdziwi pasjonaci komiksu. Następnie zagadał do mnie Przemek Świszcz, autor komiksu Mieszko. Zapytał czy coś tworzę – nie miałem wtedy nic ze sobą, ale zobowiązałem się coś przynieść na następne spotkanie. I tak, z każdą kolejną wizytą w Wojewódzkim Domu Kultury wkręcałem się do Akademii, poznając nowe osoby i nowe komiksy.
Sama Rzeszowska Akademia Komiksu skupia w sobie zarówno czytelników, jak i twórców komiksowych, łącząc stare i młode pokolenie. Członkowie dzielą się swoimi komiksowymi odkryciami, a twórcy mogą liczyć na cenne uwagi warsztatowe od innych artystów. Prócz sekcji komiksowej działają w niej bloki mangi i anime oraz uniwersum Gwiezdnych Wojen. Co roku, w grudniu, RAK organizuje Podkarpackie Spotkania z Komiksem, na którym goszczą twórcy z całej Polski.
Pełną historię Akademii opowiedział kiedyś Jarek Ejsymont w formie wykładu online – jeżeli macie chwilę czasu, to polecam się z nią zapoznać na stronach Kultury Podkarpackiej! https://komiks.kulturapodkarpacka.pl/aktualnosci/rys-historyczny-rzeszowskiej-akademii-komiksu-oraz-warsztat-tworczy,art75/
Opowiedz nam o blogu i komiksie https://pierwiastekzciasta.blogspot.com/
„Pierwiastek z ciasta” (PzC) powstał w 2012 roku. W tamtym czasie zaczynało się coś, co nazwałem sobie “drugą falą” polskiego webkomiksu – co chwila pojawiały się nowe komiksowe blogi publikowane na platformie Blogspot. Pomyślałem sobie, że może to dobry moment, aby spróbować swoich sił jako twórca webkomiksu – nie być tylko biernym czytelnikiem. Kupiłem używany tablet graficzny i zacząłem przenosić wydarzenia ze swojego studenckiego życia na paski komiksowe, kompletnie nie mając pojęcia o rysunku. Nazwę na bloga wziąłem z powiedzonka, które z moim kolegą ze szkolnej ławki wymienialiśmy między sobą podczas lekcji matematyki. Dodałem też podpis “aperiodyczny komiks o specyficznym humorze” – nie chciałem się deklarować, że odcinki będą wychodzić systematycznie, bo wiedziałem że będę miał problemy z dotrzymaniem terminów. Nie chciałem sam sobie narzucać presji.
Po pewnym czasie znajomi ze studiów i z pierwszej pracy zaczęli kojarzyć, że tworzę takie rzeczy. Zaczęli coraz częściej dopytywać “kiedy kolejny pasek?”. Trochę mnie to irytowało, bo miałem wtedy w swojej głowie tysiące innych pomysłów i planów, które chciałem zrealizować, a tworzenie webkomiksu nie było na pierwszym miejscu. Jednak to ich zachęty oraz wsparcie ze strony Akademii zmotywowało mnie do dalszej pracy nad komiksem ogólnie. Zacząłem się rozkręcać, dodawać nowych bohaterów do PzC, rysować historie na podstawie własnych scenariuszy z zupełnie innymi postaciami – po prostu eksperymentować.
Od 2017 roku częstotliwość postów zaczęła spadać – dogoniły mnie sprawy dnia codziennego, a w tle już malowały się wstępne wizje stworzenia dużego, drukowanego komiksu. Pierwiastek musiał zejść na boczny tor i podobnie jak inne polskie webkomiksy powoli zaczyna pogrążać się w mrokach zapomnienia. Ale obiecałem moim Czytelnikom, że koniec “Pierwiastka” na pewno ogłoszę stosownym postem, więc na razie “PzC” jeszcze nie jest skończonym projektem.
Jaki był twój pierwszy komiks, który trafił do druku?
Z tego co pamiętam, był to komiks pt. „Virtual Reality”, który trafił do poznańskiego Darmozina, bodajże do pierwszego czy drugiego numeru. Krótka historyjka, w której bohater przez przypadek odkrywa, że całe jego dotychczasowe idealne życie działo się w wirtualnej rzeczywistości. Może to nie był odkrywczy scenariusz, ale redaktorzy uznali, że nadaje się do umieszczenia w zinie. Byłem z siebie naprawdę dumny, bo udało mi się przeskoczyć z Internetu do druku, co już samo w sobie jest fajnym osiągnięciem.
Gdzie jeszcze możemy zobaczyć twoje prace?
Jako że jestem przede wszystkim grafikiem wielozadaniowym (projekty logo, ulotek, wizytówek, skład DTP, projekty i kodowanie stron internetowych – oto moja codzienna praca), to większość mojego portfolio znajduje się w serwisie Behance. Co do rysunków, to niestety, ale nie ma ich wiele – cały swój wolny czas poświęcam na tworzenie komiksu, a nim nie ma się jak za bardzo chwalić, póki się go nie ukończy. Wiem, że muszę to zmienić i liczę na to, że po premierze drugiego albumu Wolfhunta złapię chwilę oddechu i w końcu odświeżę swoje stricte ilustracyjne portfolio. Na ten moment rysunkowe rzeczy wrzucam na mojego Facebooka i Instagrama – oba do znalezienia pod nickiem @hejmichno.
Jeżeli chodzi o komiksy, to w ramach odskoczni od moich wilkołaków, tworzę rysunki do scenariuszy Piotra Harmacińskiego (https://piotrekh.blogspot.com). Piotrek kiedyś napisał do mnie maila z zapytaniem, czy byłbym chętny na narysowanie czegoś. A że jestem człowiekiem, który nie odmawia jeżeli się go o coś poprosi, chętnie przystałem na tę propozycję! Wynikiem naszej współpracy były komiksy opublikowane w Darmozinie oraz w Cemęcie.
Czy interesujesz się kulturą ludową?
Oj, do etnografa baaardzo mi daleko 😀 Tutaj w zakresie moich zainteresowań jest jedna wąska ścieżka, a dokładniej rzecz biorąc ta związana z całą upiorna menażerią w którą wierzyli nasi pradziadowie. Przygotowując się do tworzenia świata Wolfhunta zebrałem mnóstwo książek – w tym też te z czasów PRL – które poruszają zagadnienia z tej tematyki. Jedną z takich pozycji jest „W kręgu upiorów i wilkołaków” Bohdana Baranowskiego – to w niej znalazłem wierzenie, które posłużyło mi do stworzenia własnego wariantu wilkołactwa, zupełnie innego niż ten zaszczepiony w popkulturze.
Jaka jest historia powstania Wolfhunt. Zguba?
Pierwotnie Wolfhunt był… książką! Mniej więcej w tym samym okresie co zacząłem rysować “Pierwiastka…”, w moje ręce trafił “Front burzowy” Jima Butchera, który pochłonąłem w dwa dni. Bardzo spodobał mi się ten koncept “fantasy w mieście” i chciałem coś takiego przenieść na polski grunt. Stwierdziłem, że napiszę taką książkę, jaką ja sam chciałbym przeczytać. I tak, zamiast maga na głównego bohatera wziąłem wilkołaka – tu inspiracją była manga “Paradigm Shift” autorstwa Dirka Tiede, którą wtedy śledziłem online (swoją drogą, też w klimatach wilkołaczo-policyjnych). Książkę nazwałem roboczo “Wilcza pogoń”, a że po angielsku wszystko ładniej brzmi to “Wilcza pogoń” stała się “Wolf Huntem”. Mignął mi wtedy też pomysł na komiks – zrobiłem nawet kilka szkiców, oceniłem jakość tych rysunków, po czym stwierdziłem że szkoda zepsuć opowieść warstwą graficzną, z której nawet ja byłem niezadowolony. Zatem wróciłem do tworzenia mojego uniwersum – czyli zbierania informacji z książek o tematyce likantropii i zapisywania gór notatek.
Planując Wolfhunta chciałem, żeby ten świat był trochę na przekór ogólnie przyjętym koncepcjom. Jednym z takich przykładów jest sposób stania się wilkołakiem – zamiast przez ugryzienie, to “u mnie” człowiek mimowolnie przyjmuje wilczą duszę, która “przeskakuje” z innego człowieka lub wilka. To właśnie ten motyw zaczerpnąłem ze wspomnianej wcześniej książki Baranowskiego.
Tygodnie i lata mijały, wolne popołudnia spędzałem albo w programie graficznym albo w edytorze tekstu, aż ostatecznie w 2017 roku książka była ukończona. Wydrukowałem kilka maszynopisów, wysłałem do paru wydawnictw i czekałem na odpowiedź. Ta jednak nie przychodziła, a jeżeli już, to była negatywna.
Byłem nieco załamany, bo to oznaczało, że kilka lat pracy poszło na marne. Aż jeden ze znajomych, który otrzymał maszynopis stwierdził, że pojawiający się w epilogu wątek w postaci “propozycji pracy w policji dla głównego bohatera – wilkołaka” brzmi ciekawie.
Wróciła we mnie nadzieja, że być może nie wszystko stracone. Podjąłem decyzję – trzeba stworzoną historię zaorać i napisać ją od nowa, zostawiając część bohaterów i główne zasady jakie panują w tym świecie. Jednocześnie z tyłu głowy pamiętałem o “Paradigm Shift” i wiedziałem, że moja historia musi kompletnie różnić się od tamtej. Po kilkunastu dniach coś mnie podkusiło, żeby spróbować narysować testową planszę komiksową do tworzonej historii. Byłem zadowolony z efektu – nie było idealnie, ale dla mnie było bardzo dobrze! To wtedy postanowiłem, że “Wolfhunt” będzie komiksem, a historia będzie działać na zasadzie 1 album = 1 sprawa, z pewnymi wątkami przeplatającymi się wątkami w tle. Podobnie, jak ma to miejsce w serii “Akta Dresdena” Jima Butchera, od której wszystko się zaczęło.
W ostatni dzień grudnia 2020 roku, po zbiórce crowdfundingowej, światło dzienne ujrzał komiks “Wolfhunt. Zguba”. Opowieść o wilkołaczycy, która będąc policyjną tropicielką osób zaginionych, na prośbę swojego szefa bierze “na boku” sprawę odnalezienia brata koleżanki jego córki.
Kim są bohaterowie komiksu?
Główną bohaterką komiksu jest Leokadia “Lea” Szykut – dwudziestoparolatka, która kilka lat wcześniej przez przypadek przyjęła do swojego ciała wilczą duszę, tym samym stając się jej Nosicielką. Zyskała dzięki temu wilkołacze zdolności, ale kosztem tego było życie jej rodziców, których zaatakowała podczas pierwszej pełni. Lea jest ambitna i trochę narwana, przez co czasami działa instynktownie. Jest też najlepszą tropicielką, jaką dysponują służby na Podkarpaciu. Posiada wyjątkowo czuły zmysł węchu, nawet w dzień, który musi tępić zapachem tytoniu. Prócz pracy jako tropicielka, Lea jest kelnerką w pubie “Konkret”.
Pierwsze szkice bohaterów
Drugim bohaterem komiksu jest Błażej Jarczuk – student geodezji, który jest Nosicielem od niedawna. Lea była świadkiem Przeskoku wilczej duszy u Błażeja, dzięki temu pierwsza przemiana studenta odbyła się w kontrolowanych warunkach. Błażej jest bystry, ale też znacznie ostrożniejszy w swoich działaniach. Do nieznanego mu świata powoli wprowadza go Lea, odkrywając przed nim kolejne tajemnice, związane z Nosicielstwem.
Lea i Błażej są podopiecznymi Inicjatywy Wolfhunt. Celem tej grupy jest odnajdowanie wilkołaków, a następnie ich przeszkolenie do pracy w służbach mundurowych – z możliwością dołączenia do danej formacji lub pracy jako niezależnych konsultantów. W zamian Inicjatywa oferuje opiekę na czas przemian oraz utrzymuje cały fakt istnienia likantropii w tajemnicy, na wypadek, gdyby któryś z jej podopiecznych “zaszalał”.
Czy można Leę i Błażeja nazwać superbohaterami polskiego komiksu?
Hmm… Bohaterami tak, ale z przedrostkiem “super-” jeszcze bym się wstrzymał. To że mogą częściowo przybrać wilcze atrybuty i odnajdują zaginionych ludzi jeszcze nie czyni ich superbohaterami dla całego społeczeństwa – raczej tylko dla rodzin osób, których bliscy zostali przez nich odnalezieni. I poza tym, brakuje im wypasionych, charakterystycznych strojów, które są zarezerwowane dla superbohaterów – a zielona kamizelka taktyczna taka niestety nie jest 😉
Czemu akurat Bieszczady, poszukiwania ludzi i wilkołaki?
Jeżeli chodzi o Bieszczady, to tutaj muszę cię zaskoczyć – w moich komiksach niewiele się tam dzieje. W pierwszym albumie fabuła toczy się w mieście, w drugim albumie co prawda pojawiają się te góry, ale wyłącznie w retrospekcji Lei przez dwie, trzy strony. Wiele osób słysząc “Podkarpacie” od razu ma przed sobą widoki połonin, więc idąc tutaj trochę na przekór starałem się nie wplatać mocno tych terenów do mojej historii. Akcja kolejnych komiksów wróci już na tereny miejskie i podmiejskie Rzeszowa – moim zdaniem lokalizacji idealnej na tło dla wilkołaczej historii. Gęsto zabudowane nowoczesne centrum, tereny przemysłowe na północy, senne osiedla na wschodzie i tereny leśne na południu – Rzeszów to taka metropolia w skali mini, gdzie do każdego z tych miejsc dotrzesz w 15 minut samochodem. Poza tym – jest tutaj dzielnica Wilkowyja.
Co do poszukiwań ludzi i wilkołaków – w tym przypadku jest to taki rodzaj działań, w których, moim zdaniem, potencjalna osoba skażona likantropią sprawdziłaby się idealnie – oczywiście zakładając, że taka osoba umie kontrolować swoje instynkty. Szybkość, zwinność, wyostrzone zmysły i możliwość komunikacji z drugim człowiekiem poprzez mowę – te cechy przebijają zwykłe psy tropiące.
Trzeba też pamiętać, że Inicjatywa Wolfhunt to nie tylko poszukiwania – w tym świecie inni Nosiciele działają też tam, gdzie wilkołacze cechy sprawdzą się do pomocy innym. Lei i Błażejowi akurat przypadła rola tropicieli.
Wydałeś minihistorię Kryptonim Wolfhunt. Czy komiks jest dostępny? O czym opowiada?
Kryptonim Wolfhunt jest małym spin-offem głównej serii, który powstał na potrzeby Festiwalu Komiksu w Łodzi w 2022 roku. Pierwotnie w tym czasie miała odbyć się premiera drugiego albumu Wolfhunta, ale mimo zarywania nocek, w okolicach maja, czerwca stwierdziłem, że zwyczajnie nie wyrobię się. Nie chcąc jechać z pustymi rękoma, postanowiłem rozwinąć to, co do tej pory było zapisane wyłącznie tekstem jako “Historia Inicjatywy” w dodatku do pierwszego albumu.
“Kryptonim” dzieje się w czasach II Wojny Światowej i przedstawia ocalonego z masakry żołnierza, który składa dowództwu raport z akcji “Wolfhunt”. Jej celem była likwidacja oddziału tworzącej się nazistowskiej partyzantki “Wehrwolf”, ale coś poszło nie tak…
Komiks w tym momencie jest dostępny w sprzedaży tylko podczas festiwali komiksowych, ze względu na mały nakład. W przyszłości będę chciał go wydać w formie zbiorczej z innymi mniejszymi komiksami z uniwersum Wolfhunt, które mam w planach.
Na wspieram.to trwa akcja mająca na celu wydanie drugiego tomu Wolfhunt. Co będzie zawierać?
W drugim albumie zatytułowanym “Wolfhunt. Ucieczka” przedstawiona jest akcja poszukiwawcza, w jakiej uczestniczą wilczy tropiciele. W tym albumie opuszczamy Rzeszów i udajemy się w okolice Sanoka, gdzie rozpoczynają się poszukiwania małej dziewczynki, która uciekła rodzicom prosto do lasu. To co bohaterowie odkryją podczas – zdawać by się mogło – swoich normalnych działań, doprowadzi ich do podjęcia pewnych decyzji, których konsekwencje będą dla nich znaczące w przyszłości.
Historia liczy 60 stron i jest to o 12 stron więcej niż miał poprzedni album. Komiks jest w pełnym kolorze, aktualnie trwa jego ostateczne graficzne szlifowanie (cienie, onomatopeje) zanim trafi do korekty. Chcę, aby komiks był już dostępny na 12. Krakowskim Festiwalu Komiksu w marcu tego roku.
Podstawowym celem zbiórki jest kwota 4000 PLN, która pozwoli na druk komiksu w nakładzie 200 egzemplarzy. Koszty druku w drukarni, z którą współpracuję niestety wzrosły przez dwa lata, także każda złotówka ze zbiórki bardzo mi pomoże w opłaceniu tego rachunku. Mam też cichą nadzieję, że ten podstawowy próg zostanie przekroczony, przez co komiks zyska kolejne strony materiałów dodatkowych!
Jakie bonusy czekają na donatorów?
Wspierając kampanię można liczyć między innymi na takie nagrody jak pakiet printów formatu A6 nawiązujących do scen filmowych wilkołaczych klasyków, drukowany mini-poradnik “Co robić, jak zgubisz się w lesie” który ostateczny kształt będzie konsultowany z emerytowanym ratownikiem GOPR, bawełnianą torbę z autorskim wilczym motywem czy nawet podręczny Zestaw dla Zagubionego w Lesie, który pozwoli przetrwać czas oczekiwania na służby ratunkowe! Planując nagrody, zawsze staram się, aby jakoś nawiązywały do tematu komiksu.
W momencie odpowiadania na to pytanie, są jeszcze dostępne limitowane pakiety które oferują czarno-białe odręczne rysunki mojego autorstwa, co jest rarytasem samym w sobie, bo jestem człowiekiem, który 95% swoich prac tworzy cyfrowo.
Są też dodatkowe cele, po których przekroczeniu w komiksie pojawią się ilustracje moich znajomych z Rzeszowskiej Akademii Komiksu – między innymi Przemka Świszcza, Aleksandry Basak czy innych artystów – ale kogo dokładnie, to już zdradzę po osiągnięciu kolejnych progów.
Czy planujesz kolejne komiksy? Jaka będzie ich tematyka, bohaterowie, sceneria?
Oczywiście! Historia Lei i Błażeja jest planowana na 5-6 albumów, a w mojej głowie już siedzi kilka następnych pomysłów – od kolejnych mniejszych spin-offów rozszerzających uniwersum Wolfhunta, aż na klasycznej opowieści fantasy kończąc. To wszystko jednak jest uzależnione od dwóch czynników – wolnego czasu i cierpliwości mojej żony do tego, że znikam za ekranem monitora na długie godziny 😉
Gdzie można śledzić postęp twoich prac nad komiksami? Blog, fanpejdż, inne profile?
Myślę, że Facebook i Instagram są do tego najlepszymi narzędziami. Na obu portalach można mnie łapać pod nickiem @hejmichno oraz @wolfhuntkomiks. Natomiast jeżeli ktoś chce sprawdzić jak realizuje się w innych gałęziach grafiki, polecam obserwować mój profil na behance.net/mmichnowicz
Można mnie też spotkać na spotkaniach Rzeszowskiej Akademii Komiksu, a także niektórych komiksowych festiwalach, chociażby w Łodzi. Ale wtedy nie trzeba mnie śledzić – można śmiało podejść i zagadać. Nie gryzę!
Jak oceniasz kondycję polskiego webkomiksu? Na kogo warto zwrócić uwagę. Jakie serie i tytuły dodać do ulubionych?
Od czasu kiedy zająłem się Wolfhuntem jestem do tyłu z papierowymi komiksami, nie mówiąc już o tych internetowych! Ostatnim, jaki wyrywkowo śledziłem, był amerykański webkomiks „Scurry”, który opowiada o przygodach małej myszki w świecie, w którym ludzie nagle zniknęli. Ten jednak zakończył się w 2020 roku.
Wylatując z tego webkomiksowego obiegu ciężko mi ocenić jego kondycję. Trzymając się tej „wodnej” terminologii, kusi mnie, żeby stwierdzić, że aktualnie jest on w fazie „odpływu”. Kolejne pokolenie twórców trochę bardziej dorosło, zmieniły mu się priorytety w życiu. Nawet teraz przeglądając moje polecane komiksy, których linki umieściłem na „Pierwiastku…”, to tylko 7 z 26 zostało zaktualizowanych w ciągu ostatniego roku – dla reszty albo linki są nieaktywne/strony zostały usunięte, albo seria została zakończona, albo sam blog został porzucony po kilku paskach.
Nowe pokolenie twórców webkomiksów zdaje się być mniejsze od mojego – może dlatego, że młodym łatwiej jest nagrać prosty filmik z wygłupami do społecznościówki niż poświęcić godziny na naukę rysunku, aby zaprezentować coś trwalszego dla świata (zabrzmiało trochę jak narzekania starego dziadka, ale w mojej ocenie tak jest).
Zmieniają się też metody publikacji komiksów. Blogi, które samemu trzeba było ogarnąć wygląd itd., teraz są porzucane na rzecz gotowych, dedykowanych platform – Webkomiksy.pl jest tego fajnym przykładem. Znajdują się tam serie komiksowe, które śledzą dziesiątki, jeśli nie setki osób. Różne style, różne klimaty, różne sposoby opowiadania historii. Chcę uniknąć polecania konkretnych profili – sądzę, że każdy powinien przejrzeć wszystkie pozycje i liczyć na to, że znajdzie tam coś dla siebie. To odkrywanie czegoś nowego samo w sobie jest frajdą jeżeli chodzi o webkomiksy!
Jedynym minusem takich platform może być brak stałej sekcji “polecane”, w której artyści mogliby podawać linki do stron innych artystów. Brakuje mi tego, bo dawniej skacząc tak z linka na link można było odkryć ciekawe komiksowe perełki.
Masz do dyspozycji milion dolarów i zlecenie na komiks. Co robisz?
Spłacam hipotekę, inwestuję pieniądze tak, aby mieć gwarantowany stały miesięczny dochód i dopiero wtedy biorę się za tworzenie komiksu 😀
Oczywiście, takie zlecenie zależy też od scenariusza – czy miałby to być mój własny, czy miałbym zilustrować czyjąś historię? Jeżeli ta druga opcja, to ten scenariusz musiałby mi przypaść do gustu – niezależnie od otrzymanych pieniędzy, nie byłbym w stanie narysować czegoś, co jest sprzeczne z moim kompasem moralnym.
Czy masz swoich mistrzów komiksowych? Jeśli tak, to jakie nazwiska wymienisz, cykle i serie?
Bezapelacyjnie moim numerem jeden jest Don Rosa i jego “Życie i czasy Sknerusa McKwacza”. W 2000 roku trafił w moje ręce i mimo tego, że miałem 9 lat, byłem nim zachwycony! To nie były kolejne, grzeczne i wygłaskane kaczki, jakie znałem, o nie! Ukazanie przygód Sknerusa to jedno, ale też pokazano ciągłość wydarzeń oraz to, że czas również się jego tyczy; że z każdą stroną McKwacz starzeje się, że nowe postacie się pojawiają a stare odchodzą – to było dla mnie coś nowego. No i te rysunki oraz minihistoryjki, które działy się w tle kadrów – coś wspaniałego!
Z innych serii to “Blacksad” duetu Canales i Guarnido – przepiękna graficznie seria, poniekąd też mnie trochę zainspirowała do stworzenia Wolfhunta. Również lubię “Indyjską włóczęgę” tego samego autora rysunków.
Jeżeli chodzi o superbohaterów to jestem fanem serii “Invincible” Kirkmana. I nie można oczywiście zapomnieć o Usagim Yojimbo!
Dzięki za odpowiedzi i powodzenia w kolejnych produkcjach, nie tylko Wolfhunta!
Przeczytaj również: