Czy możecie się przedstawić?
Możemy: Bartek, Kuba i Paweł.
Kuba – z fantastyką związany jestem od wczesnej młodości – mama podrzucała mi komiksy (np. Szninkla (sic!), Thorgala czy Jak powstaje woda sodowa), później Tolkien, Atari i bardzo stare numery Fantastyki, gdzie widziałem pierwsze opisy orków żywcem wyciągnięte z podręcznika do WFRP. Długo grałem w erpegi, głównie jako MG, aktualnie trochę gram w Oldhammera i czasem w jakieś plansze.
Bartek – jestem przyjacielem Kuby od siódmego roku życia. Chcąc nie chcąc zostałem wciągnięty w świat fantastyki. Najpierw podstępem podsunął mi Thorgala i inne komiksy. Potem odpłynąłem w świat Conana Barbarzyńcy. W międzyczasie Kuba przekonał mnie, że istnieje też inna fantastyka np. Tolkien.
Potem gdzieś w siódmej, może ósmej klasie, namówił mnie do gry w erpegi. Były to Kryształy czasu i sesja, w której na początku wszystkich zjadł jeden pies (na sesji powtórnej każdy kupił psa i jakoś poszło).
Potem był Warhammer, Cthulhu, Cyberpunk itd. Po latach, gdy zaczął się okres pierwszego klubu fantastyki, nie dało się z nim pogadać, bo mówił non stop o statystykach i takich innych bzdurach, no i…, tak kupiłem armię Leśnych Elfów i zaczęła się era gier bitewnych.
Paweł – z fantastyką od zawsze – kto pamięta lata 90. ubiegłego wieku ten ma wdrukowany kod do Magii i Miecza aka Talizmana. W klubie jestem za sprawą Kuby i fotografii, i tak od kilku lat zabawa głównie w bitewniaki.
Czy znacie historię fandomu w Mielcu?
Kuba – fandomu w sensie historii klubów fantastyki – znam ją od końca lat 90., choć wiem, że wcześniej istniał klub miłośników fantastyki skupiony głównie na literaturze – o nim niestety nie wiem praktycznie nic więcej.
Jaka jest historia Mieleckiego Klubu Fantastyki Lewa Flanka?
Kuba – od 2010 opiekujemy się klubem Lewa Flanka, który powstał na gruzach Mieleckiego Klubu Fantastyki. MKF, w którym aktywnie działałem, powstał na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych. Specjalne słowa uznania należą się za tamten czas koleżance Iwonie, która mocno animowała klub – powstała wówczas biblioteka, graliśmy sporo w WFB i MtG.
W 2010 na początku po MKF było tylko stare forum i opuszczony klub w SDK przy Kusocińskiego 13A. Wówczas z Bartkiem (którego starałem się odciągnąć od pracoholizmu) otworzyliśmy za porozumieniem nowy klub fantastyki – na pierwsze spotkanie przyszło, jeśli mnie pamięć nie myli, ponad 40 osób (!).
Postawiliśmy na bitewniaki, zwłaszcza WFB, Lewa Flanka ukonstytuowała się i tak trwamy w nowej formie ponad 13 lat 🙂
Bartek – moja żona dowiedziała się, że tam, gdzie był kiedyś klub, już nikt nie przychodzi i jest plan zaadaptowania piwnicy na magazyn. Niewiele myśląc potuptałem do mojego przyjaciela wiedząc, że kiedyś był emocjonalnie zaangażowany w ten projekt. No i mu zaproponowałem, że może by coś wykombinować i reanimować klub. Na drugi dzień byliśmy u kierowniczki a potem już poszło. Było wiele pomysłów – gry bez prądu, miejsce dla dzieciaków tych młodszych i starszych. Myślałem też o miejscu dla moich pociech i cicho liczyłem, że odnajdą tam cząstkę naszego świata. Dla mnie było to też wyrwanie z pracoholizmu.
Skąd się wzięła nazwa Lewa Flanka?
Kuba – było takie burzliwe spotkanie, gdzie padały absurdalne pomysły z gatunku Widelec czy Kaloryfer, ale ostatecznie postawiliśmy na taktyczno-strategiczne zacięcie klubowiczów z uwzględnieniem politycznej wrażliwości ;}
Bartek – nie burzliwa dyskusja, a oddolna impreza. Nazwy sypały się jedna za drugą, a słowo Lewa Flanka rzucił Mateusz, młodszy brat Kuby.
Jak zmieniał się klub przez okres swojej działalności?
Kuba – w ciągu ostatnich paru lat pojawiło się sporo klubowiczów w wieku 18+ , którzy raczej odeszli od gier bitewnych. Dziś 75% to plansze i co mnie prywatnie cieszy erpegowcy.
Bartek – na początku była to zatęchła piwnica, potem była uporządkowana zatęcha piwnica, potem była to nasza piwnica. Potem była pandemia i wymieniliśmy z Pawłem, Qbą, Januszem i Marcinem linoleum na płytki. Potem goście od 40. zamontowali ledy, regały. Wiele godzin spędziła tam Iwona na tworzenie makiet itd. Potem ja przejąłem tą pałeczkę i godzinami robiłem blaty, a teraz Paweł godzinami tam majstruje. Można tam spędzić naprawdę dużo czasu na grze, ale trzeba też poświęcić sporo pracy. Bez tego by nie istniał.
Paweł – kto grał kiedyś w erpegi teraz do nich wraca. Co do bitweniaków to dość trudny temat – nowi gracze. Faktycznie ostatnio pojawiło się sporo graczy bardziej związanych z grami planszowymi. Dzięki temu w klubie cały czas jest spory ruch. Niestety, spora część z nowych klubowiczów z „fantastyką” jest dość luźno związana, co też przekłada się na większą popularność gier euro niż ameritrash.
Kto jest odpowiedzialny za logo i co zmieniało się na przestrzeni lat?
Bartek – logo to wkład mojej żonki i mój. Mamy kolegę – Krzyśka Bryneckiego, plastyka, który studiował z moją żoną Agatką. Krzysiu stworzył parę wersji loga a tę, którą mamy, wybraliśmy z Qbkiem. Bo wszystkie decyzje podejmowaliśmy konsultując się ze sobą. Krzysiu dopieścił tę, którą wybraliśmy i do tej pory jest w niezmienionej wersji. Gdy robiliśmy pierwsze koszulki na turnieje jedną zrobiliśmy Krzysiowi – dobry z niego człowiek, nic więcej nie chciał. Cieszył się że wsparł kolegów zakręconych na punkcie fantastyki
Kuba – jak Bartek szczegółowo opisuje logo od tamtego pomysłu nigdy się nie zmieniło i myślę, że się nie zmieni.
Natomiast w klubie zmieniła się przede wszystkim… średnia wieku.
Kiedyś była tu głównie młodzież licealna i ludzie przed 30. rokiem życia. Cóż – dziś coraz częściej widać siwe włosy. No i oczywiście gry. Gdy dołączyłem do Mieleckiego Klubu Fanatastyki był WFB, MtG. Później krótki czas królował karciany LotR. Po wskrzeszeniu klubu z naszej inicjatywy (mojej i Bartka) nastąpił długi czas, gdy prawie cały klub grał w WFB.
Z czasem pojawiła się 40. i inne bitewniaki. Klub coraz bardziej się dywersyfikował – dziś mamy około 20-30 regularnie odwiedzających klub „lewoflankowców”.
Gdzie się spotykacie?
Kuba – mamy do dyspozycji piwnicę przy Spółdzielczym Domu Kultury w Mielcu przy ulicy Kusocińskiego 13A. Dzięki uprzejmości kierowniczki mamy całkiem niezależny lokal z podstawowymi sanitariatami, który sami remontowaliśmy. Przytulne miejsce, przyjazne freakom i nerdom.
Ponadto, jeśli zamarzymy sobie turniej, mamy możliwość zorganizowania dość dużej imprezy w salach głównego budynku – sali widowiskowej itp. Robiliśmy turnieje i dni otwarte.
Skupiacie się głównie na bitewniakach?
Kuba – już od dawna nie.
Bartek – przy koledze się nie da, zawsze jakaś idea w kieszeni kiełkuje, a potem jak huragan pochłania wszystko.
Czy organizujecie eventy, turnieje, konwenty?
Kuba – wraz z odejściem od Oldhammera wielu graczy nasza aktywność w tej kwestii spadła. Niemniej jednak od czasu do czasu klubowicze robią tury w jakieś inne bitewniaki.
Bartek – wszystko się zmienia – swego czasu robiliśmy cykliczne turnieje w WFB – Hetera (w okolicach 8 marca), mikołajkowy. Nasze żony robiły tosty i staraliśmy się o dobrą, rodzinną atmosferę.
Kuba – w tym roku nie zorganizowaliśmy żadnego turu – ale koledzy od czasu do czasu organizują ligę w jakieś plansze (ostatnio Scythe), wcześniej dość dużo było grane w Blood Bowla figurkowego.
Paweł – w tym miesiącu planowany jest kameralny turniej w Songa. Większe turnieje w bitewniaki powoli odchodzą w zapomnienie w mniejszych ośrodkach.
Czy dzięki działalności w stowarzyszeniu, ktoś zaczął tworzyć – YT, książki, gry?
Kuba – tak – na YT i Insta niejaki @tenpanmateusz. Wiem, że powstawały oddolnie jakieś gry planszowe, ale chyba nie ujrzały światła dziennego.
Byliście częścią Forum Ściany Wschodniej?
Kuba – tak – przez jakiś czas z inicjatywy Iwony.
Jak przetrwaliście pandemię?
Kuba – bardzo dobrze! Wykonaliśmy w bardzo limitowanej ekipie remont klubu, a zaraz po tym wjechały do nas plansze i nowi gracze.
Bartek – pisałem wyżej – wykonaliśmy wówczas potajemnie remont.
Gdzie szukać informacji o waszej działalności?
Kuba – jesteśmy aktywni głównie na feju.
Kto może do was dołączyć?
Kuba – każdy – przyjmujemy nawet mugoli.
Bartek – nawet wariaci się zdarzali.
Paweł – sami wariaci.
Dzięki za wywiad i powodzenia w dalszym rozwoju Klubu!