Jak oceniasz kondycję komiksu w Polsce?
Jeśli chodzi o podaż komiksów – to bardzo dobrze. Mamy dużo tytułów z wielu europejskich rynków, z USA, Japonii, z wielu kultur. Polski czytelnik jest bardzo otwarty na komiksy różnej formy i treści, na różne rodzaje twórczości autorów z różnych regionów świata.
Brakuje mi tylko komiksów klasycznych, takich jak: „Prince Valiant” Hala Fostera, „Steve Canyon” Miltona Caniffa, czy „Rip Kirby” Alexa Raymonda. To tak, jakby osoba interesująca się historią kina nie znała filmów Alfreda Hitchocka czy Franka Capry.
Jeśli chodzi o popyt, to jest on mniejszy, w zasadzie czytelnicy często deklarują, że chcieliby kupić więcej komiksów, niż ich na to stać. Dlatego komiksy powinny być w większej ilości kupowane przez biblioteki.
Jeśli chodzi o autorów – w mojej ocenie jest słabo. I to praktycznie od wielu lat. Tworząc komiks czy pisząc o komiksie możesz tylko dorobić do innego zarobkowego zajęcia. Jak na tak duży rynek sprzedaży, to dziwne, że tak mało jest polskich twórców, tworzących na nasz rynek, którzy zarabiają na swojej pracy.
Czy przybywa wydarzeń poświęconych komiksowi?
Tak, i to bardzo dobre zjawisko. Powstaje wiele lokalnych imprez.
Co sądzisz o Dyskusyjnych Klubach Komiksu? Czy jest to dobra forma rozwoju tej dziedziny rozrywki?
Bardzo dobra. Dyskusyjne Kluby Komiksowe łączą osoby z pasją czytania komiksów. W tym nawet nie chodzi o sam komiks, ale o wspólnotę przeżyć czytelników. To bardzo fajna inicjatywa, o ile jest skierowana do młodych ludzi, pozwalająca im na nawiązywanie ze sobą kontaktów, rozmowę, wyjście z domu, porzucenie na jakiś czas smartfona.
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że żyjemy w Złotej Erze Komiksu?
To zależy co rozumiesz pod hasłem Złota Era Komiksu. Jeśli zdefiniujemy ją jako okres, w którym powstały najciekawsze komiksy, gdy komiks był popularny, okres, gdy wychodziły popularne cykle, gdy istniała komiksowa prasa, gdzie był komiksowy ferment twórczy – to dla mnie taki okres to lata 1977-1987 – w całej Europie.
Na polskim rynku istnieje kilka magazynów poświęconych komiksowi – Relax, Komiks i My, Zeszyty Komiksowe. Czy nie jest za tłoczno?
Nie wydaje mi się. W tym rzecz, żeby było tłoczno, czym czegoś więcej, tym lepiej. W ilości jest siła, wśród wielu tworzących rysowników, wśród wielu piszących o komiksie, częściej rodzą się talenty. Ludzie wzajemnie się inspirują, nakręcają, rywalizują. Dla uprawiania sztuki i w ogóle działania w każdej dziedzinie, istotny jest ferment, energia, którą wnosi wiele osób uczestniczących na rynku. Samemu jest zawsze trudniej. Z kolei nasze magazyny komiksowe, które wymieniłeś „Relax”, „Komiks i My”, „Zeszyty Komiksowe” skierowane są do innych odbiorców. O konkurencji to chyba możemy mówić tylko w przypadku dwóch „Relaxów”.
Jak wygląda wybór komiksów do magazynu – czy jest duża selekcja materiału?
Opieram się głównie na znanych mi twórcach, którym proponuję współpracę. Szczerze mówiąc praktycznie nie dostajemy komiksów z zewnątrz – a jeśli już to są to śladowe propozycje. Nie ma więc za bardzo selekcji.
Powód jest m.in. taki, że druk w komiksowym magazynie jest przez twórców postrzegany jako nieatrakcyjny; większość z nich woli od razu zadebiutować z albumem/zeszytem. Dlatego widząc to, zdecydowałem, że czasem drukujemy fragmenty projektów komiksów jak: „Exist” Moniki Laprus-Wierzejskiej czy „Futuro Darko” Krzysztofa Nowaka, by im pomóc już w dalszej drodze; myślę że dzięki temu artyści ci stali się bardziej rozpoznawalni. Co ważne, o druku wspomnianych artystów zadecydowały prace, jakie pokazali w necie. Taka więc rada – że warto zamieszczać swe prace w sieci; często w ten sposób wydawcy trafiają na twórców.
Wydaliście komiks Ixbunieta. Czy czeka nas seria o długości porównywalnej z Thorgalem Rosińskiego?
Bardzo byśmy chcieli. No ale, o tym zdecydują czytelnicy.
Czemu zdecydowaliście się na historię w Mezoameryce?
Zastanawiałem się nad napisaniem serii kostiumowej, płaszcza i szpady (coś jak powieści R. Sabatiniego, które czytałem w dzieciństwie), z jakimiś rodzinnymi tajemnicami do odkrycia. Myślałem o polskiej historii, o piratach, odkrywaniu Afryki itd. Bardzo chciałem, żeby w komiksie bohaterowie posługiwali się białą bronią, ale aby czasy bardziej współczesne, nie chciałem sięgać w średniowiecze. I wtedy przypomniałem sobie, że Krzysztof jeszcze w liceum plastycznym rysował komiks o konkwistadorach pt. „Los Lobos”. Jego fragmenty opublikowane były w fanzinie „Kontra”. Pomyślałem, że konkwistadorzy to świetny pomysł na komiks przygodowy.
Czy będzie kontynuacja?
Tak, będzie kontynuacja – w przyszłym roku Krzysztof będzie rysował część drugą. Mamy na razie pomysł na trzy albumy; w których dokończymy przygodę Cataliny-Ixbuniety wśród konkwistadorów.
Jak zachęcisz osobę kompletnie zieloną w komiksach do sięgnięcia po „Ixbunietę” i magazyn?
„Ixbunieta”, to komiks, którego bohaterką jest odważna dziewczyna, mistrzyni szpady/rapiera. Dziewczyna marzy o wielkiej przygodzie. Dlatego postanawia wziąć udział w wyprawie awanturników, którzy szukają skarbu Majów. W retrospekcjach to także historia jej rodziców – konkwistadora Diego i indiańskiej księżniczki Cihual. Ixbunieta będzie się musiała zmierzyć z zagadką śmierci swego ojca. To klasycznie rysowany komiks, realistyczną kreską, przez Krzysztofa Wyrzykowskiego, do mojego scenariusza.
„Komiks i My” – drukujemy komiksy takich mistrzów polskiego komiksu jak Krzysztof Wyrzykowski, Jerzy Ozga, Jacek Michalski, Grzegorz Weigt. Ich prace to często kawał historii polskiego komiksu.
Przypomnieliśmy m.in. pełną wersję „Księgi miecza” Jerzego Ozgi, oraz „Muskulatora kontra dr Lisowski” Jacka Michalskiego – czyli komiks, który zdobył w latach 90. Nagrodę TM Semic na polskiego superbohatera. Po raz pierwszy pokazaliśmy „Cyberoida” Andrzeja Krawczyka i Janusza Onufrowicza, który spokojnie mógłby być ozdobą komiksów retro z „Metal Hurlant”.
Debiutował u nas Marek Baranowski z postapo „Lucja”. Coraz większą karierę robi znany z naszych łamów Krzysztof Nowak (z autorskim „Futuro Darko”), ostatnio jego komiks był we francuskim „Metal Hurlant”. Drukowaliśmy też pracę, która wzbudziła duże emocje w niektórych środowiskach, czyli „Lirnik” Jakuba Kijuca, do mojego scenariusza. Drukowaliśmy teologiczną SF Piotra Promińskiego. To na naszych łamach zadebiutowała w odcinkach przygodowa „Ixbunieta” – dziś wydajemy ją w albumach. Czyli druk w magazynie nie zamyka drogi do albumu. Niedługo na naszych łamach ukaże się fragment projektu Roberta Konsztata, nad którym artysta pracuje ponad dwa lata. Logo i layout naszego magazynu zaprojektował znany rysownik Hubert Czajkowski. Kilka tekstów publicystycznych zamieścił u nas Paweł Chmielewski. Ja zajmuję się projektowaniem i redagowaniem kolejnych numerów, piszę wstępniaki, dłuższe teksty, scenariusze. Nie sposób wymienić wszystkich naszych autorów.
Drukujemy shorty i nowele – zrezygnowaliśmy z albumów w odcinkach (jeśli już są to tylko fragmenty – projekty albumów). Piszemy też sporo o historii polskiego komiksu. Przygotowałem też specjalny numer retro z historyjkami obrazkowymi z XIX wieku, w który włożyłem sporo pracy. Chcielibyśmy poszerzyć grono naszych autorów oraz czytelników. Zapraszamy do lektury archiwalnych numerów! Magazyn nie jest drogi, a frajdy z lektury jest, myślę sporo.
Czy czasopisma komiksowe w Polsce mają szansę się odrodzić, czy pozostaną niszą w niszy dla fanów?
Myślę, że sens wydawania komiksowego magazynu jest tylko wtedy, gdy publikuje on prace polskich autorów i pisze przede wszystkim o polskim komiksie. Taki był np. „Produkt” – chyba najgłośniejszy dotąd polski komiksowy magazyn po 1989 r. Dlatego uważam na przykład, że współczesny „Relax” jest pewnym rozczarowaniem, bo tak mało w nim prac polskich twórców.
Druk komiksów z wielkich zachodnich rynków w czasopiśmie nie ma sensu. One i tak sobie poradzą, i mają wiele możliwości by być u nas wydane. Nasz rynek zalewany jest przecież komiksami zachodnimi. Często według opisów wydawców to tytuły „bardzo ważne”, „wielokrotnie nagradzane powieści graficzne”, „autorów powszechnie uważanych za geniuszy”, „klasyki”. Oczywiście często to przesada, ale w oparach takich sugestii, a tak naprawdę reklamy, często czytelnicy są bezbronni. Nie zauważyłem z kolei, by komiksowe portale z zachodu Europy pisały coś o polskim komiksie, by były nim zainteresowane, albo żeby polskim komiksem byli zainteresowani zachodni wydawcy. Z kolei nasze zainteresowanie komiksem zachodnim powinno być bardziej krytyczne. Często to, co otrzymujemy z Zachodu to pulpa.
Także pisanie o zachodnim komiksie w polskich magazynach, nie ma sensu – zwłaszcza, że mamy porządne przygotowane przez wydawców dossier w wydawanych integralach, możemy też znaleźć informacje o danym komiksie w sieci.
Uważam, że rolą komiksowego magazynu jest dbanie o to, żeby było w nim miejsce dla polskich autorów, historyków i analityków polskiego komiksu. Chodzi też o budowanie opowieści o nas samych i naszym rodzimym dorobku. Zobacz, jak chwalą się Francuzi w artykułach w wydanym u nas „Metal Hurlant”, gdy o sobie piszą. Po prostu aż od tego bolą zęby. Polscy autorzy mają jednak więcej skromności i dystansu do własnej twórczości. Z drugiej strony – nie umiemy się chwalić. Warto się zastanowić, dlaczego tak jest.
Wracając do pytania – czasopisma komiksowe mają szansę się odrodzić tylko wtedy, gdy wzrośnie zainteresowanie polskim komiksem wśród czytelników. Ale będę szczery – nie widzę, żeby na to w najbliższym czasie się zanosiło.
Dzięki za wywiad! Zapraszamy wszystkich do lektury „Ixbuniety” oraz „Komiks i My” – naprawdę warto, a przy okazji wesprzecie polskich autorów i wydawców!