Dzisiaj trochę o komiksach z Misioklesem.
Co przesądziło, że zajmujesz się głównie komiksem polskim?
Natura i… pandemia Przez 8 lat pisałem recenzje polskich płyt alternatywnych zespołów. Gdy blog umarł śmiercią naturalną, potrzeba stukania w klawisze pozostała. Pandemia sprawiła, że nagle zrobiło się więcej czasu na wszystko. A że byłem w miarę aktywnym uczestnikiem grup i for komiksowych, pojawił się pomysł za zagospodarowanie pewnej niszy – pisanie o komiksach, o których mało kto chce pisać. I tak powstał Death to the zins.
Jak wygląda twoja kolekcja? Czy masz perełki, o których chciałbyś opowiedzieć?
Mam klasyczne kupki wstydu, wynikające z impulsywnego kupowania. Półek brakło, niektóre stosy już rosną na podłodze, odsprzedaż idzie ciężko, gdyż nie mam charakteru handlarza. Mam w biblioteczce marvelowskie omnibusy i sporo komiksów wydanych w Polsce na przestrzeni ostatnich 15 lat. Obecnie kupuję właściwie wyłącznie polskie pozycje, często w ciemno, by dostarczać nowego kontentu na bloga. Niestety, już nie starcza funduszy na zagraniczne pozycje, a wydawcy co miesiąc puszczają na rynek bardzo interesujące pozycje. Może kiedyś, na emeryturze, w bibliotece, nadrobię zaległości.
Mam w zbiorach trudno dostępne rzeczy typu Pantera Brechta Evensa czy wydanie specjalne Światów Thorgala. Ale mam też jedną 'perełkę’ w postaci komiksu, który nie istnieje. Nie pamiętam już tytułu, gdyż to nazwa własna jakiejś krainy i – jak potrzeba – nie mogę go znaleźć; leży pewnie gdzieś schowany na spodzie jakiejś kupki. Ale! Kilka lat temu na jednej z facebookowych grup komiksowych pojawił się post, w którym autor wrzucił link do pdfa z dwoma zeszytami swojej historyczno-fantastycznej sagi. Z zaznaczeniem, że całość liczy 10 (!) czterdziestostronicowych zeszytów. Rysunkowo było niczego sobie, chłopak fajnie czuł średniowieczne klimaty, jedynie postacie ludzkie kreślił zbyt manekinowo. Wysłałem priva, trochę pogadaliśmy, skończyło się na tym, że przelałem mu na konto pieniądze, za które autor wydrukował całość na drukarce w swojej firmie. Także jestem posiadaczem potężnego 400-stronicowego zinokomiksu, który być może wyszedł w kilku egzemplarzach z tej samej drukarki. Autor coś wspominał, że będzie próbował zainteresować nim wydawców, ale chyba nic z tego nie wyszło.
Jak oceniasz stan polskiego komiksowa? Czego brakuje na rynku, czego jest za dużo, co można zmienić?
Z polskim komiksem jest z roku na rok coraz lepiej. Główni wydawcy polskich tytułów – Kultura Gniewu i timof regularnie dostarczają nowe historie, jest od liku selfpublishingu, a dzięki webkomiksom twórcy podejmują próby zainteresowania swoją twórczością czytelników na całym świecie. Podoba mi się, że coraz częściej młodzi, niezależni twórcy biorą się za bary z mainstreamem i nie wstydzą się dostarczać czystej rozrywki. Ale nie jestem typem analityka i nie wiem co zmienić, natomiast z pozycji obserwatora jest coraz lepiej, ciekawiej, oryginalniej (oprócz cen).
Co poleciłbyś naszym czytelnikom z szeroko pojętego undergroundu?
Mainstreamowy niezal Cwaniarę Emi de Clam, Cosmo Chrisa Czarneckiego i Frąckowiaka, Karolinę i Karola na Wawelu (tom 2 i 3). Z głębszego undergroundu – dwie właśnie kończące się serie: Dwa Gwoździe i W.E. Aaaa i Komornika Dusz – bardzo dobry psychologiczny horror, który potrafił zadziałać nawet na tak starego byka jak ja.
Ulubieni autorzy, rysownicy i scenarzyści to…
To się zmienia, w każdym miesiącu, wraz z kolejnym przeczytanym komiksem. Ale są artyści (scenarzyści i rysownicy), których nowe komiksy mają priorytet w zakupach i lekturze. Adam Święcki, Daniel Gizicki, Rafał Spórna, Tomasz Kontny. Ale jak przerobię premiery po tegorocznej MFKiG to lista może się zmienić.
Na co warto zwrócić uwagę w zinach?
Heh, na rozstrzał gatunkowych fabuł, rozpiętość stylistyczną i nieszablonowość fabularną. Pisząc teksty o zinach lubię wyciągać z nich dobre elementy, pomijać złe, wynikające m.in. z braków warsztatowych. Najbardziej cieszy sytuacja, gdy bierze sie w łapki kolejny tytuł danego twórcy i jest on zauważalnie lepszy od poprzedniego. Gdy jest progres warsztatowy, widać obycie, z komiksu wylewa się chęć opowiedzenia bardziej skomplikowanej historii. Patrząc na skromny zin, warto więc spojrzeć na niego pod kątem potencjału i przyszłych korzyści niż kręcenia nosem, że kreska to taka niestaranna.
Gdybyś miał do wydania zbędne środki pieniężne i dostał zlecenie na czasopismo lub zin komiksowy to…
…to zrobiłbym zinowy Relax-antologię. Zachowałbym format, walnął płócienną okładkę a w środku przedrukowywałbym co ciekawsze niezależne pozycje. Poszczególne grubiutkie tomy wychodziły raz na rok, by nie zmęczyć rynku, z samą obiecującą śmietanką. Tom I otwierałyby Czarne Wody stworzone przez Hexie. Oj, jak żałuje, że dziewczyna jakiś czas temu zamilkła porzucając kilka rozgrzebanych komiksów…
Dzięki za wywiad i powodzenia w kompletowaniu kolekcji! Wspierajmy polski komiks, naprawdę warto!