Jak można najkrócej określić 9 godzin? Isekaiowy syndrom tokijski.
Mówiąc syndrom tokijski mam na myśli odwrócenie syndromu paryskiego, gdzie osoby przez lata marzące o Paryżu wybierają się do niego na wakacje. Tam przeżywają szok, niepokój, a nawet halucynacje i problemy psychiczne, ponieważ owo miejsce nie ma wiele wspólnego z filmami i książkami. Co ciekawe, problem ten został opisany po raz pierwszy we francuskiej prasie i dotyczył Japończyków.
Fabuła jest czysto pretekstowa. Dwoje rysowników wybiera się na wymarzoną wycieczkę do Japonii. Pomimo zainteresowania krajem szybko okazuje się, że nie rozumieją realiów kraju, w którym się znaleźli. Co gorsze, pewien tengu postanawia z nimi podjąć grę, której zasady są znane tylko jemu. Tak rozpoczyna się ta szalona historia zrozumiała chyba tylko dla prawdziwych pasjonatów japońszczyzny!
Graficznie 9 godzin jest równie chaotyczny co treść. Rysunki są bardzo dynamiczne, ale służą jedynie wciśnięciu tam kolejnych nawiązań do kultury i popkultury japońskiej. Strony są zupełnie pozbawione koloru, a kreska jest uproszczona i karykaturalna. W jednym z kadrów pojawia się Bill Murray w japońskiej zbroi, a w innym sam Hayao Mizayaki. Co jakiś czas powtarzają się losowe rysunki powstałe w wolnym czasie podczas wyprawy po Japonii.
Magenta King jest brazylijskim artystą, ilustratorem i wykładowcą w Quanta Academia de Artes prawdopodobnie najlepszej brazylijskiej szkole komiksu. Od 2011 roku posiada własną pracownię. 9 godzin wydał na zasadzie self-publishingu, ale dla Dark Horse Comics tworzy komiks Jenny Zero. Nie czytałem, ale graficznie Jenny prezentuje się dużo lepiej niż omawiany dziś tytuł. Magenta jest twórcą nowego pokolenia, które łączy w swojej twórczości elementy wschodnie i zachodnie. U nas nadal należy to do rzadkości, ale na Zachodzie wcale nie jest to coś dziwnego czy niezwykłego.
Wydawnictwo Mandioca dało nam dobre wydanie w miękkiej okładce. Komiks wydano pierwotnie w 2015, a u nas w 2019 roku. Przód jest dynamiczny jak fabuła i zawiera nawiązania do kultury japońskiej. Grzbiet czerwony z białą nazwą komiksu, logiem wydawnictwa i różowym nazwiskiem twórcy. A tył jest żółty z opisem i tengu gapiącym się w telewizor. Wewnętrzne strony okładki też są zadrukowane. Wnętrze wydrukowano na żółtawym papierze offsetowym w liczbie 176 stron. Wydanie zawiera nadzwyczaj dużo dodatkowych stron, gdzie podzielono się z nami zdjęciami z podróży, pokazano proces powstawania plansz, narzędzia i rysunki.
9 godzin to komiks eksperymentalny, co widać już na samej okładce. Tworzony jest bez planu i scenariusza, przez co jest niesłychanie chaotyczny. Komiks jest przesycony nawiązaniami do kultury i popkultury japońskiej. Jako osoba mająca do czynienia z nimi od najmłodszych lat potrafię je odczytać. Wiem, że mam do czynienia z isekaiem. Wiem, że główny prowodyr zaistniałej sytuacji to tengu, że tu pojawia się Astro Boy, tam Doraemon, tam tanuki, a tu wpleciono Fullmetal Alchemist. Ale co ma powiedzieć ktoś nieznający tego kodu? Poza Billem Murrayem będzie on zupełnie nieczytelny. Wyjaśnienia na końcu niewiele tu pomagają. Jeśli ktoś nie ma w głowie odpowiedniego pakietu wiedzy o Japonii to obawiam się, że w głowie zostanie mu jedynie mętlik.
Komu polecić? 9 godzin jest komiksem bardzo specyficznym. Rozmawiałem już z osobami, które prześlizgnęły się po nim z całkowitym brakiem zrozumienia. Dlatego powinny po niego sięgnąć raczej osoby zaznajomione z japońszczyzną niż zupełni nowicjusze. Ale nawet oni nie potraktują 9 godzin jako czegoś wybitnego…
Plusy:
+ odwaga wydawcy,
+ nawiązania popkulturowe,
+ dodatki.
Minusy:
– chaos narracyjny,
– chaos graficzny.
Grafika: 2/3.
Fabuła: 2/3.
Wydanie: 2/3.
Ocena: 6/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: