Co roku około 11 listopada tłumy dzieci z kolorowymi lampionami przechadzają się zwykle ciemnymi ulicami, śpiewając martinowskie i lampionowe piosenki. Ale co z tradycyjnymi procesjami z latarniami? A kim był św. Marcin, którego wspomina się w dzień Marcina – zwłaszcza w regionach katolickich – z pieczoną gęsią?
W wielu regionach Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Luksemburga, a także we Wschodniej Belgii, Południowym Tyrolu i Górnym Śląsku są powszechne parady w Dniu Marcina. Podczas parad dzieci przechodzą ulicami wsi i miasteczek z latarniami. Często towarzyszy im jeździec na siwym koniu, który przedstawia św. Marcina jako rzymskiego żołnierza w czerwonym płaszczu. W Bregencji zwyczaj ten nosi nazwę Martinsritt, w Nadrenii Martinszug, a w Vianden (Luksemburg) Miertchen. Często odtwarza się legendarną darowiznę płaszcza dla żebraka. Podczas parady śpiewane są Martinslieder z towarzyszeniem orkiestry dętej.
Lampiony są często robione wcześniej na lekcjach w szkole podstawowej i przedszkolu. Dzisiejsza forma procesji marcińskiej, w której jeździ św. Marcin jako żołnierz lub biskup, powstała na przełomie XIX i XX wieku w Nadrenii, po tym, jak odbywały się już lekkie procesje w formie „hałaśliwych procesji ze światłami” lub jako uporządkowana procesja prowadzona przez dorosłych (zarejestrowana w Dülken w 1867). W październiku 2017 r. inicjatywa 73 stowarzyszeń Sankt Martin w Nadrenii Północnej-Westfalii wystąpiła o uznanie kultywowanej przez nie tradycji jako niematerialnego dziedzictwa kulturowego w rozumieniu UNESCO. Uznano to w 2018 roku.
Dzisiejsze Martinszüge są w większości ponadparafialne, zorientowane na szkołę i katechezę. Gra fabularna polegająca na „dzieleniu się płaszczem” akcentuje wezwanie do ludzkiej pomocy, które ma być przekazane uczestniczącym dzieciom w późniejszym odwołaniu się do legendy o Martinie. Na koniec często rozpalane jest wielkie ognisko. Obecnie dzieci w niektórych regionach Niemiec Zachodnich otrzymują Stutenkerl (westfalski) lub Weckmann (reński) z ciasta drożdżowego z rodzynkami. W większości regionów (również często w Niemczech Zachodnich) Stutenkerle/Weckmann to wypieki adwentowe, które spożywa się w wigilię św. Mikołaja. Gwizdek (w oba dni) symbolizuje pastorał. W pewnych regionach zachodnich Niemiec występują wiewiórki. W południowych Niemczech powszechne są małe gęsi świętomarcińskie z ciasta biszkoptowego lub drożdżowego, ale także rogaliki świętomarcińskie lub precle. W wybranych częściach Nadrenii i Westfalii, a także w Zagłębiu Ruhry, Sauerland i innych częściach Niemiec dzieci otrzymują „Martinsbrezel” – precel zrobiony ze słodkiego ciasta drożdżowego, czasem posypany granulowanym cukrem. W Worms-Hochheim, Kempen nad Dolnym Renem, Essen-Frintrop i Bocholt odbywają się największe parady Marcina.
Obecnie, ze względów organizacyjnych, pochody w pewnych miejscach odbywają się również w inne dni w okolicach święta, na przykład dlatego, że jest tylko jeden wykonawca Martina lub tylko jedna orkiestra dęta dostępna dla kilku lokalnych pochodów. Zwyczaj nie ogranicza się tylko do obszaru niemieckojęzycznego. Na przykład społeczność niemiecka w Sztokholmie organizuje paradę św. Marcina, a w Holandii parada miejska w Utrechcie jest niematerialnym dziedzictwem kulturowym (UNESCO).
Dzień Marcina nie jest festiwalem stricte niemieckim; święto jest obchodzone również w innych krajach europejskich.
W pewnych częściach Austrii, Niemiec i Szwajcarii obchody Martinstag to sprawa dzieci. Niosąc papier, lampiony ze świecami, które zrobili w szkole, małe dzieci biorą udział w wieczornej procesji, często prowadzonej przez jeźdźca na białym koniu, naśladującego św. Marcina i jego czerwony płaszcz. W niektórych miejscach pochód z latarniami kończy się Martinsfeuer (ognisko św. Marcina).
W zależności od regionu, pod koniec procesji z lampionami dzieci są nagradzane ciastkiem zwanym „Weckmann” (Nadrenia) lub „Stutenkerl” (Westfalia) a w niektórych regionach dzieci chodzą od drzwi do drzwi i śpiewają dla cukierków, owoców lub ciastek. Nazywa się to „Martinssingen”. Istnieje wiele lokalnych nazw dla tych „Heischegänge” w Nadrenii, takich jak Kötten, Schnörzen, Dotzen lub Gribschen. W ten sposób zwyczaj jest bardzo podobny do halloweenowego cukierka albo psikusa.
Św. Marcin jest jednym z najsłynniejszych świętych Kościoła katolickiego, także znany jako Martin z Tours. Według tradycji urodził się około 316 AD w rzymskim mieście Savaria, a zmarł w 397 w Candes koło Tours we Francji.
Jego miejsce urodzenia znajdowało się na terenie dzisiejszych Węgier, które wówczas były częścią Cesarstwa Rzymskiego. Święty Marcin nazywany jest także trzecim biskupem Tours. Po raz pierwszy zetknął się z chrześcijaństwem jako dziecko. Do katechumenów wstąpił w wieku dziesięciu lat, aby przygotować się do chrztu. Jego ojciec, rzymski oficer, miał jednak inne plany. Na prośbę ojca Marcin wstąpił jako młody człowiek do armii rzymskiej. W wieku 15 lat został wysłany do ochroniarzy cesarza Konstantyna II w Mediolanie, nie stracił jednak wiary chrześcijańskiej – nawet ją pogłębił i poprosił o zwolnienie z wojska przed rozpoczęciem bitwy. Stwierdził, że nie jest żołnierzem cesarza rzymskiego, ale żołnierzem Chrystusa. Jednak oficjalnie został zwolniony ze służby wojskowej dopiero w 356 r. po 25 latach służby. W wieku 40 lat Martin z Tours mógł wreszcie praktykować swoją wiarę. Kilka lat wcześniej został ochrzczony przez biskupa Hilariusa z Poitiers i po odbyciu służby wojskowej po raz pierwszy udał się na emeryturę na wyspę Gallinara w pobliżu dzisiejszej włoskiej Genui. Już w tym momencie podążyli za nim niektórzy zwolennicy. Po wprowadzeniu matki w wiarę chrześcijańską przeniósł się do Galii, gdzie służył w armii pod dowództwem cesarza rzymskiego Flawiusza Klaudiusza Iuianusa.
Tam w 361 roku zbudował pierwszy zachodni klasztor na terenie dzisiejszej francuskiej gminy Ligugé. Poprzez ten czyn św. Marcin jest uważany za założyciela zachodniego monastycyzmu. Pierwszym klasztorem, który wybudował, było opactwo Ligugé. 14 lat później zbudował klasztor Marmoutier koło Tours.
Według tradycji św. Marcin był ideałem chrześcijańskiego monastycyzmu. Wolał ascetyczne życie w drewnianej chacie i dzielił się tym, co miał. Chrystianizował ludność wiejską poprzez swoją wiarę, dobre uczynki i cnoty oraz budował więcej kościołów i klasztorów. Mówi się nawet, że dokonywał cudów dzięki mocy Ducha Chrystusowego.
Dziś św. Marcin jest nadal obecny w postaci nazw miejscowości i kościołów w całych Niemczech i Europie. Wiele starych kościołów to Martinskirchen, w których można znaleźć nazwy „Sankt Martin”, „Martini” lub „Martin von Tours”. Nazwy miejscowości lub dzielnic zostały również nazwane imieniem św. Marcina.
Św. Marcin jest patronem wielu grup zawodowych, takich jak winiarze, tkacze czy krawcy. Zgodnie z pobożną tradycją opiekuje się także żebrakami, żołnierzami i zwierzętami domowymi.
Zwyczaj marcińskiej gęsi nawiązuje do innej opowieści o Marcinie: w roku 371 miał zostać mianowany biskupem w Tours. Jednak pobożny i pokorny Martin poczuł się niegodny i ukrył się w gęsiej zagrodzie. Według XIV-wiecznej opowieści gęsi zdradziły go głośnym paplaniną i Marcin z Tours został zmuszony do przyjęcia urzędu biskupa. Istnieje inna historia, która może być przyczyną starego zwyczaju: mówi się, że gęsi wtargnęły do kościoła podczas kazania biskupa Martina i zakłócały nabożeństwo swoją paplaniną. Za karę pieczono gęsi. W rzeczywistości teologowie i historycy przypuszczają, że zwyczaj marcińskiej gęsi powstał prawdopodobnie z zupełnie innego powodu: Dzień Marcina przypada 11 listopada. 11 listopada był już w czasach biskupa Marcina świętem państwowym: świętem chłopskim. W tym dniu prace polowe zostały oficjalnie zakończone, a rolnicy musieli płacić czynsz. W tym czasie nie płacono za to pieniędzmi, ale żywnością – w tym gęsiami, które w listopadzie były gotowe do boju. Jednocześnie 11 listopada był ostatnim dniem przed rozpoczęciem 40-dniowego Wielkiego Postu przed Bożym Narodzeniem. Ludzie skorzystali z ostatniej okazji, by cieszyć się obfitym pieczeniem i spożywać potrawy, które były tabu podczas postu.
A co łączy św. Marcina z kolorowymi procesjami z lampionami? Pierwsi chrześcijanie byli już zaznajomieni z procesjami ze świecami, którymi prawdopodobnie uhonorowali również św. Marcina w dniu jego pamięci. Poza tym w listopadzie na polach żniwnych rozpalano ogniska – w ramach podziękowania za żniwa i symbolicznego pożegnania roku żniw. Dzieci robiły pochodnie ze słomy, a lampiony z wydrążonej rzepy i innych materiałów, które następnie paradowały po ulicach – podobnie do oryginalnych celtyckich zwyczajów żniwnych, które dały początek Halloween.