Kolejne tegoroczne klubowe spotkanie upłynęło pod hasłem egranizacji. Jest to pojęcie wieloznaczne. Są przecież filmy, będące adaptacjami gier komputerowych (także planszowych!), ale i gry oparte na sukcesie kinowym filmów lub gry rozszerzające uniwersa książkowe czy komiksowe. Jedno jest pewne – ten mechanizm sprzężenia jest istotny w popkulturze, ponieważ generuje zyski ^^ Istnieje wiele filmów, które wręcz żerowały na grach, zgodnie ze znaną maksymą „spoko, fani wszystko kupią”.
I w ten sposób mamy cały system filmy – gry – gry planszowe – seriale – komiksy – gadżety, w tym naklejki i figurki, czy karty. Nie można oczywiście zapomnieć o pornoparodiach – powstanie takowych dobitnie potwierdza popularność danego dzieła!
W trakcie dyskusji doszliśmy do wniosku, że gry zainspirowały branżę filmową. Montowane scenki i intra, często odgrywane przez znanych aktorów z pewnością przyczyniły się do rozwoju efektów specjalnych i różnych sztuczek używanych później w hitach kinowych. Nietrudno się domyślić, że większość egranizacji to… paździerze. Twory, których nie trawi nawet najwierniejszy fan.
Obecnie, mamy łatwiej z uwagi na dostępność programów do wszelakich cudów ekranowych ale… brakuje często pomysłu. O ile mordobicia i przygodówki dają się oglądać bez nadmiernego zgrzytania zębami (chyba najlepszy Mortal Kombat czy Street Fighter), o tyle już rozbudowane przygodowe byłyby trudne do zekranizowania bez sporych nakładów pieniężnych, niemniej mamy Larę Croft, z innych akcji: Resident Evil, Assasin’s Creed czy Far Cry oraz oczywiście Hitmana i Dooma, a nawet Super Mario Bros – dla młodszych. Tutaj pojawił się nasz koncert życzeń – co chcielibyśmy, żeby zekranizowano, np. Quake’a czy Planescape: Torment.
Nie da się ukryć, ze w takim temacie musiał pojawić się artysta nietuzinkowy – Uwe Boll!
Zauważono także, że przyszłością nie są filmy, lecz seriale, co widać po popularności serwisów online, oferujących streamingowo całą pulę nowszych i starszych filmów i seriali właśnie.
Opinia Tomka (TS):
„Na 113. spotkaniu dyskutowaliśmy na temat egranizacji gier. Rozmawialiśmy o prekursorach gatunku (E.T., Tron, Gry Wojenne), o egranizacjach lat 90. (Mortal Kombat, Bracia Mario), następnie doszliśmy do Złotej Ery (jeśli to tak można nazwać) egranizacji! Kiedy tworzył Uwe Boll i powstało kilkanaście adaptacji.
Poruszyliśmy temat gier jako rozwinięć filmów (gry ze świata Harry Pottera, Władcy Pierścieni, 007), czy filmów, które zainspirowały gry (GTA: Vice City). Następnie wkroczyliśmy do drugiej dekady XXI wieku (Warcraft, Castlevania).
Mario opowiedział nam o gatunku mangi, który zajmuje się adaptacją gier do komiksu, anime. Dyskutowaliśmy, czy świat filmu powinien być bliski pierwowzorowi, czy jednak powinien rządzić się swoimi prawami. Rozmawialiśmy o wykorzystaniu nowych technologii w filmach (twarze aktorów w filmach) i o ich skutkach, czy o hologramach na scenie. Poświęciliśmy trochę czasu na dyskusje jakie gry chcielibyśmy zobaczyć w kinie… postanowiłem, że zostanę reżyserem egranizacji [takie podsumowanie 😉 ]”.
Opinia Tomka (TT):
„W ostatni piątek rozmawialiśmy o filmowych adaptacjach gier. Pragnę podkreślić, iż numer spotkania 1(13) jest bardzo znamienny. Jak wiemy, liczba 13 nie ma dobrej prasy, a na tej niszy filmowej jedna osoba odcisnęła swe piętno, którego branża szybko się nie pozbędzie. Ale nie uprzedzajmy faktów…
Zjawisko „egranizacji”, czyli przenoszenia świata gier wszelakich do świata kina, jest zjawiskiem względnie nowym. Jak się okazało, protoplastą można nazwać w pewnym stopniu film „Tron” z lat 80, choć nie osiągnęliśmy w tym jednomyślności. Pojawiły się też inne propozycje, mniej lub bardziej pasujące do tej koncepcji.
Co zaś się tyczy już uznanych za prawdziwe adaptacje gier, to mamy z nimi do czynienia od lat 90. „Super Mario Bros” z 1993 mimo pokaźnego budżetu raczej nie zarobił na siebie. Następnie wyszły rok po roku „Uliczny wojownik” w `94 i „Mortal Kombat” w `95. Najlepiej odebrany został zdecydowanie ostatni z filmów, natomiast Van Damme w roli tytułowego Ulicznego Wojownika zagościł w różnego rodzaju najgorszych zestawieniach.
Publiczność została oswojona z faktem, że nie tylko na bazie książek, legend, komiksów lub wydarzeń historycznych można tworzyć adaptacje filmowe. I tak się to toczyło do końca wieku i na początku nowego millenium. To była sielanka z perspektywy gatunku.
Jak się okazało, cisza przed burzą, która uderzyła w 2003 za sprawą jednego człowieka.
Oczywiście mowa o Uwe Bollu. Gdyby Uwe był piłkarzem, to powinien „grzać ławę” przez cały mecz. Tak dla dobra drużyny. Opuszczenie ławki rezerwowych z pewnością by się zakończyło bramką samobójczą. Lub całą serią takich goli.
Już samo jego wspomnienie wywołało uśmiechy uczestników spotkania. Nawet jeśli ktoś nie jest zaznajomiony bezpośrednio z jego twórczością, to spotkał się z legendami krążącymi wkoło jego osoby. A sporo się tego nazbierało. Za najlepszą „reklamę” jego twórczości, niechaj posłuży jego pseudonim „mistrz błędów”.
Dyskusja zeszła na przyczyny jego reżyserskich niepowodzeń, a było ich sporo. Co za tym idzie, skutki odczuła cała branża „egranizacyjna”. Na ponad dekadę stał się najbardziej rozpoznawalnym twórcą w tej materii.
Czy tak zostanie? Raczej nie, bo ten rynek przyciąga coraz większe pieniądze, uznanych twórców i uwagę widzów. Ale nie potrafiliśmy jednoznacznie wskazać jaki kierunek powinni obrać producenci tego rodzaju kina. Nie mogło się także obejść bez naszych życzeń odnośnie przyszłych ekranizacji. Padały różne typy w zależności od upodobań, jednak wyłoniło się kilka oczekiwanych przez nas tytułów. Światy „Baldurs gate” i „Fallouta” okazały się najbardziej pożądane”.