Polska szkoła ilustracji i plakatu to temat-rzeka, który zaledwie musnęliśmy podczas naszego spotkania klubowego. Zaczynając od starych bajek i baśni, do których ilustracje tworzyli znakomici twórcy (Wilkoń, Szancer, Butenko, Młodożeniec, Stanny, Starowieyski, Świerzy, Borowczyk), poprzez książki młodzieżowe (dzisiaj nazywane young adultami), aż po filmy, plakaty, folklor, jazz, stalinizm i rozmaite kolekcjonerstwo oraz białe kruki. Jak widać, tradycyjnie było szerokie spektrum tematów :}
Polska szkoła ilustracji i plakatu to nie tylko piękne ilustracje i przekaz, docierający do głębi jestestwa (często oczywiście o charakterze propagandowym…), ale również design, który również był mocno awangardowy, a jednocześnie czytelny, czysty i subtelny. Masa tzw. grafiki użytkowej (od drobiazgów do dużych instalacji), która nadal się broni i jest atrakcyjna dla oka po kilkudziesięciu latach od powstania. Ze zjawiskiem polskiej szkoły plakatu wiąże się dość humorystyczna czasem kwestia tłumaczeń filmowych. Kwestia ta powróciła pod koniec lat 80. i na początku lat 90. wraz z popularnością kaset wideo (poczciwych starych VHS).
Przyzwyczajeni do reklamowej pstrokacizny i chaosu miejskich kampanii zapominamy często o odważnych i niekonwencjonalnych akcjach marketingowych skierowanych do różnych grup wiekowych (np. niektóre reklamy alkoholu czy tytoniu oraz akcje społeczne). Ilustracje, plakaty, rzeźby, grafika użytkowa i… neony (zapomniane a bardzo skuteczne nośniki reklamowe). Pamiętając o pięknie różnych przedmiotów, nie pozbywajmy się ich, albo chociaż zróbmy im zdjęcia przed wyrzuceniem, naprawdę warto! Podobnie jak utrwalanie różnych przejawów życia popkulturowego, codziennego i artefaktów epok minionych. Kto wie, może właśnie to wy staniecie się badaczami i antropologami rzeczywistości? Jeśli interesują was aspekty ilustracji i grafiki użytkowej – zajrzyjcie do książek: Opakowania, czyli perfumowanie śledzia. O grafice, reklamie i handlu w PRL-u Katarzyny Jasiołek oraz Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów Barbary Gawryluk.
Opinia Tomka „Kruszona”:
Plakat jest czymś, co przyciąga i magnetyzuje. Dzisiejsze plakaty nie mają tego ducha, który towarzyszył wcześniejszym epokom. Forma sztuki, jaką jest plakat, ewoluowała i jak dla mnie najpiękniejsze plakaty powstawały w latach 1956-1968. Polska szkoła plakatu – to było coś w PRL! Jak jazz, który wylazł z katakumb albo jak produkcje polskiej szkoły filmowej. Był to powiew świeżości, odskocznia od epoki stalinizmu i prześladowań. Kraj był biedny, dopiero co dorastało pierwsze pokolenie powojenne i im, tym młodym, plakaty towarzyszyły, gdy wchodzili w wiek dorosły. Zachód zawitał do Polski, zachód domagał się naszych artystów i idei. Wielu z tej okazji skorzystało, ale w niektórych przypadkach losy artystów potoczyły się tragicznie. Jednakże to, co dzięki nim dzisiaj oglądamy, doświadczamy jest, tak jak i wtedy, świeże i interesujące.
Na naszym spotkaniu rozmawialiśmy o plakacie, obrazie, grafice. Przeskakiwaliśmy po różnych tematach i nie zabrakło dyskusji o okładkach książek. Dyskusja była bardzo bogata i towarzyszyła jej wymiana zdań i opinii na temat tej formy sztuki. Poruszaliśmy wątki plakatów, które nam się podobają, jak ich tych, które nas odpychają.
Wyróżniliśmy plakat filmu Miasteczko, którego akcja działa się w Sieradzu, plakaty filmów kultowych i klasycznych, m.in. grafik do Terminatora, Gwiezdnych wojen czy Indiany Jonesa. Omawialiśmy okładki do magazynów. Chciałoby się rzec: „musimy iść głębiej”!