Od pewnego czasu miłośnicy kaczego uniwersum komiksowego są rozpieszczani przez Egmont. Dostajemy nie tylko popularne wydania pulpowe, ale przede wszystkim eleganckie kolekcje: Barksa i Rosy. Niedawno miały swoją premierę Pamiętniki Sknerusa McKwacza Korhonena, a teraz mamy Niezwykłe losy Sknerusa, które są uzupełnieniem do biografii kanonicznej, którą nakreślił Barks a usystematyzował Rosa.
W przeciwieństwie do pełnych akcji (i jednocześnie dość lekkich) Pamiętników młodego Sknerusa tutaj mamy do czynienia z opowieściami różnych autorów, różnych narodowości i z różnych epok. Opowieści łączy oczywiście wujek Sknerus i jego przygody. Przyzwyczajeni do wersji Barksa i Rosy możemy odczuć pewien dyskomfort obcując z postaciami nowymi lub z wydarzeniami, które zapamiętaliśmy inaczej… Ale trzeba pamiętać, że nie są to jakieś obrazoburcze czy zaskakujące próby rozwinięcia uniwersum kaczogrodzkiego – tak jak w przypadku włoskich rysowników, którzy stworzyli własną linię życia Sknerusa, jego rodziny i przyjaciół. Sknerus nadal jest nababem, który generalnie uczciwie doszedł do swojego majątku, nie jest cwaniakiem ani oszustem (dlaczego generalnie? pojawia się mroczny wątek w biografii, chociażby u Rosy). Mamy nowe twarze, sporo nawiązań do klasyki i jednocześnie wszystko idealnie wskakuje na swoje miejsce. Pewne wątki są nakreślone, odkryte na nowo, bez nadmiernego ingerowania w znane uniwersum. Wyszło nadspodziewanie dobrze i sensownie, a i samo wydanie nawiązuje do kolekcyjnych.
Krótsze opowieści przeplatają się z dłuższymi, gdzie rysownicy umiejętnie uzupełnili dziury w biografii Sknerusa i pozbyli się białych plam. Wierni czytelnicy z pewnością pamiętają niektóre historie z czasopisma Kaczor Donald. Jeśli miałbym wyróżnić opowiadania to z pewnością zasługuje na to Sknerus kontra Sknerus, zestawienie tradycji z nowoczesnością i grami czy Efekt monety lub Co by było, gdyby – tutaj mamy do czynienia z historiami alternatywnymi i wątkiem podróży w czasie, przeznaczenia, szczęścia itp. Historie zawarte w drugiej części albumu są zakończone zaskakującą puentą, jednocześnie są ciepłe i wzruszające, po kaczemu ludzkie :} Dawno temu w Szkocji operuje motywem znanym z Opowieści wigilijnej i… Dr Jekylla/Mr Hyde’a, a czytając W poszukiwaniu straconego filmu dowiemy się po raz kolejny, jak mało często brakuje do zmiany linii czasu. Polecam nie tylko zagorzałym fanom uniwersów Kaczogrodu i Myszogrodu!





