„To była piękna noc, jedna z tych, podczas której cierpiące na bezsenność kościotrupy przewracają się w swoich grobowcach z boku na bok, z trzaskiem pękających kości.” [T. Baranowski, Bezdomne wampiry o zmroku, 2017, s. 43].
Komiksy Tadeusza Baranowskiego od zawsze były dla wybrańców doceniających purnonsensy. Czytając pierwsze w wieku niespecjalnie dojrzałym nie rozumiałem aluzji i żartów językowych ale wspaniała większość jego twórczości broni się po latach i daje dużą frajdę.
Absurdalny humor, pokręcone postacie i wszechobecny nastrój sympatycznej grozy powodowały mniejszy ale jednak – niepokój (ależ wodzu, co wódz!) Nawet w komiksach sympatycznych przeznaczonych głównie dla młodszego pokolenia. Niestety, przez wiele lat po autorze słuch zaginął ( i odnalazł się w malarstwie i może wróci do komiksów) a komiksy wydane jeszcze na początku lat 90. tych XX wieku po niesławnej transformacji ustrojowej stały się przedmiotem pożądania dla kolekcjonerów i źródłem zarobku na aukcjach.