Dziś pogadam o “Pasażerach Wiatru”. Na początku chciałem omówić wszystkie części na raz, ale na tyle się różnią, że postanowiłem omówić je oddzielnie.
Pierwszy cykl opowiada o podróży głównej bohaterki statkami francuskimi i brytyjskimi pod koniec XVIII wieku. To ciekawy okres, ponieważ niedługo świadomość społeczna i system ekonomiczny zostaną całkowicie przeorane. Nie tylko dlatego nazwa komiksu “Pasażerowie wiatru” jest trafna. Izabela, nasza władcza główna bohaterka jest bezładnie gnana wiatrem. Przez większość czasu nawet dosłownie na pokładach statków, a pozostały metaforycznie. Nawet, gdy stara się sama kierować swoim przeznaczeniem, to sprowadza ją ono we “właściwe” koleiny. Mimo to już od pierwszego pojawienia się widzimy z jak bezkompromisową osobą będziemy mieli do czynienia. Izabela zajmuje bardziej pośrednie miejsce w hierarchii. Nie da się jej odmówić charyzmy i bystrości umysłu, ale nie jest to osoba mogąca sprawować kontrolę nad swoim przeznaczeniem. Z początku podróżując statkiem ogranicza się jej prawo do ujawniania swojej bytności, więc przebiera się ona w męski strój. Potem zakłada spodnie, kiedy tylko może. Niewątpliwie ma ona zły wpływ na inne ważne kobiety z komiksu i w obu przypadkach źle się to dla nich kończy. Komiks nie oszczędza nam brutalnych momentów. Wręcz przeciwnie, jest bardzo realistyczny. Ukazuje rzeczywistość XVIII wieku taką, jaka była. Bez upiększeń obrazuje życie na okręcie wojennym, tradycje żeglarskie i bitwy morskie oraz ich konsekwencje. Można uznać późniejszą misję dokumentowania handlu i transportu niewolników jako moralizatorstwo, jednak komiks ukazuje prawdę. Biali nie napadali na idylliczne afrykańskie wioski tylko zakładali placówki za zgodą i wiedzą lokalnych władców, którzy często konkurowali z innymi władcami o przywilej handlu z białymi. Na kartach komiksu wspomina się o królestwie Dahomeju, które podbiło inny lud z komiksu zamieszkujący królestwo Ajudy. Jako ciekawostkę dodam, że odbyło się to naprawdę, a armia liczyła 12 tysięcy kobiet. Sam handel niewolnikami istniał zresztą od tysięcy lat i biali weszli w już istniejący system. Sama Afryka też nie była łaskawa dla Europejczyków. Choroby i klimat źle wpływały na ich psychikę. Na przykładzie Mary i Johna możemy zaobserwować porzucenie norm społecznych i brutalizację zachowań przykładnych dotąd ludzi. Dużo na ten temat powiedziano w “Jądrze ciemności”. Transportowani niewolnicy też nie byli tak bezbronni jak się wydaje. Jak pokazuje komiks na pokładach zdarzały się bunty niejednokrotnie zakończone opanowaniem okrętu.
Graficznie komiks prezentuje się na podobnym poziomie co “Towarzysze zmierzchu”, czyli w jednych miejscach cudnie, a w innych upiornie. Wiele scen jest do tego stopnia brutalnych, że nie mogę ich pokazać. Research historyczny za to jest znowu na najwyższym poziomie. Wszystkie stroje, meble i przedmioty odpowiadają tym z epoki z uwzględnieniem miejsca. Przyroda, zwłaszcza afrykańska, wygląda jakby została żywcem wyciągnięta z programów przyrodniczych. Gra światła i cienia robi olbrzymie wrażenie. Zwrócono baczną uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Każda z tak wielu twarzy jest inna i wiarygodna.
Wydanie jest przyzwoite jak na 2015 rok, choć brak tu jakichkolwiek dodatków, jeśli nie liczyć planu okrętu wraz ze stylizowanym na odręczne pismo opisem. Twarda okładka prezentuje z przodu Izabelę w sytuacji zagrażającej życiu. Niestety to przedstawienie postaci nie wygląda jakoś szczególnie zachęcająco. W samym komiksie jest lepiej. Z tyłu nie ma nic ponad standardowe słówko o komiksie i autorze pisane żółtą czcionką na niebieskim tle. Jak wspomniałem, w Polsce tomik ukazał się w 2015 roku i trafił do nas błyskawicznie, bo we Francji ukazał się ledwie rok wcześniej. To zbiór pięciu albumów, które ukazywały się od 1979 do 1984 roku. Nie znalazłem błędów w tłumaczeniu. Część dialogów oryginalnie wygłoszonych po angielsku pozostawiono właśnie w tym języku. To komiks historyczny i z uwagi na to konieczne było wprowadzenie dużej ilości przypisów. Komiks zawarto na 250 kredowych stronach.
Za komiks odpowiada Francois Bourgeon. Paryski scenarzysta i rysownik. Był synem znanego dziennikarza. Ojciec chciał, aby syn został lekarzem, ale on ukończył szkołę rzemiosła artystycznego jako szklarz. Zadebiutował we wczesnych latach 70. i szybko dorobił się tytułu mistrza komiksu historycznego. Publikował w pismach Lisette, Pif Gadget i Circus. Omawiany dziś komiks przyniósł mu prawdziwą sławę i nagrodę dla najlepszego rysownika na festiwalu w Angouleme w 1980 roku. Od tamtego czasu co kilka lat zdobywa jakąś nagrodę we Francji, Włoszech, Norwegii bądź Szwecji.
Komiks niestety, podobnie jak “Towarzysze zmierzchu”, jest męczący. Lubię dobrze skrojone opowieści historyczne, ale ta chyba jest nie dla mnie. Mimo to zamierzam zrecenzować pozostałe części cyklu oraz Cyann. “Pasażerów wiatru” polecam prawdziwym pasjonatom historii, zwłaszcza historii morskiej. Dla nich będzie to istna perełka, których nie ma wiele na naszym rynku.
Plusy:
– Historia,
– Realizm,
– Research.
Minusy:
– Nie dla wrażliwych,
– Przemoc,
– Męczący.
Grafika: 3/3.
Fabuła: 3/3.
Wydanie: 2/3.
Ocena: 8/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: