Wybraliśmy się do kina na Smoka Diplodoka. Oto nasze wrażenia!
Kruszon:
Jestem po seansie Smoka Diplodoka na podstawie twórczości Tadeusza Baranowskiego. Scenariuszem i reżyserią zajął się Wojtek Wawszczyk. Pracował ponad 12 lat nad tą produkcją. Pomysł narodził się w latach 90. po tym, kiedy jako nastolatek zapoznał się z twórczością Tadeusza.
Kiedy byliśmy na MFKiG, na spotkaniu z TB, podczas pytań na sali zabrała głos młoda dziewczyna. Zapytała o kontynuację dzieł Baranowskiego. Autor, moim zdaniem, trochę zgasił tę młodą osobę ze względu na rozgoryczenie swoim stanem zdrowia. Powinien zaprosić ją na przygody Smoka Diplodoka w kinie. Czy można rozwinąć uniwersum albo zainteresować twórczością autora przez crossovery? No cóż, sam nie znam za bardzo twórczości Tadeusza, jestem młodym adeptem jego dzieł. Film jest wartki, ciekawy i interesujący oraz stanowi wspaniałe zaproszenie do świata wyobraźni Baranowskiego. Akcja filmu przypomina mi filmy z lat 90. i 2000., powiedziałbym, że nawet momentami czułem Pana Kleksa z lat 80.
Podobała mi się kreska, animacje, fabuła. Film wbrew pozorom nie jest przeznaczony tylko dla dzieci. Jest dla każdego. Było to dla mnie miłe spędzenie niedzieli w kinie. Jest to także wielki kop na rozpęd dla polskich komiksów, które zaczynają być zauważane przez producentów filmowych. Jeśli film odniesie sukces finansowy to mam nadzieję, że pojawią się kolejne polskie produkcje oparte na powieści graficznej. Swoją fabułą, dialogami i pomysłami film, moim zdaniem, nawiązywał do złotej epoki animacji takich jak Asterix i Obelix. Czułem się momentami jak w filmie Asterix: Misja Kleopatra z 2002 roku.
Autor nie życzy sobie kontynuowania twórczości po śmierci, jednak ten film i hołd dla jego twórczości jest i powinien być przykładem, jak można szanować dzieło twórcy i stworzyć coś oryginalnego. Moim małym towarzyszom projekcji filmu nie podobały się realistyczne wstawki z prawdziwym autorem. Na sali słychać było także takie głosy młodej widowni. Te wstawki filmowe były formą podziękowania i hołdem dla pracy Tadeusza Baranowskiego. Czekam na kolejne produkcje, które zabiorą nas w niezapomniany świat polskiego komiksu!
Padre:
Jako człek niezbyt lubiący animacje 3D nie nastawiałem się na nic specjalnego. Ot, pewnie kolejna wprawka luźno nawiązująca do czegokolwiek… Pierwsze pół godziny mnie trochę rozczarowało. Wiało lekką nudą, akcenty były położone na część obyczajową a przygoda powoli się rozkręcała. Nie bardzo podobała mi się kreacja Nerwosolka i Lorda (wydawali się jacyś przygłupawi).
Odniosłem wrażenie, że twórcy nie bardzo wiedzą, w którą stronę chcą iść i stanęli w mocnym rozkroku. Wstawki z „żywym” aktorem irytowały młodszą część widowni, bo ewidentnie im to przeszkadzało. Według mnie, te fragmenty można było zmontować inaczej, albo na początku albo na samym końcu, byłoby to lepsze dla spójności Smoka Diplodoka, ale… uważam, że była to jednocześnie jedna z ciekawszych form satyry na wydawców (nie tylko polskich!) i sam proces wyboru „dzieł” do dzisiejszej popkultury; przy okazji oberwało się politycznej poprawności i współczesnym stosunkom damsko-męskim :} Gdyby to była parodia napisałbym, że to specyficzna forma krytyki i dobrze! Należało im się!
Druga część filmu była o wiele lepsza, bardziej dynamiczna, pojawiły się sytuacje dziwne, zabawne i bardzo mocno oddające klimat komiksów Tadeusza Baranowskiego. Zapachniało abstrakcją i wartką przygodą. Oprócz znanych nam Smoka, Lorda, Entomologii czy Nerwosolka warto było zobaczyć myszy, osła i kota (tutaj odwrócenie klasycznych reguł i powiązań popkulturowych mogło spowodować pewne dysonanse wśród młodszej publiczności). Tu już była jazda po bandzie z megapozytywnym przekazem! To warto podkreślić, że mimo różnych mielizn i niedoróbek scenariusza czy animacji przekaz był sensowny i sympatyczny.
Co do elementów komiksowych, były one wplecione delikatnie, ale widoczne, podobnie jak różne niespodzianki czy easter eggi. Mieliśmy też mola-autora i cameo. Wiadomo, że można było dać więcej, ale wtedy historia nie do końca mogła być czytelna. Z uwagi na pewne momenty, nawiązania i stwierdzenia ewidentnie nie był to film dla dzieci w wieku 6-10 lat, czasem dałbym nawet +13. Ale biorąc pod uwagę wartości przekazywane podczas fabuły można zaryzykować z napisaniem, że 3/4 filmu było dla dzieci. Młodszych, jak i starszych 😉
„Głosy” były dobrane bardzo dobrze, szczególnie podobała mi się gra Mikołaja Wachowskiego w roli Diplodoka. „Czarnym koniem” był z pewnością Kleofas! Podsumowując, warto się wybrać, żeby samemu ocenić i oczywiście przeczytać później albo wcześniej komiksy TB! Mam nadzieję, że będzie kontynuacja.