Gustownie wydana książka (sztywna okładka i dobry papier) duetu autorów jest przewodnikiem po komiksach z epoki PRL-u. Przewodnikiem i leksykonem, a jednocześnie podróżą sentymentalną. W podtytule autorzy sugerują nam pójście na kompromis – wybór takich a nie innych pozycji, chociaż z pewnością dałoby się dorzucić jeszcze kilka. Pytanie, czy czytelnik wytrzymałby taką dawkę informacji? Do opisu mamy dołączoną okładkę, żeby sobie zwizualizować lub unaocznić, jak kto woli, dany komiks. Pozycje są w porządku alfabetycznym, co ułatwia lekturę, jeśli chcemy do niej powrócić. Dołączono bibliografię i wykaz ilustracji.
Już po okładce widać, że autorzy poważnie podeszli do tematu i w zasadzie zawarto w książce „best of the best” dymkowych produkcji z ustroju minionego. Teksty do poszczególnych tytułów są krótkie, kilkustronicowe z małymi wyjątkami. Są napisane sensownie. Autorzy korzystając z dorobku innych badaczy, komiksologów, oprócz najważniejszych faktów przekazują nam również ciekawostki, a podejrzewam, że i starzy wyjadacze komiksowi mogą się raz czy dwa zadziwić, co „oni tam wyciągnęli”. I tu dochodzimy do pytania – dla kogo jest ta pozycja? Dla wyjadaczy czy raczkujących w temacie? Teoretycznie dla tych drugich, ale w praktyce dla jednej i drugiej kategorii, bo sami doskonale wiemy, jaką siłę marketingową ma sentyment do czasów młodości, różnych doświadczeń i przedmiotów. Zaletą książki jest przypomnienie, że wiele komiksów zostało już wznowionych, samodzielnie lub w antologiach. To ważne, żeby zachęcić nowych czytelników i przypomnieć „starszej młodzieży”, że mogą nabyć swoje ulubione komiksy bez wydawania kosmicznych pieniędzy na aukcjach.
Tyle plusów. Czas na minusy ;] Brakuje spisu treści. Mogłoby być więcej załączonych kadrów z komiksów. Niektóre twierdzenia autorów odnośnie starzenia się tytułów nie odzwierciedlają rzeczywistości, są pobożnymi życzeniami i czystym chciejstwem, szczególnie w przypadku możliwości zainteresowania współczesnych dzieciaków pozycjami z PRL-u – niestety, wiele z nich zestarzało się okrutnie albo są nieczytelne, mimo wysiłków wydawców, oferujących z wznowieniami komentarze i wyjaśnienia. W przypadku kilku komiksów autorzy niepotrzebnie wpadają w dość protekcjonalny ton opisując ich zawartość – jest to zbędne.
Podsumowując, brać czy nie brać? Brać, bo dostajemy solidną dawkę wiedzy w ładnym opakowaniu (z zastrzeżeniami wyżej), a i warto wspomóc rodzimą branżę teoretyków komiksu – wciąż jest wiele do napisania i narysowania!