Zwariowanej opowieści ciąg dalszy! Czy autorzy wybrnęli tym razem z pułapki pomieszania dwóch systemów walutowych: Żbika z przaśnego PRL- ze Szpicem w dzikim kapitaliźmie anno jakoś teraz? Chciałoby się napisać: dowiecie się w następnym odcinku. Ale nie ma tak lekko i łatwo.
Czas zerknąć i opowiedzieć pokrótce, czy nowy Szpic daje radę 🙂
Zgodnie ze znanym hasłem (żadne tam bawiąc-uczyć!): strzec i rabować, kapitan Szpic rozpoczyna akcję od wizyty na tradycyjnym weselu, gdzie zaczyna się dziać i to mocno. Mamy zamach na panną młodą i nieoczekiwany strzał (strzały znikąd jak w Tytusie?) Na szczęście pojawia się bohater ostatniej akcji lub mistrz drugiego planu, ratując zakochanych. I są momenty. Mówiąc inaczej – pojawiają się cycuszki. Na marginesie ciekawy jestem całkowicie dorosłego komiksu autorstwa duetu Koziarski&Ruducha (a może nawet erotycznego?) Porucznik Michał wykazuje się dość specyficznie pojętą sprężystością i służbistością, co jest nad wyraz czytelnym nawiązaniem do kondycji moralnej i intelektualnej ówczesnej, czyli peerelowskiej „służby milicyjnej”. Czy faktycznie ówczesnej. Hm…
Po klasycznym zagajeniu pierwszego kontaktu z czytelnikiem dowiadujemy się, co zamierza Szpic z pomocnikiem. Nie szukają bynajmniej Figurek z Tilos (kto nie zna komiksu Wróblewskiego?) ale figurki Niechcesete – bardziej czytelnego nawiązania do Żbika już się nie da zrobić. No może oprócz słynnej sceny okładkowej, która również pojawia się w drugiej części Szpica. Powoli rozjaśnia się sytuacja, dlaczego wesele i skąd wuj i na co komu autentyczna przykrywka, skoro można się dobrze bawić. Liczyłem na większy udział pułkownika Czekoladki. Pojawia się co prawda w znanej już roli playboya popychając akcję na konkretne tory, ale spodziewałem się jego mądrych rad i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Niemniej „kolekcjoner” okazuje się być…[alert antyspoilerowy].
W drugiej części mamy mniej nawiązań do naszej współczesności a więcej odjechanych skojarzeń i żartów z PRL-owskiej rzeczywistości (także z tzw. powieści milicyjnych) i oczywiście z Kapitana Żbika. Autorzy do Żbika podchodzą na luzie, niby go szanują ale jednocześnie zabawiają się z nim ostro przypominając mielizny fabularne i logiczne słynnego komiksowego kapitana (i majora). Mamy sporo odniesień nie tylko historycznych czy komiksowych, ale masę humoru ze szczegółami iście purnonsensowymi. Dużo frajdy daje także wpatrywanie się w obrazki – uważny czytelnik będzie miał jeszcze więcej zabawy (może nawet znajdzie, tak jak ja żarty z powieści dla młodzieży). O ile pierwsza część mogła być potraktowana jako swoisty hołd, mniej czy bardziej rozrywkowy ale hołd, o tyle druga jest już z całą pewnością „dla bardziej dorosłych dzieci” i ma wydźwięk mocno parodystyczny 🙂 Jak zatem wyszło pomieszanie? Sensownie chociaż osobiście wolałbym skupienie się na jednym wątku z jedną epoką i gadżetami. Czuję, że w trzecim tomie będzie jazda po bandzie: szpiedzy, może i spekulanci, odwetowcy z NRF-u 😉
Za zakończenie historii z figurką autorzy dostają porządną czekoladkę. Niby oczywiste a i tak zaskakujące!