Serial „Doctor Who” jest samograjem i fenomenem. Kolejne inkarnacja doktora (doktora czego?) przyciągają następne pokolenia widzów. Gdyby ktoś nigdy nie próbował doktora mniej więcej wie, czego się po nim spodziewać. Doctor Who wyrasta ze starego, klasycznego pnia fantastyki (raczej hard) – unaukowionego. Co ciekawe, nawet starsze odcinki mimo, że oglądają się dość ciężko nie zestarzały się aż tak w swoim przesłaniu. Nowsze oczywiście czerpią już z innego źródła miejskich legend i fascynacji czasem, niemniej pieprzniczki Dalekowie są i przewija się klimat zagrożenia, tak obecny we wszystkich produkcjach z lat 60.
Mamy Władcę Czasu lubiącego pomagać ludzkości (i naginać wiele zasad). Pan Doktor podróżuje z różnymi istotami (głównie ludźmi i raczej jednego rodzaju co dobrze o nim świadczy 😉 pokazując ogrom wszechświata, ciekawe momenty w historii (popisowa rola Churchilla) i wikłając się w rozmaite tarapaty związane oczywiście z paradoksami czasu.
Serial jest o tyle eklektyczny, że praktycznie każdy odcinek można oglądać oddzielnie: są i czysto naukowe, bardziej zabawowe czy akcjogenne ale i trafiają się wyciskacze łez. Przesłanie jest nad wyraz pozytywne i optymistyczne: człowiek mimo swoich przywar posiada wiele zalet i nawet jeśli sam nie będzie czuwał nad sobą i przyszłością zajmą się nami ci mądrzejsi. Tak jak swego czasu odnośnikiem do pewnego rodzaju fantastyki było „Z archiwum X”, tak „Doctor Who” powinien być w kanonie każdego szanującego się miłośnika – nie ze względu na mus ale po prostu dla zabawy. Wbrew pozorom nie jest to czysto angolski serial chociaż oczywiście da się odczuć producenta – najwięcej chyba dorzucił od siebie Tennant. Na spotkaniu padały pytania o rodowód Władcy Czasu, jego słynne gadżety (śrubokręt i wizytówka). Dalekowie również zaintrygowali klubowiczów. Zwrócono także uwagę na pracę kamery i budowę serialu oraz różny poziom odcinków (całe serie nie są równe).
Opinia Pawła:
„Dr Who, legendarna seria, której widziałem tylko dwa odcinki. No niestety, odbiłem się od nich niemal zupełnie, były tam ciekawe pomysły na kosmitów i fabułę, ale scenariusz i gra aktorska leżały, a strona wizualna też dołożyła cegiełkę by mnie zniechęcić. Niemniej, obiecywałem już sobie kilka razy, że dam drugą szansę, choćby ze względu na Tennanta, który dobrym aktorem jest i plamy na pewno nie dał. Klubofantaści też dorzucili kilka tropów, które wydają się ciekawe, więc na pewno sprawdzę jeszcze kilka odcinków i kto wie, może też mnie wciągnie!”