Tak się dziwnie złożyło, że mamy dwa luźne spotkania pod rząd. Ale luźne są częściowo ponieważ pojawia się temat wiodący 😉 Tym razem leitmotivem była twórczość U. Le Guin. Przyznaję, zawsze miałem problem z klasykiem scifi – do niedawna nielicznym z żyjących. Literacko zawsze uważałem jej książki za dobre albo nawet za bardzo dobre ale niespecjalnie trafiali do mnie bohaterowie – zwykle jednowymiarowi do znudzenia. Z reguły pisząc o Le Guin wspomina się o socjologizowaniu czy nawiązaniach antropologicznych podkreślając wątki feministyczne czy ekologiczne. Zgodzę się z tym ale nie do końca.
Często podkreślane wątki są poboczne lub w zasadzie nic nie wnoszą do fabuły ale dobrze, że są – przynajmniej te socjologiczne – ponieważ zmuszają czytelnika do myślenia. I to także jest zaletą twórczości autorki „Ziemiomorza.” Powinniśmy lubić autorkę ponieważ zawsze walczyła o uznanie dla fantastyki i nie zgadzała się z pogardliwymi określeniami gatunku lansowanymi przez domorosłych krytyków literackich, znanych głównie z tego, że w danym momencie podczepili się pod kogoś sławnego 🙂 Jeśli nic do tej pory nie czytałeś – spróbuj. Nie gwarantuję, że spodoba ci się od razu ale może akurat…
Opinia Pawła:
„Nie czytałem nic Le Guin, także w tej materii mogę jedynie polegać na opiniach pozostałych klubowiczów. Były one raczej pochlebne, choć były też zastrzeżenia, głównie odnośnie kreacji postaci, zarzucano jednostronność i bezbarwność. Ale może i taka niezbywalna cecha literatury uznawanej za kanon, w końcu dopiero z czasem zaczęto bawić się konwencjami i archetypami, najpierw ktoś musiał je stworzyć. Na pewno sięgnę po tę autorkę żeby wyrobić sobie własne zdanie, no i zetrzeć plamę ignorancji.”
Oprócz omawiania klasyka gatunku chwilę poświęciliśmy na właściwą luźną dyskusję. I o komiksach i o sprawach czysto organizacyjnych, związanych z Klubem, a także o… filmie „Prometeusz.” A kolejne luźne spotkanie będzie ze Sknerusem i Donaldem! Zajrzyjcie do nas!