Lubię Ćwieka. Daleki jestem od stwierdzenia że jego książki są wybitne, czy nawet dobre, ale zazwyczaj są fajnym czytadłem na dwa popołudnia. W ogóle „fajne” to dobre słowo żeby opisać utwory tego pisarza. Grimm City nie jest fajne.
W swojej najnowszej powieści Jakub Ćwiek odchodzi od, typowego dla siebie, lekkiego urban fantasy z mnóstwem odniesień do popkultury, i serwuje nam mroczny kryminał noir. No, w założeniach. W mrocznym (to ważne) mieście Grimm pojawia się Nowy Gracz, inspektor Wolf zostaje zamordowany we własnym mieszkaniu, możliwe że sytuacja ma podłoże religijne, a bohaterowie muszą sobie z tym wszystkim poradzić.