Pierwsze koty za płoty – rocznica powstania Klubu – skłaniała do poważnych rozważań o życiu i Pratchetcie. W tle mieliśmy smakołyki (jak zawsze zresztą, co podkreślam aby zachęcić nowych) a Ela zrobiła specjalny wypiek na tę szczególną okazję. Sernik był dobry i nie ma co się więcej rozwodzić – dodam jedynie, że wizualnie również prezentował się godnie 🙂
Twórczość Pratchetta jest wielkim miszmaszem, daniem na co dzień i od święta, przyjemną potrawą przyrządzoną z różnych składników, popkulturowych tropów, nawiązań i smaczków. Potrawa angielska w stylu, amerykańska w formie i (wbrew pozorom) nie męczy czytelnika.
Dodatkowo, zastanawialiśmy się nad kolejnym spotkaniem i tematyką oraz krótko porozmawialiśmy o kobietach polskiej fantastyki (w ramach 8 marca!)
Pratchett ma także poważniejsze treści w dorobku. Można się o tym przekonać czytając np. Długą Ziemię. A jak Klubowicze ocenili twórczość pisarza?
Paweł: Co tu napisać o takim autorze jak Terry Pratchett? Każdy, kto czyta fantastykę, kojarzy chociaż nazwisko i wie, że to ten gość od humoru i absurdalnych historii, czasem też piszący poważniejsze teksty. Namawiać do czytania nikogo specjalnie nie trzeba, jego książki cieszą się od lat popularnością. Ja zbyt dużej styczności z jego dziełami nie miałem, mam na koncie dwie jego książki, trzecią właśnie czytam. Dla mnie to miły przerywnik i odskocznia od „poważniejszych” lektur, fanem jednak nie jestem. Po prostu nie do końca trafia do mojego poczucia humoru. Owszem kilka razy „śmiechłem”, ale wolałbym coś bardziej nieobliczalnego. Co nie zmienia faktu, że lektura była za każdym razem przyjemna, ot bez fajerwerków.
Autor pisze zazwyczaj parodie z dużą dozą angielskiego humoru. Fabuła ma zwykle drugorzędne znaczenie i jest pretekstem do obśmiania konwencji oraz zaprezentowania pokręconych pomysłów. Absurdu jest tu sporo, jednak nie jest to jazda bez trzymanki a la Monthy Python czy chociażby „Autostopem przez Galaktykę”. Jest też poutykanych kilka poważniejszych przemyśleń i są one wtrącane dość zgrabnie i nienachalnie. Mamy też odniesienia i cytaty z klasyków popkultury. No i oczywiście często pojawia się spersonifikowana Śmierć.
„Straż Straż” to początek cyklu o dzielnych ludziach dbających o ład Ankh-Morpork. U Pratchetta bycie strażnikiem to głównie miganie się od obowiązków i nienarażanie swojej osoby, przynajmniej dopóki do oddziału nie dołączy Marchewa. Ten wychowanek krasnoludów bardzo serio traktuję swoją rolę i kompletnie nie rozumie specyficznych stosunków panujących w mieście. A w tymże akurat zaczyna dziać się sporo niepokojących rzeczy… Jest tu sporo zgranych schematów, na czele z fajtłapowatymi policjantami (brakuje tylko żeby jedli pączki), niemniej można znaleźć kilka scen przy których ciężko się chociaż nie uśmiechnąć. Jest to ciepła komedia, skierowana raczej do młodszego czytelnika. Dla takich ramotów jak piszący te słowa może się wydać wtórna, a powtarzalność raczej nie służy wszelkim żartom (choć oczywiście są wyjątki, chociażby klasyczny skecz z deja vu „Pythonów”).
Monika: Już nie pamiętam, które to nasze spotkanie z kolei, bo czas tak szybko leci, że właśnie minął rok i z tej okazji pani Ela zrobiła dla nas sernik. Na początku nikt nie chciał jeść, większość wolała chipsy, więc się cieszyłam, że będzie więcej dla mnie ale jak się szybko okazało, gdy pani Ela zaczęła kroić i Paweł chciał dokładkę, to wszyscy oprócz Patryka rzucili się na sernik – dzięki temu było wesoło. Ponadto oprócz pysznego jedzonka omawialiśmy tomik pt. Straż, straż i przy okazji inne książki typu Pilipiuk, Orbitowski. Na następne spotkanie, które będzie już 8 kwietnia, omówimy Dukaja, a w międzyczasie spotkamy się na grze.
Tomek: Pierwszą rocznicę KMF-u uczciliśmy pysznym tortem. Spotkanie poświęciliśmy pamięci Terry’ego Pratchetta i jego twórczości. Był Kapral Marchewa, Sam Vimes i była Śmierć. Rozmawialiśmy o powiązaniach współczesnej kultury z twórczością T.P. Po raz kolejny pojawił się temat Czarnej Kompanii i jej oddziaływań na twórczość innych pisarzy. Mam nadzieję że poruszymy temat twórczości Glena Cooka na innym spotkaniu. Co do T.P to jego twórczość jest dla mnie odskocznią od naszej rzeczywistości, jako wielki fan jego twórczości nie mogę nadziwić się jego kolorowej wyobraźni i tak jak na spotkaniu poruszaliśmy temat śmierci. Śmierć w wydaniu T.P jest wesoła, ciekawa, nie jest ponura i straszna, jak się nam wydaje i może samo przedstawienie śmierci w sposób zabawny prezentuje gamę gagów, gaf i innych komicznych wydarzeń, które chyba tylko Brytyjczycy umieją pokazać nietypowo, z polotem i nutą sympatycznej kpiny.