Nie trzeba wyjaśniać kim jest Jacek Piekara 🙂 Gdyby jednak ktoś miał wątpliwości kto ów zacz napiszę krótko, że jest to pisarz, człowiek renesansu i już klasyk polskiej fantastyki:
http://fabrykaslow.com.pl/autor/jacek-piekara
Odwiedził także Sieradz spotykając się z czytelnikami i fanami:
http://pbp.sieradz.pl/rel-563.html
Czas na kilka pytań – wierzę, że Arivald wróci!
– Zacznę od czegoś banalnego a jednocześnie trudnego…Czym jest dla Pana fantastyka, z czym się kojarzy i dlaczego akurat fantastyka a nie kryminały retro czy romanse z małym dworkiem w tle?
JP: Sądzę, że to wpływ lektur z dzieciństwa, czyli najpierw Stanisława Lema i zapomnianego dzisiaj Konrada Fiałkowskiego (dopiero potem przyszedł czas na znakomite amerykańskie zbiory „Rakietowe szlaki” i „Kroki w nieznane”, powieści Strugackich oraz Bułyczowa), jak również wielu książek klasyki grozy czy wreszcie południowoamerykańskiego realizmu magicznego. W dodatku dobraliśmy się w szkole w grupę osób bardzo zainteresowanych fantastyką i jeszcze w latach stanu wojennego chodziliśmy na spotkania klubu miłośników fantastyki, które odbywały się raz w tygodniu w centrum Warszawy i spotykaliśmy się z gronem podobnych pasjonatów w tym ludzi wiele, wiele starszych od nas.
Z drugiej strony fantastyka była ucieczką od przaśnego, topornego świata upadającej komuny. Była podróżą do lepszych, ciekawszych miejsc budowanych w wyobraźni, której to wyobraźni można było zupełnie swobodnie puścić wodze. Mieliśmy ochotę pisać i czytać o „cudownościach”, a nie babrać się w siermiężnej rzeczywistości. Na rynku kryminałów panował wtedy tzw. „kryminał milicyjny”, w którym zazwyczaj dzielny oficer milicji zwalczał amerykańskich szpiegów lub spekulantów handlujących dżinsami, a romansów chyba w ogóle nie było. Moda na romans zarówno sentymentalny jak i erotyczny czy wręcz pornograficzny, zaczęła się jakoś po 1989 roku. Ale z tego co pamiętam kompletnie nie interesowało mnie to zarówno z punktu widzenia twórcy jak i czytelnika.
– Przyznam, że dawno, ale nie tak bardzo dawno temu zaczytywałem się w Fantasy (Click). Jak Pan wspomina tworzenie tego zacnego czasopisma i…dlaczego wyszło jak wyszło, że już nie wychodzi? 🙂
JP: Mogę z dumą powiedzieć, że jako pierwszy w Polsce stworzyłem w pełni profesjonalne pismo poświęcone fantastyce. Kolorowe, ładnie wydawane, bogate w treści publicystyczne. To nie była taka chała jak „Fantastyka”, czy potem „Nowa Fantastyka”, w której cały zamysł polegał na tym, aby zapchać numer polskimi lub zagranicznymi opowiadaniami. „Fantasy” było w pełni przemyślanym konceptem i ta solidność nam się opłaciła. Wydawaliśmy około stu tysięcy egzemplarzy z czego sprzedaż przekraczała sześćdziesiąt procent przy bilansowaniu się tytułu na poziomie poniżej czterdziestu procent. Niestety mieliśmy potężnego, niemieckiego wydawcę. Mówię „niestety”, gdyż potężny wydawca jest nastawiony na potężne interesy i wielkie pieniądze. Zarobek na czysto rzędu dwudziestu, trzydziestu tysięcy złotych miesięcznie nikogo tam nie interesował i postawiono nam karkołomny warunek zarabiania grubo ponad pół miliona złotych rocznie (mówię tu już o sumach netto, czyli zysk po odliczeniu wszelkich kosztów), czego nie byliśmy w stanie osiągnąć na tym dość jednak wąskim rynku. Z rozbawieniem natomiast obserwuję jak od kilku lat obecna „Nowa Fantastyka” pełnymi garściami czerpie z moich koncepcji i doświadczeń, nawet jeden do jednego powielając tematy, którymi zajmowaliśmy się w „Fantasy,”
– Będąc przy starociach nie mogę NIE zapytać o Smoki Haldoru i opowiadania z…Młodego Technika: http://kmfsagitta.pl/2015/06/26/mlody-technik-i-fantastyka/
Jak Pan ocenia po latach swoje pierwsze produkcje?
JP: Jak to po latach: oczywiście krytycznie. Na ogół panuje zgoda co do tego, że pisarz jest jak wino i jego twórczość nabiera smaku z wiekiem. No więc w czasach, o które Pan pyta ja byłem bardzo młodym winem 🙂
– Jak powstawał Arivald – czy to był z góry założony zbiór przygód tego bohatera, czy rozwinął się przypadkowo?
JP: Przygoda z czarodziejem Arivaldem zaczęła się bardzo dawno temu, ale kiedyś ten bohater rzeczywiście był dla mnie pierwszoplanową postacią. Opowiadania o czarodzieju – samouku zostały bardzo, bardzo ciepło przyjęte przez czytelników i to na pewno mnie zainspirowało do dalszej pracy. Która to praca, jak przypomnę, zakończyła się potężnym ponad 600 stronicowym zbiorem obecnym na rynku już w bodajże czwartym wydaniu.
– Czy w związku z nabraniem pod koniec książki tonu nieco bardziej poważniejszego i uporządkowanego nie przewiduje Pan kontynuacji powieści fantasy w świecie Arivalda?
JP: Mam tyle pracy nad innymi projektami, zresztą nie tylko związanymi z szeroko rozumianą fantastyką, że do tych historii raczej nie wrócę. Chociaż mam kilka rozpoczętych tekstów z Arivaldem w roli głównej.
– Z pewnością czekał Pan na pytanie dotyczące Inkwizytora 🙂 I takie padnie ale…Znalazł się pan w ekskluzywnym gronie:
http://rebelya.pl/post/8643/14-ksiazek-theological-fiction-ktore-warto-prze
Co Pan na to? Wiadomo, religia i polityka to śliskie tematy. Popatrzmy w kontekście fantastyki: po apokalipsie będzie renesans religii w stylu przedstawionym w Kantyczce dla Leibowitza czy nastąpi chaos?
JP: Mam duży dystans do internetowych recenzji, klasyfikacji, wyborów jakiegoś top 10 czy top 100. I to zarówno jako czytelnik jak i jako autor, którego książki są czasami tematem podobnych podsumowań. Bo jeżeli czytam artykuł o kinematografii, po którym widzę, że autor nie obejrzał nawet połowy tego repertuaru co ja, a tę połowę, którą obejrzał to nie zrozumiał, to jakim jest on dla mnie partnerem do dyskusji? Jeżeli czytam w jakiejś recenzji, że Tolkien jest niezły, ale strasznie dużo zapożyczył od Paoliniego (przypomnę, że Paolini urodził się kilkadziesiąt lat po śmierci Tolkiena), to o czym mam dyskutować z takim niedoukiem?
A co będzie po Apokalipsie z tymi ludźmi którzy przeżyją? Cóż, jak trwoga to do Boga, więc wyobrażam sobie, że wszelkie ruchy mistyczno- religijne tylko się wzmocnią. Co oczywiście nie wyklucza totalnego chaosu, bo to sprawy kompletnie niezależne.
– Jak wygląda odbiór Pana książek za granicą (przekłady, nakłady, spotkania)? Czy ma Pan wiedzę na ten temat?
JP: Moje książki zostały ciepło przyjęte w Rosji i na Ukrainie, a na przykład opowiadanie „Planeta Masek” bardzo spodobało się we Włoszech. Były wstępne plany i rozmowy na temat niemieckiego wydania przygód inkwizytora, ale sprawa rozbiła się o to, że Niemcy chcieli powieści, a nie zbiorów opowiadań, a przecież książki o inkwizytorze to głównie opowiadania. Generalnie wydania zagraniczne to jest taki aspekt mojej działalności, który wymagałby po prostu dobrego, aktywnego agenta, bo bez tego niewiele da się zrobić. I na razie jestem zupełnie nieusatysfakcjonowany tym, co się dzieje.
– W swoich książkach sporo Pan pisze o ułomnościach ludzkiej natury. W związku z tym musi paść pytanie – co sądzi Pan o Polakach jako społeczeństwie – największe wady i zalety?
JP: Jestem przeciwny generalizowaniu i myśleniu o narodzie jako o jednolitej całości rządzonej zbiorem konkretnych cech. Przecież są Polacy mądrzy i głupi, Polacy dobrzy i podli, Polacy uczciwi i oszuści. Jednak z uwagi na życie w systemie komunistycznym, a więc w cywilizacji wiecznego niedoboru towarów i usług, musieliśmy wykształcić w sobie pewne cechy ułatwiające przetrwanie. Więc na pewno jesteśmy zaradni i przedsiębiorczy. To zresztą widać kiedy się obserwuje wskaźniki gospodarcze, pokazujące, że główny dochód państwa płynie z podatków z małych i średnich przedsiębiorstw. Nie jesteśmy również podatni na różne ideologiczne szaleństwa płynące z Zachodu, które określiłbym zbiorczą sygnaturą „porąbane lewactwo” :). Teraz dużo się mówi o tzw. Polakach – cebulakach (ich królem Jarosław Kuźniar!), ale to przecież zjawisko charakterystyczne dla każdego kraju. Kto oglądał amerykańskie programy Jerry’ego Springera ten wie, że najgorszy nawet Polak – cebulak mógłby przy gościach odwiedzających Springera uchodzić za pełnego ogłady dżentelmena! 🙂
– Najtrudniejsze pytanie jakie Panu zadano to….a najgłupsze….
JP: Podobno nie ma głupich pytań tylko są głupie odpowiedzi. A jakiegoś szczególnie trudnego pytania nie przypominam sobie z wywiadów czy ze spotkań. W życiu prywatnym może było to pytanie które brzmiało: „dlaczego mnie nie kochasz, skoro ja Cię kocham tak bardzo?”. I jak tu poprawnie odpowiedzieć?
*****
I tym optymistycznym akcentem zakończono odpytywanie pana Jacka. Dziękujemy za poświęcony czas i życzymy kolejnych udanych pozycji a także pana z walizką wypchaną odpowiednimi środkami płatniczymi, które przełożą się na dobry film z uniwersum Jacka Piekary 🙂 Zapraszamy do lektury:
lubimyczytac.pl/ksiazka/217380/ja-inkwizytor-kosciany-galeon
Haaa, ale zauważcie, że Autor wspomina, że też działał w KMFie! Ile to pożytku może wyniknąć z takich niepozornych spotkań! 😀 Ciekawe pytania, odpowiedzi na pewno nie głupie (nawiązując do ostatniego pytania), a wręcz bardzo ciekawe. Dziękujemy za odzew Panie Jacku!
KMFy górą 😉