Miasto. Masa. Katastrofa – co kryje się za tegorocznym hasłem Klinu?
Hasło tegorocznej edycji jest parafrazą (i aktualizacją) słynnego manifestu: „Miasto. Masa. Maszyna” Tadeusza Peipera, w którym wskazywał nowy kierunek dla rozwoju poezji (sztuki) awangardowej w dwudziestoleciu międzywojennym. Głosił w nim konieczność zerwania z tradycją i skierowania sztuki ku nowoczesności. Trzy kluczowe pojęcia symbolizowały nowe wartości epoki przemysłowej i miejskiej. Po ponad 100 latach KLIN weryfikuje towarzyszący manifestowi optymistyczny ton związany z relacją człowiek-maszyna i pojęciem „nowoczesności”. Jednocześnie, hasło podkreśla związek tegorocznej edycji z poezją, tematami miejskimi oraz industrialną przestrzenią.
Czy organizujesz imprezę sama? Jakie wyzwania napotykasz po drodze?
Tak, odpowiadam za organizację każdego elementu imprezy, co nie znaczy, że nikt mi nie pomaga! Mam wokół siebie sporo życzliwych osób, bez których wsparcia poddałabym się najpóźniej po pierwszej edycji. Największym wyzwaniem jest zajmowanie się tym, czego nie lubię, czyli np. social mediami. Ale dopóki nie dysponuję wystarczającym budżetem, żeby każdą zaangażowaną osobę nagradzać za pracę w adekwatny moim zdaniem sposób, zaciskam zęby i robię, co mogę, żeby budować wydarzenie zgodnie ze swoim założeniem, tzn. żeby było różnorodne, przyjazne, niezależne i ogólnie trochę inne niż wszystkie.
Jak wygląda scena komiksu niezależnego we Wrocławiu?
Oczywiście gwiazdą lokalnej sceny jest festiwal Złote Kurczaki, którego ostatnią edycję pod tym szyldem przeżywaliśmy w lutym. Ta impreza z długą tradycją przez lata formowała tutejsze środowisko i obraz niezależnego komiksu w Polsce. Nowo-stara ekipa (post) kurczakowa przygotowuje swoje wydarzenie na przyszły rok i wtedy przekonamy się, co nowego wniesie do wrocławskiego niezalu. We Wrocławiu mamy sporo twórczyń i twórców niezależnych, jednak środowisko nie jest skonsolidowane i raczej każdy działa na własną rękę. Komiks niezależny to też bardzo pojemne pojęcie i dlatego część osób bardziej odnajduje się w formule Złotych Kurczaków, a część w założeniach KLINa. Poza tym, brakuje wydarzeń dla entuzjastów ambitnego komiksu, które stanowiłyby platformę rozmów i przestrzeń wymiany – stąd m.in. KLIN czy dyskusyjny klub komiksu Wykolejeni.
Co sprawia, że Klin jest taki wyjątkowy?
Klin nie zamyka się w sztywnych ramach – nie jest typową imprezą środowiskową (komiksową), gdzie pojawiają się wciąż te same osoby i te same tematy rozmów. Zakłada sieciowanie twórczyń i twórców różnych dziedzin skupionych wokół niezależnej sztuki publikowanej na papierze. Do komiksu podchodzi poważnie, szukając w nim głównie zjawisk artystycznych i zaangażowania (komentarza) społecznego. Nie polega na rywalizacji, wynika w 100% z pasji (jest niekomercyjny), nie sili się na rozbuchaną formę.
Na zrzutce można wesprzeć organizację festiwalu – czy są jeszcze inne sposoby, aby pomóc?
Pomoc finansowa jest o tyle ważna, że pozwala zapewnić wynagrodzenie za pracę osób budujących program: artystów i artystek, prelegentów i prelegentek, prowadzących spotkania, odpowiedzialnych za kwestie techniczne, dokumentację fotograficzną itd. W zeszłym roku postawiłam na datki do puszki, w tym roku jest zrzutka… Każde jej udostępnienie to ogromna pomoc! Największym wsparciem inicjatywy jest jednak po prostu uczestnictwo w KLINie.
KLIN – festiwal komiksu i ilustracji | Facebook
https://www.instagram.com/festiwalklin/
Powodzenia ze zbiórką i udanego festiwalu!