Czy możesz powiedzieć kilka słów o sobie?
Mieszkam w średniej wielkości mieście, które znajduje się na Dalekiej Północy. Lubię niektóre podgatunki science fiction, w których też tworzę. Sporadycznie piszę krótkie opowiadania grozy. Hoduję krewetki.
Skąd czerpiesz inspiracje do książek?
Głównie z wydarzeń polityczno-ekonomicznych, chociaż inspiracją może być cokolwiek, nawet ładny obrazek w sieci. Ale zwykle po prostu piszę bez żadnego planu, mając w głowie główny pomysł, na przykład, że ci będą bili się z tamtymi w miejscu X. Na kwestie dotyczące fabuły zdobywam informacje na bieżąco, co jest w danej chwili potrzebne.
Jak zaczęła się twoja przygoda z pisaniem?
Zawsze lubiłam tę formę rozrywki. Zaczęłam od pisania wierszy o moim żółwiu, potem był pamiętnik dotyczący przygód mojego psa. Na poważnie zaczęłam myśleć o hobby dzięki pewnemu forum gry komputerowej. Pisaliśmy tam z chłopakami głupoty – pokręcone historyjki o botach (nie chodzi o te, co dzwonią z reklamami na telefon, ale wirtualnych przeciwników w grach), co się skończyło tym, że stworzyłam fan fiction o bohaterze strzelanki.
Czy możesz opowiedzieć o swojej twórczości (książki są z jednego uniwersum)?
Nie są to książki z tego samego uniwersum. Najwcześniejszą wydaną z listy jest „Alfa Jeden”. To space fantasy, space horror, z dużą ilością akcji, o stworzonym genetycznie, żyjącym na stacji na asteroidzie człowieku, który ma zabijać. Oczywiście kończy się to tym, że korporacja, która go stworzyła, traci nad nim kontrolę. Parę pomysłów z książki wykorzystałam potem w trylogii „Death Bringer”. „Ognisty pył” natomiast to romans platoniczny między kosmitą i kobietą, jak i powieść psychologiczna osadzona z akcją na Ziemi, w kosmosie i innym wymiarze. Porusza problem ostracyzmu i nienawiści wśród ludzi, jak i pogardzania osobami, które różnią się od reszty społeczeństwa. Obie wymienione pozycje to jednotomówki science fiction.
Pozostałe książki i nowelki należą do cyklu Zodiac Universum, więc są powiązane fabułą i bohaterami.
Gdzie można kupić twoje książki?
Druk na stronie wydawnictwa HM: https://wydawnictwohm.pl/kategoria-produktu/friend/
Także w Empiku online.
E-booki i audiobooki można wyszukać poprzez panel https://upolujebooka.pl/
Gdzie można ciebie obserwować? Blog, strona, fanpejdż?
https://www.facebook.com/zodiacuniversum/
https://www.instagram.com/adriannabieloviec/
Czy tworzysz grafiki do swoich książek?
Zrobiłam część okładek, jak i ilustracje do książek. Jak i wiele grafik robili różni graficy.
Czy jesteś miłośniczką gier komputerowych? Pracujesz w gamedevie? W jakie gry lubisz grać i jakie byś poleciła?
Nie pracuję w gamedevie. Lubię gry komputerowe głównie z kategorii FPP, moje ulubione serie to „Quake”, „Unreal Tournament” i „Doom”. Jeśli lubi ktoś klimaty „Avatara” Camerona czy „Księżniczki Mononoke”, polecam platformówkę „Ori and the blind forest”. Z przygodówek fantasy, z genialną fabułą, oryginalnymi przeciwnikami i świetną muzyką – „Heretic 2” (tę grę jednak strasznie trudno kupić). Z survivalu w kosmosie, też ze świetną muzyką i chyba najlepszym klimatem, jaki kiedykolwiek stworzono – „Unreal 1”. To opowieść o więźniu-rozbitku, który musi przetrwać na dzikiej, mistycznej planecie.
Czy tworzysz muzykę elektroniczną inspirowaną grami i swoimi książkami?
Robię czasem jedynie remiksy muzyki z gier. Pozostałe ścieżki dźwiękowe nie są inspirowane książkami.
Jakie zalety mają małe wydawnictwa? W 2003 roku mija właśnie 20 lat od twojego debiutu „Czas wysłańca”. Jak zmieniała się sytuacja na rynku z twojej perspektywy przez te lata?
Sytuacja bardzo się zmieniła. Kiedyś trzeba było drukować maszynopisy i wysyłać propozycje wydawnicze w papierze. Większe wydawnictwa jeśli odrzucały ofertę, zwracały materiały autorowi pocztą. Wydawnictwa brało się głównie po spisaniu ich w księgarniach stacjonarnych. Koło roku 2000 używano modemów, powszechny dostęp do Internetu dopiero raczkował, a nowe firmy dostawcze z początku były awaryjne. Lepiej więc było załatwiać wszystko poza siecią.
Obecnie jest sporo ułatwień dzięki rozwojowi technologii, na przykład każdy może łatwo wydać się sam online, ale przez to jest bardzo dużo premier. Trzeba więc się sporo natrudzić z marketingiem i reklamą, aby zostać zauważonym.
Zaleta małych wydawnictw jest taka, że kiedy zaczynają działalność, łatwiej jest u nich zadebiutować. Także z początku odpisują wszystkim autorom na propozycje wydawnicze.
Dzięki za odpowiedzi! Powodzenia w kosmicznych odmętach. I niech cię wena nie opuszcza 🙂