Lutowe spotkanie rozpoczęło się dość niespodziewanie w sobotę zamiast piątku. Nie przeszkodziło to jednak w ciekawej dyskusji o cyberpunku, który wbrew pozorom jest trudny do zdefiniowania. Łatwiej napisać czym cyberpunk nie jest niż czym faktycznie bywa. Na pierwszy rzut oka nie ma problemu. Miasto, masa, maszyna. Brud, smród, ubóstwo. Walka, subkultury, informacja. Cyborgi, implanty, dystopie. I w zasadzie wiemy wszystko – ponure wizje przyszłości z potężną dawką technologii. Cyberpunk żeruje dość mocno na postapokalipsie, klasycznym science fiction i… kryminałach noir. I książkowo i filmowo jest na bogato: od Blade Runnera, Terminatora, Pamięć absolutną, Człowieka demolkę, Robocopa, Cowboya Bebopa do chyba najbardziej znanego tytułu z niejakim Neo, czyli Matriksa. Ale wcześniej było jeszcze Metropolis Langa; oprócz tego Johny Mnemonic, Ghost in the Shell, filmy Szulkina, Sędzia Dredd, Uniwersalny żołnierz, niektóre odcinki Star Treka, Gry wojenne, Mroczne miasto, Trzynaste piętro.
Książkowo oprócz oczywistych pozycji warto zwrócić uwagę na Gamedec, Modyfikowany węgiel, Czarne oceany, Sybir Punk, Maszynę różnicową, Akirę, Battle Angel Alitę, Ronina, Transmetropolitana, Limes inferior, Pieprzony los kataryniarza, Bunt Reymonta, Przenajświętszą Rzeczpospolitą, niektóre pozycje Dicka. Nie wolno zapomnieć o grach (Deus Ex, Metal Gear czy Cyberpunk 2077) i muzyce, głównie metalowej i elektronicznej w różnych wariantach (Fear Factory, Samael, Paradise Lost, Kovenant, Orgy, Solar Fake).
Czy cyberpunk sprawdza się jako wizja przyszłości? Jak najbardziej, szczególnie że w zasadzie wszystko, co zostało przedstawione już jest i żyjemy w tym świecie nie zdając sobie sprawy. Oczywiście, że technologicznie nie jest to etap skończony, ale można przyjąć, że cyberpunk dzieje się teraz! Oby z jak najmniejszą liczbą najgorszych pierwiastków…