Poprzedni rok był całkiem fajny komiksowo. Może nie było większych fajerwerków, ale też nie da się narzekać na ofertę. W polskim komiksowie akurat działo się sporo i to zarówno pod względem wydań, wydarzeń, jak i publikacji teoretycznych. Wydawcy zafundowali nam albumy w powiększonych formatach, także klasyków, czyli Tadeusza Baranowskiego. Ongrys dał nam również zbiór szkiców Mistrza pod tytułem „Rysowanie na kolanie”. Są szkice starsze, są i młodsze, praktycznie z ostatnich dwóch czy trzech lat. Są znane sceny, postacie i wątki. Możemy zobaczyć dbałość artysty o szczegóły, cieniowanie i grę konturów. Brak kolorów (oprócz podstawowych) sprzyja zauważeniu tego, co zwykle umyka, czyli bogactwa chwili utrwalonej w kadrze i dymku oraz w samych rysunkach.
Ongrys robi swoje po cichu, ale z pazurem (albo z kłem). Edytorsko wydania zawsze są w porządku, nie da się przyczepić. Papier ok, twarda okładka, oczywiście można ponarzekać, że chciałoby się więcej, ale… zawsze może być mniej :}
Zapewne czekacie na najważniejsze pytanie – dla kogo jest ten album? Czy tylko dla fanów twórczości TB? Odpowiedź wydaje się prosta – przede wszystkim dla fanów, ale nie jest to moim zdaniem zwykły skok na kasę. Dlaczego? Pozycja składa się z ponad 140 stron, większość zajmują szkice. Są to szkice czarno-białe, ale zdarzają się i kolorowe oraz wywiad, który bardzo podnosi wartość publikacji (wywiadów z TB nigdy za dużo!). Wywiad życiowy, nieco smutny i wartościowy informacyjnie – prawie jak wstęp do dłuższej formy (wywiadu-rzeki, biografii, alfabetu ciekawostek?). Zachęcając do kupna dopiszę, że w wywiadzie pojawia się również wątek Emilcina!