Japońscy samuraje a polscy husarze – na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Odmienne kultury, doświadczenia i religia. Z jednej strony „bóg, honor, ojczyzna”, a z drugiej „cesarz, kami i bushido”. Czy faktycznie ciężko znaleźć wspólne punkty w tych jakże odmiennych typach wojowników? Niekoniecznie :} Podczas listopadowego spotkania o wizjach historii w Japonii i Polsce okazało się, że… wiele nas łączy. Japończycy są bardzo dumni ze swojej historii, chociaż tematy drugowojenne nie są u nich do końca przepracowane, szczególnie w kontekście mordów i słynnej Jednostki 731.
Co ciekawe, tutaj pojawiają się wątki polskie – do tej pory raczej nieśmiało akcentowane – o przedwojennym polskim programie rozwoju broni biologicznej i chemicznej. O współpracy służb specjalnych nie ma sensu wspominać, bo jest to znany wątek, nie tylko dla miłośników historii – co najmniej od działalności Piłsudskiego czy wcześniejszych prób różnych polityków w czasie zaborów. W trakcie dyskusji okazało się, że ta cukierkowa wizja samurajów i bushido nie jest do końca prawdziwa, ale i tak Japończycy mieli więcej szczęścia w popkulturze od nas.
O polskim zamiłowaniu do politykowania i historii wiadomo dużo. Podobnie jak w krainie samurajów wielką wagę przykładamy do honoru, szacunku i godności własnej. Łączy nas również wspólny wróg – Rosja. Japonia, podobnie jak inne tygrysy Dalekiego Wschodu, dzięki pomocy USA po II wojnie światowej szybko wyrosła na hegemona gospodarczego i kulturowego, a następnie militarnego. Nikt nie lubi się przyznawać do szpiegostwa przemysłowego, ale w tym kontekście warto to przypomnieć. Drogą Japonii i Korei Południowej podążają od ładnych kilku lat Chiny, z mozołem starając się powtórzyć ścieżkę szybkiej westernizacji – ale westernizacji epizodycznej, co może, ale nie musi się udać.
Samuraje kojarzą się z poważnymi, zimnymi typami, ale w niektórych aspektach, np. zabawy czy kultury picia alkoholu, blisko im do Polaków. Narzekając na warcholstwo szlachty i podczepianie się tego stanu pod magnatów nie zapominajmy o realiach historycznych Japonii z okresu walk o władzę. Podczas spotkania dotknęliśmy również dyskusyjnego tematu kastowości w obydwu krajach. Osławiona surowość samurajów nieco odróżniała ich od polskiej kawalerii husarskiej. Byli również chyba bardziej stateczni niż nasi przodkowie. Wizja bushido jest przereklamowana -> alkohol lał się ostro, a i przybytki uciech były chętnie odwiedzane w czasie wolnym od pracy, która przecież często polegała na siekaninie czy wynajmowaniu swojego miecza temu, kto dobrze zapłaci. W ten sposób niczym nie odróżniało to niektórych od płatnych zabójców na zlecenie.
Polska szabla husarska a „miecz” katana (a w zasadzie szabla vs. szabla) – która lepsza? To odwieczne pytanie speców od wojskowości czy kwestia spędzająca sen z powiek wielu fanom broni białej nie została rozstrzygnięta ostatecznie, chociaż jest sporo przesłanek, żeby dać dodatkowe punkty przesądzające o wygranej właśnie broni naszych przodków (jej pochodzenie zasługuje na oddzielne spotkanie). Poświęciliśmy także sporo czasu ustrojom państw, demokracji szlacheckiej, absolutyzmowi. Nie zabrakło ninja i yakuzy! Wróciwszy do filmów liczymy na dobre produkcje historyczne, oparte na prozie Komudy, a może i Liziniewicza? Od ninja przeskoczyliśmy do sztyletników i pochodzenia języka japońskiego. Podsumowując, Polak i Japończyk – dwa bratanki – i do szabli, i do gorzałki!
Na kolejnym klubowym spotkaniu porozmawiamy o tym, jak bardzo drażnią czytelników urwane serie w fantastyce. Zapraszamy 25 listopada.