W tej recenzji przekonamy się jak zabójcze mogą być króliki.
Nie jest to moja pierwsza recenzja, w której przynależność narodowa ukryta została pod postacią zwierząt. Zrobiłem przecież „Maus”. Tu mamy podobny zabieg. W ten sposób Amerykanów przedstawiono jako króliki, Wietnamczyków z północy jako koty syjamskie, a Wietnamczyków z południa jako bardziej pospolite koty w paski. Podobnie Rosjan przedstawiono jako niedźwiedzie, Chińczyków jako pandy wielkie i Japończyków jako małpy. Epizodycznie występują też Australijczycy jako kangury, Koreańczycy jako psy i Brytyjczycy jako szczury.
Manga opowiada o przygodach trójki żołnierzy z oddziału specjalnego „Cat Shit One”, którzy razem z Yardami (CiDG – Niezależne Grupy Ludowe) walczą przeciwko Narodowemu Frontowi Wyzwolenia Wietnamu Południowego, czyli Wietkongowi. Wspomniani żołnierze to Parkins, (alias Paki) będący dowódcą, biały i czerwonooki Rats, pełniący funkcję tłumacza oraz radiooperator Botaski. Każdy z nich ma własny charakter. Paki jest wzorowym oficerem, za którym nawet Yardowie poszliby w ogień, nawet jeśli oznaczałoby to kradzież czołgu amerykańskiej armii. Rats jest lojalny i oddany. Z kolei Botaski jest lekkomyślny i tchórzliwy. Przez swoje zachowanie pakuje się w kłopoty i nabiera rasistowskich poglądów. Możemy też zobaczyć zwierzęcą wersję prawdziwych postaci, jak premier Południowego Wietnamu Nguyen Cao Ky i dowódca Pomocy Wojskowej w Wietnamie Południowym generał William Westmoreland. Jednak najwięcej czasu poświęcono Charliemu Beckwithowi, który przekształcił średniej klasy jednostkę wojskową Delta Force w elitarną.
Fabuła toczy się podczas II wojny indochińskiej, nazywanej też wietnamską. Głównymi bohaterami są zwierzęta, ale fabułę poprowadzono możliwie realistycznie. Mamy tam sporo specjalistycznego żargonu i rys historyczny. Wiele rozdziałów opowiada o akcjach dalekiego zwiadu, które naprawdę mogliby wykonać żołnierze z jednostek specjalnych wojsk amerykańskich. W przerwach między akcjami obserwujemy naszych bohaterów na przepustkach. Jest to okazja do przedstawienia życia zwykłych Wietnamczyków, widzimy ataki terrorystyczne w Sajgonie, stosunek cywilnych obywateli USA do wojny i operacje CIA w Wietnamie. Podkreśla się niekompetencję dowództwa armii Południowego Wietnamu. Wspomniano również wizytę Jane Fondy. Jest nawet opowieść z perspektywy jednego z dowódców Frontu Wyzwolenia. Podsumowując, autor daje nam do zrozumienia, jak skomplikowana była sytuacja Wietnamu w tamtym okresie. W pewnym aspekcie upiera się nawet, że jedna z plotek była prawdziwa. Oficjalnie Japonia była bazą zaopatrzeniową i produkcyjną dla sił amerykańskich, ale nigdy nie wspomogła jej militarnie. Było to nielegalne na mocy 9 artykułu konstytucji Japonii z 3 listopada 1946 roku. Jednak krążyły plotki, iż Japońskie Siły Samoobrony wysłały tam kilkudziesięciu żołnierzy. Jaka jest prawda? Pewnie szybko się nie dowiemy. Autor rozwiną ten motyw tworząc kilka ciekawych postaci, w tym niezapomnianego Nakamurę.
Można się uśmiechnąć na widok wojowniczych królików. Na pierwszy rzut oka robią infantylne wrażenie. Tym bardziej dziwnie to zabrzmi, ale grafika też jest realistyczna. To osobliwe pierwsze wrażenie znika już po początkowych stronach. Wiele rysunków inspirowanych jest autentycznymi zdjęciami, które przeniesiono piórem na papier i ekran komputera (autor pisze w mandze, że rysuje na komputerze). Na jednej ze stron autor pokazał nam plan swojej pracowni. Jest tam mebel podpisany jako „Gablotka z bronią”. Patrząc na szczegółowość karabinów wierzę w jej istnienie. Podobną szczegółowością odznacza się palna broń ciężka, samoloty, helikoptery, czołgi i samochody. Nie inaczej jest z dżunglą. Czuć w niej duszną i parną atmosferę typową dla tego rejonu świata.
Autorem „Cat Shit One” jest Motofumi Kobayashi. Twórca zdecydowanie niszowy, który do tej pory słynął z realistycznie przedstawionych mang wojennych. Przykład mamy na końcu pierwszego i drugiego tomu gdzie znajduje się manga „Dog Shit One”. Omawiana dziś manga jest częścią większej serii, w której skład wchodzi też manga dziejąca się w latach 80. oraz tom „Cat Shit One JP” oddający realia operacji „Pustynna Burza”.
Manga została wydana w Japonii w latach 1998-2005, a w Polsce wszystko ukazało się w 2006 roku. Wydanie Waneko składa się jedynie z trzech tomów i jest pozbawione tomu „0”, który możemy zobaczyć na tylnym skrzydełku obwoluty. Za to na przednim skrzydełku możemy przeczytać kilka słów od autora. Przód zawiera wizerunki naszych bojowo nastawionych królików. Grzbiety nieco się od siebie różnią. Na pierwszym i drugim – wielkością czcionki, a na trzecim tytuł został przesunięty w dół. Okładki są identyczne do obwolut, ale czarno-białe. Każdy tom zaczyna się od kolorowej kredowej kartki, a resztę wydrukowano na papierze offsetowym w czerni i bieli. Wszystkie, za wyjątkiem nietypowo umieszczonej w środku pierwszego tomu połowy Misji 4. Tam też są kolorowe kartki. W środku mamy też reklamę „Hiroszimy 1945” i wywiad z Martą Sadzyńską. Wszystkie tomy liczą po 135 klejonych stron.
Gdybym nie wiedział to potraktowałbym ten komiks jako amerykański. Nawet kierunek czytania nie jest charakterystyczny dla mangi. Owszem, manga opowiada o królikach i kotach, ale daleko jej do infantylności. Jest całkiem brutalna. Dlatego warto ją polecić wielbicielom militariów i niejednoznacznych historii wojennych w wieku od 14 lat w górę.
Plusy:
+ pomysł,
+ realizm,
+ ciekawostki,
+ broń,
+ research.
Minusy:
– może wydawać się niepoważna,
– dużo specjalistycznego żargonu.
Fabuła: 3/3
Grafika: 3/3
Wydanie: 2/3
Ocena: 9/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: