Pogoda sprzyja relaksowi przy książce. Czego możecie się spodziewać sięgając po dwa tomy serii „Dzieci Czystej Krwi” Marcina Masłowskiego? Porządnej dawki fantasy, to jasne jak słońce! Akcja „Czteropalczastych” rozpoczyna się od mocnego akordu. Zostajemy wprowadzeni w różne wątki na różnych scenach. To może lekko przytłaczać, tym bardziej, że akcja rozwija się powoli. Z każdą jednak stroną dowiadujemy się więcej i wszystko wskakuje na właściwe tory. Jeśli ktoś zapytałby mnie, jakie to jest fantasy, miałbym problem z określeniem.
Mamy toposy znane z klasycznych cykli, motywy już przerabiane, a także postacie do których zaczynamy się przywiązywać, chociaż nie znamy jeszcze w pełni ich życiorysów i instynktownie czujemy, że mogą wyciąć nam niezły numer :} Autor posługuje się dobrą polszczyzną, ma talent do nakreślania atmosfery kilkoma słowami i… jednocześnie zdolności do przegadywania scen. Nie ględzi, ale zbyt treściwie opisuje pewne momenty, co może zmęczyć czytelnika i spowodować jego lekkie zagubienie się w gąszczu wątków. Tyle słów krytyki.
Na szczęście w drugim tomie („Wyrocznia środka”) zbędna gadanina zanika, a i akcja staje się żwawsza. Z fantasy „od zera do bohatera” czy szkolnych perypetii rodem z młodzieżówek lub innych YA z dawką pałacowych intryg i muśnięciem magii otrzymujemy kawał dobrego… właśnie, czego? Low fantasy? A może klasycznego z motywem drogi? W pierwszym tomie mamy także elementy steampunkowe, które są wdzięcznym dodatkiem. Pamiętajmy, że pierwszy tom jest w zasadzie szkicem, wprowadzeniem do całości historii i widać to doskonale w drugim z serii, gdzie wiemy więcej. I co najważniejsze, mamy to poukładane w czasie i przestrzeni.
Właśnie! Co z krainami? Już po nazewnictwie widać, że autor czerpał z wielu epok i mitologii. Jest sporo odniesień, easter eggów wręcz, do klasycznej literatury fantastycznej (i nie tylko). Widać także oczytanie, otrzaskanie literackie autora i zamiłowanie do konkretnych autorów i cykli. Nie będę pewnie zbyt odkrywczy, gdy napiszę, że widać pewne podobieństwa do cyklu meekhańskiego R. M. Wegnera (głównie z uwagi na szczegółowe opisy i wielowątkowość), ale także… do W. Millera i jego „Kantyczki dla Leibowitza”.
Mam nadzieję, że tą konstatacją zachęciłem was do lektury! Autor nie boi się poruszać niewygodnych tematów (deale żywym towarem w specyficznych celach) i polityki, pokazując jaki brud czyha na wszystkich, którym zamarzyła się władza. Tajemnica goni tajemnicę a i pewnie sam autor jeszcze nas mocno zadziwi w kolejnym tomie!
Przeczytajcie wywiad z autorem: Z łódzkiego podwórka – wywiad z Marcinem Masłowskim – Klub Miłośników Fantastyki SAGITTA (sieradz.pl)
