Czy możesz opowiedzieć kilka słów o sobie?
Cześć, z tej strony Grafzero vlog literacki 🙂 Tymi słowy zawsze rozpoczynam każdy odcinek vloga. W dawnych dobrych czasach ukończyłem filologię polską (specjalność bibliotekoznawstwo i informacja naukowa) na Uniwersytecie Łódzkim. Potem przez wiele lat tułałem się po rożnych bibliotekach, by wreszcie zająć się szeroko pojętą edukacją. Wprawdzie dziś mieszkam na Mazowszu, ale czuję się związany z Łodzią, a także z Lutomierskiem (dawne województwo sieradzkie), skąd pochodzi moja rodzina.
Skąd wziął się pomysł na vblog o książkach i literaturze bez pardonu?
Początkowo prowadziliśmy z kolegą vlog o podróżach “Librarian on the road”. Niestety, projekt nie cieszył się takim zainteresowaniem na jakie liczyliśmy. Kolega wycofał się z działalności “youtubowej”, ja zaś postanowiłem zrobić coś lżejszego, co nie wymagałoby dużego nakładu środków, a jednocześnie byłoby związane z moimi zainteresowaniami.
Czy nazwa vbloga – GrafZero związana jest z powieścią Williama Gibsona?
Tak. Bardzo polubiłem postać Bobby’ego, ale jeszcze bardziej spodobał mi się opis tego terminu, który Gibson umieścił w miejscu motta – “schemat blokowy procedury pustej”. Interpretowałem go sobie wtedy jako definicję człowieka ciekawego świata, chętnego aby chłonąć wiedzę itp.
Czy pasja do literatury i wykształcenie wpłynęły na rozwój vbloga?
Z całą pewnością. Podkreślam to często, że nie chcę tylko dzielić się z widzami opiniami, mówić o tym co mi się podobało, a co nie. Chciałbym także opowiadać o literaturze takiej, jaką ona jest, a sprawę ocen i opiniowania zepchnąć na plan dalszy.
Do kogo skierowany jest vblog?
Do wszystkich, którzy lubią czytać. Chociaż przyznam szczerze, że celuję raczej w widzów dorosłych (ze względu na dobór lektur).
Jakie cykle możemy posłuchać na twoim blogu?
Jest ich kilka: Recenzje, Jeden wiersz, Ciekawa książka, Vlogi, BookHaul itp.
Czy nagrywasz podkasty?
Sprawa jest dość skomplikowana. Dopiero niedawno kupiłem sobie mikrofon podcastowy (zerka na nierozpakowane pudełko) i jeszcze się nim nie zająłem. Próbowałem to robić wcześniej, ale chwilowo pokonała mnie kwestia techniczna. Innymi słowy, zapewne niebawem pojawią się podcasty, o ile poradzę sobie z technikaliami.
Czy któryś z cykli jest dla ciebie szczególnie ważny?
To w sumie nie cykl, a seria filmów “Co czytała Europa?”. Pojawiają się raz do roku i mówię tam o bestsellerach z różnych krajów europejskich. Uwielbiam zaglądać na inne podwórka i sprawdzać co się tam czyta, bo najczęściej okazuje się, że wszyscy czytamy te same rzeczy.
Jaki gatunek literacki jest twoim ulubionym?
Powieść historyczna.
Jak przygotowujesz się do filmu?
To zależy. W przypadku recenzji wystarczą notatki z lektury (czasami piszę po książkach). W przypadku innych filmów to już bywa różnie, ale jeszcze przed pandemią często przesiadywałem godzinami w bibliotekach, obecnie zadowalam się książkami, które mogę kupić/wypożyczyć i Internetem.
Czy starasz się regularnie zamieszczać filmy?
Staram się to dobre określenie 🙂 Obecnie próbuję dotrzymać dwóch terminów – krótkich recenzji w czwartki i dłuższych filmów w niedziele. Bywa różnie, ale jak na razie jest lepiej niż gorzej.
Na twoim blogu jest dużo recenzji powieści z szeroko pojętej fantastyki. Czy udzielasz się fandomowo? Jak oceniasz polski fandom?
Zdarza mi się bywać na różnych konwentach, ostatnio nawet jako prelegent. Dodatkowo jest szansa, że niedługo pojawi się moje opowiadanie w szykowanym ebookowym zbiorze tekstów fantastycznych. Jak oceniam polski fandom? Widzę zarówno wady i zalety. Przede wszystkim podziwiam – w czasach, w których wszystko przelicza się na pieniądze robić coś bez widoków na zysk, to naprawdę piękne. Z drugiej strony, mam wrażenie, że fandom “grzeszy” przekonaniem o wyjątkowo dużej sprzedaży/czytelnictwie fantastyki. Tymczasem w zestawieniach czytelniczych rzadko kiedy trafiają się książki pisarzy związanych z fandomem.
Kiedyś usłyszałem takie piękne zdanie od Radka Raka – “fantaści są Żydami literatury” (w odniesieniu do sporów pomiędzy Żydami i Polakami przed wojną) i myślę, że to rzeczywiście kapitalnie oddaje zarówno wady jak i zalety naszego fandomu.
Jakich pisarzy fantastyki możesz polecić?
Jeśli chodzi o szeroko rozumianą fantastykę to moim Mistrzem jest Borges. W tym węższym rozumieniu to przede wszystkim Anna Brzezińska i wspomniany wcześniej Radek Rak.
Opowiadałeś o tym, że interesujesz się starymi powieściami historycznymi. Jaki jest ich odbiór dziś? Czy znalazłeś jakieś perełki literackie? Jak prezentowała się powieść historyczna dawniej? Kogo czytano, a kogo tylko wypadało przeczytać? 😉
To jest bardzo trudny i obszerny temat, myślę, że lepiej byłoby zapytać kogoś, kto zajmuje się tym gatunkiem naukowo, ale skoro padło na mnie… Ja przede wszystkim interesuję się powieściami historycznymi okresu PRL-u (i ewentualnie międzywojnia), jeszcze nie zawiało mnie do XIX wieku, ale być może i na to przyjdzie kiedyś pora.
Powieść historyczna była kiedyś dla mainstreamu, takim “chłopcem do bicia”, tak jak dziś jest fantasy, a jeszcze do niedawna był kryminał. Proszę zwrócić uwagę na to jak pisał o Sienkiewiczu Gombrowicz i jak o Tyrmandzie pisała Dąbrowska. To są dokładnie te same argumenty. Nawet te “ambitniejsze” utwory nie miały dobrej prasy np. “Faraona” Prusa pogardliwie nazywano “powieścią gazetową”. Trudno powiedzieć kiedy się to zmieniło, ale na naszym poletku trzeba wskazać na Teodora Parnickiego, o którym często mówi się, że “zabił powieść historyczną” (pisał rzeczy tak ambitne, że bardziej się już nie da ;). Z drugiej strony warto też zauważyć, że współcześni autorzy robią wiele, żeby znowu zaczęto traktować ten gatunek jak książki dla pensjonarek.
Gdybym miał wskazać na zapomnianą perełkę, to byłaby to książka Ewy Nowackiej “Prywatne życie Szubad”. Od razu ostrzegam, jest to powieść historyczna tylko w połowie, ale na nawet ta “współczesna” część opowiada o historii. W dobie wykorzystywania przeszłości do zabawiania widza i wykoślawiania faktów dla oglądalności całość wydaje się szalenie aktualna. Innym przykładem takiej perełki jest “Karoca” Tomasza Jurasza. Wydana w 2000 roku przez leciwego już wtedy autora, powieść mogła stać się prawdziwym hitem. Były zresztą ku temu pewne przesłanki – nagroda “Polityki” i bardzo pozytywna recenzja Olgi Tokarczuk. Dlaczego mało kto dziś o niej pamięta? Być może sama stylizacja i skupienie się na psychologii bohaterów (XVII-wieczna magnatka i ówczesny przestępca) utrudniły odbiór, czytelnicy woleli “lżejsze” historie.
Co do popularności to w przypadku okresu PRL-u trudno coś więcej powiedzieć – jak do tej pory nie dotarłem do danych sprzedażowych. Mogę jednak zgadywać, że większą popularnością cieszyła się ta “rozrywkowa” gałąź gatunku: Bunsch czy Sujkowski.
Jaki był powód popadnięcia w zapomnienie niektórych pisarzy parających się powieścią historyczną? Czy masz swoje teorie na ten temat?
Tutaj pozostają mi tylko teorie. Na pewno popularności nie sprzyjało hołdowanie marksistowskiej wizji dziejów – dziś pomysły Sujkowskiego budzą raczej śmiech (chociaż nie można mu odmówić sprawności pióra). Zerknijmy na “Ucieczkę z Ziemi Obiecanej” Władysława Rymkiewicza (ojciec niedawno zmarłego poety Jarosława Marka) – to był bardzo ważny głos w obronie pamięci łódzkich fabrykantów, który wybrzmiał w chwili gdy tworzono ich “czarną legendę”. Niestety, względy polityczne sprawiły, że dziś trudno uznać tę książkę za udaną, ale sceny w opuszczonym pałacu (czas akcji: 19 stycznia 1945 roku) powinny zostać przypomniane (może w formie słuchowiska lub spektaklu teatralnego).
Poza tym bardzo często te zapomniane powieści cierpiały na “sztywność” wizji. Postacie nie żyły, a tylko prezentowały jakieś postawy czy ideologie. To widać chociażby w “Długim morzu” Fenikowskiego. Powieść napisana we współpracy z najwybitniejszymi ówczesnymi historykami, wydana w twardej oprawie, z pięknymi ilustracjami i… nikt dziś o niej nie pamięta. Były oczywiście problemy z cenzurą, były kwestie “lokalności” (kto np. pamięta dziś takiego łódzkiego pisarza Karola Stryjskiego?)
Komu możesz polecić stare powieści historyczne?
Każdemu, kto nie boi się “ramotek” (bo na takie najczęściej będzie trafiał), ale też każdemu, kto chciałby się pobawić w odkrywcę zapomnianych książek.
Czy masz swoje ulubione kryminały megaretro (czyli właśnie starocie z lamusa)?
Tak. Jeśli chodzi o te bardziej znane to polecam przede wszystkim “Samotnię” Dickensa. To wprawdzie “powieść prawnicza”, ale pojawia się również bardzo ciekawy wątek kryminalny. Natomiast jeśli chodzi o taki zupełnie zapomniany kryminał megaretro, to polecam z całego serca “Mistrza Sądu Ostatecznego” Leo Perutza. Czytając ma się wrażenie jakbyśmy śledzili powieść kryminalną Stanisława Lema czy Arturo Pereza-Reverte, a to przecież autor starszy o całe pokolenia!
Dzięki za odpowiedzi! Owocnych poszukiwań literackich! Zapraszamy także na vbloga: