PTSD. Syndrom stresu pourazowego.
Od jakiegoś czasu na kulturę zachodnią coraz większy wpływ mają twórcy azjatyccy. W komiksie ten wpływ widać poprzez mangę. Wpływ jest tak znaczący, że czasem nawet mówi się wprost o „zachodniej mandze”, co nie jest tak do końca poprawne. W przypadku komiksów frankofońskich sprawa jest ciut bardziej skomplikowana. Tamtejsi twórcy współpracują z japońskimi tak długo, że wykształcili nowy gatunek o nazwie la nouvelle manga. Komiksem wyraźnie inspirowanym japońszczyzną jest „PTSD. Zespół stresu pourazowego”. Nie jest to przypadek. Autor otwarcie przyznaje się do inspiracji Akirą, Ghost in The Shell i Appleseed. Lista nawiązań do kultury japońskiej jest tu całkiem długa. Widać to już w samym mieście pełnym kanjipodobnych znaków, walutą są jungi, pies należy do rasy shiba inu, mamy nawet shintoistyczne świątynie i bramy Torii.
Autorem PTSD jest Guillaume Singelin. Francuski twórca nie jest u nas jakoś szczególnie znany. Jest jednak współzałożycielem studia o nazwie Label 619, które może pochwalić się całkiem sporym dorobkiem. To ich dziełem są Tank Girl, DoggyBags, czy Shangri-La. Singelin był dyrektorem artystycznym przy tworzeniu filmu animowanego Mutafukaz i trzeba przyznać, że widać tam jego rękę.
Jun wraca z bliżej nieokreślonej wojny i na miejscu okazuje się, że zostawiono ją samej sobie. Znalazła się wśród rzeszy bezdomnych weteranów, na których nikt nie czeka. Podobnie jak oni Jun nie jest w stanie poradzić sobie ze wspomnieniami i potrafi funkcjonować tylko dzięki lekom, na które jej nie stać. Głównym źródłem leków dla niej i innych jest czarny rynek. Jun zaczyna atakować gangi i odbierać medykamenty. Jednak to nie rozwiązuje problemu. Jun nie widzi, że swoim zachowaniem sprowadza zagrożenie na innych i staje się wyrzutkiem również wśród cywili. Komiks co jakiś czas poprzeszywany jest wspomnieniami z czasów wojny. Łatwo je rozpoznać, ponieważ w nich Jun jeszcze ma oko.
Sięgając po coś nazwanego PTSD i dodatkowo rozszyfrowanego jako „zespół stresu pourazowego” spodziewałem się czegoś o poszerzonej psychologii, a dostałem komiks sensacyjny z elementami psychologii. Jun jest żołnierzem myślącym jak żołnierz po przejściach. Przez większość fabuł nosi tielniaszkę (rosyjska koszulka wojskowa). Wszędzie widzi zagrożenie. Ma problem z zaufaniem ludziom, nawet jeśli ci chcą jej pomóc z czystej dobroci serca, a takich wcale nie jest mało. Świadomie i nieświadomie prowokuje konflikty. Ma poczucie winy ponieważ ona żyje, a jej towarzysze broni zginęli. Mówiąc krótko, bardzo przypomina „Rambo w spódnicy” zwłaszcza z filmu „Pierwsza krew” (1982).
W komiksie dominują ciepłe barwy i kreskówkowe kadry. Ma to pewien sens. Gdyby było inaczej to wydźwięk byłby o zdecydowanie mroczniejszy, żeby nie powiedzieć depresyjny. Miasto jest ewidentnie w fazie upadku. Dobija brudem i beznadzieją. Zazwyczaj w tego typu komiksach widać biedę i enklawy bogactwa, jednak tu widać tylko biedę. Autor świetnie operuje barwami, ale też cieniami i światłem, co pomaga w budowie klimatu. Jednakże największe wrażenie robi żywe miasto pełne handlarzy i przyrody, biedaków i ludzi starających się po prostu żyć.
PTSD ukazało się nakładem wydawnictwa Non Stop Comics. Na twardej okładce dominuje zieleń dżungli. Okładka została pokryta gumowatym materiałem. Wszystkie napisy są w różnym odcieniu zieleni. Z przodu wycięto cztery litery składające się na tytuł. Z tym wycięciem mam pewien problem. Ciężko mi uwierzyć, że z czasem nic tu się nie odklei, ani że pierwsza strona z czasem się nie odbarwi pod wpływem światła. Na końcu dodano posłowie i rysunki koncepcyjne. Tomik liczy 208 stron offsetowego papieru.
Komu polecić? Fanom komiksów sensacyjnych i ładnej kreski. PTSD niemal na pewno spodoba się fanom mangi. Zwłaszcza tym, którzy uwielbiają silne żeńskie protagonistki. Sam całkiem nieźle się przy tym bawiłem, choć nie jest to tak do końca tytuł, jakiego się spodziewałem.
Plusy:
+ ciekawa bohaterka,
+ wartka akcja,
+ temat,
+ kreska,
+ kolorystyka.
Minusy:
– specyfika komiksu niektórych może odrzucić.
Ocena: 8/10.
Recenzja Mario na kanale Komiksem po łapach: