„Zrozumieć komiks” to pozycja obowiązkowa dla każdego badacza komiksu. Książka ma już swoje lata (niedługo wyjdzie kontynuacja), ale nadal jest interesującym komiksem… o komiksie. Kultura Gniewu zafundowała nam ucztę dla ducha i oka wznawiając pozycję kultową i jednocześnie w pewnym sensie kanoniczną. Szkoda tylko, że poprzestano na reedycji nie dodając nowych tekstów czy komentarzy.

Zanęceni tytułem otrzymujemy potężny wykład na temat komiksu. Potężny wizualnie i treściowo. Jednocześnie na tyle przystępny, że nadaje się do czytania dla osób, które chcą lepiej zrozumieć medium sekwencyjne (i sztukę!), jakim jest komiks a niekoniecznie mają ochotę błądzić po przypisach i tabelkach. Wbrew wydawcy napiszę przekornie, że nie jest to książka dla wszystkich. Jeśli ktoś nie ma ciągotek do teoretyzowania, czy wręcz filozofowania, może się odbić od tej pozycji. I to mocno. Książka jest gęsta i naprawdę zmusza do myślenia.

Wyruszamy w podróż z autorem, który pokazuje nam podobieństwa do komiksu w dziełach z dawnych epok, przedstawia rozważania z pogranicza sztuki i słowotwórstwa, zastanawia się nad elementami składowymi medium, upływem czasu, dookreśleniami i dopowiedzeniami, aż w końcu angażując w lekturę różne zmysły zostajemy z lekkim niedosytem. Obojętnie jak będziemy się starać wtłoczyć komiks w odpowiednie ramki i tak będzie się nam on wymykać. I tak jest dobrze. Sami wymyślimy odpowiednią definicję, która także się pojawi w rozważaniach McClouda (jest to definicja oryginalna).

Zachęcam do lektury, nawet gdyby miała być „z doskoku” i na raty. Warto zanurzyć się w głębiny kadrów i dymków!