Mam dla was smutną wiadomość. Rząd zarządził akcję szczepień substancją, która w przyszłości ma nas pozbawić życia. Tak zaczyna się się manga Ikigami.
Nie wiem, czy tylko ja tak mam, ale gdy słyszę jakąś teorię spiskową to często potrafię podać książkę, film, albo serial z której ta teoria pochodzi. Tak jest w tym przypadku. Podobną teorię słyszałem w zeszłym roku i jestem przekonany że pochodzi ona właśnie z tego tytułu.
Ikigami to dziesięciotomowa opowieść autorstwa Motoro Mase, o doręczycielu zawiadomień o śmierci, czyli tytułowych ikigami. Ów kres ma nastąpić dokładnie określonego dnia i o określonej godzinie. Zawiadomienie powinno być dostarczone na 24 godziny przed zgonem. Od razu widać pewien problem. Jak osiągnąć taką dokładność? Przy pomocy szczepień. W jednym zastrzyku na tysiąc znajduje się mikrokapsułka, która ma zagnieździć się w sercu lub płucu i jest fabrycznie zaprogramowana, aby wybuchnąć właśnie o tej konkretnej godzinie. Skąd te liczby? Najpewniej dlatego, że jedna osoba na tysiąc to wystarczająco, aby nie poznać danej osoby, ale raczej się o niej usłyszy.
Szczepionka Roz-Kraj podawana jest dzieciom mającym właśnie rozpocząć edukację podstawową podczas uroczystej gali. I nikt o tym nie wie? Nikt się nie buntuje? To bardziej skomplikowane. W mandze jest opisane państwo autorytarne, któremu niewiele brakuje to totalitaryzmu. Organizacja systemu częściowo przypomina tą z NRD. Jego członkowie muszą ukończyć specjalną uczelnię, a sposób kontroli społeczeństwa i pozyskania informacji o obywatelach przypomina działalność Stasi.
Policja Roz-Kraj stale przeprowadza prowokację i nie wiadomo, czy rodzący się właśnie ruch sprzeciwu nie jest kolejną prowokacją. Donosiciele ogłaszani są „bohaterami Roz-Kraju”, a osobie nie donoszącej, lub buntującej się otwarcie grożą srogie konsekwencje. Zostanie aresztowana przez Policję Roz-Kraj, okrzyknięta krzywomyślicielem, umieszczona w specjalnym ośrodku reedukacyjnym, a otoczenie zaczyna wypominać to jego rodzinie. I to do tego stopnia, że może musieć zmienić miejsce zamieszkania. Jeśli jednak postąpi tak jak chciał prawodawca, czyli sama ogarnie sprawy doczesne i dokona żywota spokojnie w gronie rodziny to może liczyć na pewne przywileje. Może używać bezpłatnie transportu publicznego i mieć darmowy dostęp do dóbr kultury, a rodzina otrzymuje hojną rentę Roz-Kraj. Lecz jeśli postanowi wyrównać dawne rachunki krzywd, czy w jakikolwiek inny sposób nadużyć zaufania to popełni przestępstwo ideologiczne i zostanie krzywomyślicielem, a rodzina utraci przywileje oraz będzie musiała wypłacić odszkodowania pokrzywdzonym.
Nie obserwujemy żadnych dużych obszarów przyrodniczych, a tylko wycinki, jak duże drzewa. Właściwie całość fabuły rozgrywa się w mocno wybetonowanym środowisku miejskim. W mandze ani razu nie pada nazwa kraju w którym rozgrywa się akcja, a tylko nazwa dzielnicy Sadagawa. Jest to nie tylko zabieg fabularny, ale też psychologiczny. Osoby, które nie identyfikują się z danym państwem podświadomie unikają wypowiadania jego nazwy. Zamiast tego posługują się ogólnym zwrotem „ten kraj”. Takiej nowomowy jest pełno w tych dziesięciu tomach. Szczepionka Roz-Kraj została wprowadzona na mocy „dekretu o nieustannym rozwoju kraju”. Miał on sprawić, że ludzie docenią wartość życia i staną się bardziej produktywni. Naprawa poglądów odbywa się za pomocą „programu korygowania poglądów” w specjalnych ośrodkach. Zgon w wyniku Roz-Kraju nazywany jest „honorowym obowiązkiem”. Rodzajem poświęcenia się dla kraju przywodzącym trochę na myśl tradycje samurajskie i kamikadze.
Nie wiemy zbyt wiele o świecie zewnętrznym. Raz wspomniano Europę. Istnieje jakaś Federacja, a „nasz kraj” ma „sojuszników”. Powoli obserwujemy narastający konflikt zbrojny, o którym też niewiele wiemy. Jak wygląda życie poza tym światem? Ludzie się na to godzą, bo być może nie ma dokąd uciekać i to jest główny powód akceptacji systemu. Inny może być taki, że każdy liczy że to nie jego będzie dotyczyć zawiadomienie. Bo przecież dotyczy tylko osób w wieku 18-24 lat, a „ten kraj” oferuje dość wysoki standard życia.
Fabuła mangi jest wielowymiarowa. Z jednej strony opowiada o doręczycielu ikigami nazwiskiem Fujimoto. O tym jak ta praca wpływa na jego życie osobiste, kontakty z bliskimi i stan psychiczny. A z drugiej obserwujemy jak zachowują się osoby, które nagle dowiadują się, iż zostały im jedynie 24 godziny życia. A reakcje są różne. Jedni chcą wyrównać zadawnione rachunki. Inni coś po sobie pozostawić. Jeszcze inni chcą poprawić sytuację dla innych. Mamy tu całą menażerię różnych charakterów. Matkę usiłującą ratować swoje dziecko przed nieodpowiedzialnym ojcem. Artystę, który mógłby stać się nowym Banksym. Polityka wykorzystującego ikigami syna dla nabicia sobie głosów w wyborach. Nauczyciela zniszczonego przez fałszywe oskarżenie. A nawet tak sfanatyzowanego zwolennika polityki Roz-Kraju, że stał się problemem dla systemu. Podobnie różnie reagują rodziny. Jedni atakują fizycznie doręczyciela. Inni zachowują spokój. Jeszcze inni załamują się psychicznie. Była też rodzina traktująca rentę Roz-Kraj jako szansę na wyrwanie się z ubóstwa.
Warto wspomnieć o oprawie graficznej. Mimo, że jest to manga – brakuje tu wielkich oczu. Kreska jest bardziej typowa dla komiksu zachodniego. Kadry można oceniać różnie. Rysunki w większości są na bardzo wysokim poziomie, ale niektóre wyglądają jak powiększenie skanu niskiej jakości. Dotyczy to nawet tych na całej stronie. Tła też zdają się być robione systemem mieszanym. Jedne są rysowane ręcznie, a inne to zdjęcia przerobione programem graficznym. To oczywiście kwestia gustu, lecz osobiście wolałbym aby autor się zdecydował.
Ikigami to tytuł depresyjny, dość ponury i przeznaczony raczej dla dojrzałego czytelnika. Już w pierwszym epizodzie serwuje się nam bardzo brutalną historię związaną z zemstą i usiłującą odpowiedzieć na pytanie, czy zemsta była właściwym rozwiązaniem? Czy komuś pomogła? Czy należało pójść zupełnie inną drogą? Każdy epizod zostawia nas z takimi nieoczywistymi pytaniami, które musimy rozważyć w duchu samodzielnie…
Jak informuje nas okładka, Ikigami jest bestselerem, który sprzedał się w liczbie trzech milionów egzemplarzy (teraz pewnie więcej). Został obsypany wieloma nagrodami, zarówno na świecie, jak i w Japonii. Nie jest to bezpodstawne. Jest to pozycja warta przeczytania.
Komu mógłbym polecić Ikigami? Nie jest to tytuł łatwy, ani przyjemny w odbiorze, za to wciągający. Oznaczenie z tyłu mówi, że jest to „komiks dla dorosłych”, ponieważ nie stroni on od krwi, brutalności, trudnych oraz niejednoznacznych tematów. Poleciłbym go osobom lubiącym cięższy, realistyczny i trochę absurdalny klimat.
Filmową recenzję zobaczyć możecie pod linkiem:
Recenzja Komiksem po łapach