Na waszej stronie można dowiedzieć się, że wszystko zaczęło się od wpisu na forum internetowym. Od ilu lat działacie już jako Stowarzyszenie, czym się zajmujecie?
Schondorf: Grupa została założona w 2013 roku, natomiast w 2014 roku powstała nasza strona internetowa. Jako stowarzyszenie działamy prawie 3 lata. Jesteśmy stowarzyszeniem wpisanym do rejestru stowarzyszeń w Starostwie Powiatowym w Kaliszu.
Zajmujemy się poszukiwaniami śladów przeszłości, ale interesuje nas właściwie wszystko, nie zamykamy się w żadnych granicach czasowych czy terytorialnych, wręcz chcemy je przekraczać, odkrywać, dbać, by to, co prawie zapomniane zyskało rozgłos lub zostało ochronione, by pamięć o ludziach, którzy na to zasługują, trwała w świadomości kolejnych pokoleń.
Nazwa Stowarzyszenia nawiązuje do niemieckiej nazwy Liskowa – czy możesz trochę opowiedzieć o Liskowie?
Schondorf: Na początku XIX wieku do zacofanej, zaniedbanej i zdemoralizowanej wsi Lisków przybył na swoją nową parafię ks. Wacław Bliziński. Nie podobała się księdzu parafia, a parafianom nowy ksiądz. Niezwykła charyzma i zdolności organizatorskie księdza proboszcza spowodowały, iż niespełna 30 lat potem Lisków stal się najsłynniejszą i najnowocześniejszą wsią w ówczesnej Rzeczypospolitej.
W ciągu trzech dekad w Liskowie pobudowano szkoły, sierocińce, zakłady produkcyjne, Dom Ludowy, cegielnię, mleczarnię, młyn, szpital i sklepy kolonialne. Tu w Liskowie odbyły się dwie wystawy rolnicze, na których pojawły się osoby pełniące najwyższe stanowiska w państwie, np. prezydent czy premier. Obie wystawy zwiedziło dziesiątki tysięcy odwiedzających. Lisków był podawany w całym kraju jako przykład gospodarności i nowoczesności polskiej wsi. Kiedy na początku września 1939 roku Lisków zajęły wojska niemieckie, okupant był zauroczony tą piękną i nowoczesną, jak na tamte czasy, wsią. Zmieniono nazwę miejscowości na niemiecką Schöndorf, co znaczy Piękna Wieś. W 1943 roku znowu zmieniono nazwę na Schönort, co oznacza Piękne Miejsce. Okupant przez 6 lat rozebrał wiele budynków wybudowanych za czasów ks. Blizińskiego, np. dwa pawilony sierocińca, szpital, kaplicę szpitalną i kościół w Krzyżówkach. Rozebrano też budynki kolonii dla dzieci w lesie w Krzyżówkach. W naszej nazwie świadomie usunęliśmy literę ö, by odciąć się od niemieckiego nazewnictwa.
Jakie legendy są związane z waszym regionem?
Schondorf: Oczywiście jest ich kilka. We wsi Adelin jest przydrożny krzyż. Legenda głosi jakoby pod nim pochowano żołnierzy napoleońskich. W miejscu, gdzie dziś stoi budynek Dom Seniora „Bursztynowe Zacisze” przy ulicy Leśnej w Liskowie, miał stać bardzo dawno temu, jak głosi legenda, dwór szlachecki. W latach 60. XX wieku istniał w tym miejscu żeński internat. Mieszkanki opowiadały o zjawie kobiety ubranej w suknię z trenem i spacerującej nocą po okolicy. Na terenie gminy jest też niemal zapomniany cmentarz ewangelicki, który w opowiadaniach mieszkańców uchodzi za nawiedzony.
Najciekawsza opowieść pochodzi z czasów wojny. Kiedy 1 września Niemcy napadły na Polskę dwoje parafian postanowiło schować kościelne „skarby” – stare monstrancje, kielichy mszalne i pateny. Połowę schował jeden z mieszkańców na własnym podwórku pod klombem róż. Drugą połowę schował kościelny. Pod koniec wojny ten kościelny umarł śmiercią naturalną, zabierając miejsce ukrycia depozytu do grobu. Druga część depozytu została zwrócona i do dziś służy do mszy. Do dziś nie wiadomo, gdzie zmarły kościelny ukrył swoją część kościelnego majątku. Jednakże ostatnio pojawiły się poszlaki co do miejsca jego ukrycia. Wierzymy, że to właśnie nam uda się to miejsce odnaleźć.
Jakie miejsca wasze Stowarzyszenie odwiedziło?
Schondorf: Nasze przygody to nie tylko poszukiwanie i odkrywanie historii regionalnej. Interesujemy się wszystkim co się wiąże z przeszłością, ale też lubimy zwiedzać, organizujemy wyjazdy integracyjno – turystyczne. Lubimy wracać do naszych dobrze znanych ulubionych miejsc, ale też szukamy nowych, które nas zachwycą, zaciekawią, czasami są tematem kolejnych artykułów. Są to wyjazdy podczas których możemy zaistnieć się jako grupa, dobrze czujemy się swoim towarzystwie, poznajemy się coraz lepiej, zacieśniamy więzi, co w przyszłości na pewno przynosi pozytywne efekty.
Organizujemy też krótkie wypady w nowe miejsca, o których usłyszeliśmy jakieś ciekawostki. Staramy się sprawdzić temat, zasięgnąć języka, poznać lokalnych pasjonatów czy świadków wydarzeń, zebrać choć podstawowe informacje, czasem szukamy sposobów, aby móc zwiedzić zabytek, poznać opinie na ten temat. Szukanie informacji to często proces długotrwały, trzeba sprawdzać wiele tropów, szukać choćby nikłych śladów, które mogą wyjaśnić wszystko.
Jak to jest być poszukiwaczem zaginionych tajemnic – z czym to się wiąże?
Schondorf: Przede wszystkim z cierpliwością i pokorą. Niestety, wiele tropów czy historii, o których jesteśmy informowani, to zwykłe bajki. Ale tak to już jest z poszukiwaniami, że trzeba długo szukać, żeby znaleźć. Jesteśmy tego świadomi i nie mamy nikomu za złe, że opowiada nam o czymś, o czym słyszał od przodków. Każdy chce być tym, kto przekaże trafione informacje.
Cóż jeszcze przynosi nam bycie poszukiwaczami? Wiele radości, możliwość spotkania niesamowitych ludzi, których pewnie w „normalnym” życiu nigdy byśmy nie poznali. Bycie poszukiwaczem otwiera też wiele drzwi. Będąc „legalnymi” poszukiwaczami i członkami stowarzyszenia, mogliśmy wziąć udział w I i II Zlocie Eksploratorów i Poszukiwaczy na Zamku Czocha w 2019 i 2020 roku. Poznaliśmy tam wspaniałych ludzi, pasjonatów, członków innych stowarzyszeń, nawiązaliśmy nowe kontakty, a nawet – teraz już możemy śmiało powiedzieć – przyjaźnie. Gdyby nie działalność w stowarzyszeniu, pewnie nigdy nie zwiedzilibyśmy Zamku Czocha w taki sposób, w jaki nas oprowadzono nocą.
Działalność w stowarzyszeniu wiąże się też z pewnymi obowiązkami. Poświęcamy swój wolny czas, opiekujemy się Izbą Pamięci w Liskowie „Dziedzictwo Ziemi Liskowskiej”, dbając o ekspozycje i eksponaty. Organizujemy wydarzenia kulturalne i spotkania historyczne, piszemy artykuły, dokumentujemy, prowadzimy działalność edukacyjną, kręcimy filmy. Działalność członków stowarzyszenia jest oczywiście dobrowolna, nie przynosi żadnych nam żadnych finansowych korzyści, ale za to satysfakcja z tej działalności wynagradza wszystko. Czujemy się potrzebni, nasza praca przynosi wymierne efekty, jesteśmy postrzegani jako osoby pracujące dla dobra społeczeństwa, co zdecydowanie odpłaca wszystkie trudy i daje poczucie spełnienia z dobrze wykonanej pracy.
Staramy się być wiarygodni, profesjonalni (na miarę swoich skromnych możliwości),
Jakie macie osiągniecia związane z ochroną dziedzictwa kulturalnego?
Schondorf: Przede wszystkim jesteśmy dumni z tego, że to właśnie nam wójt Gminy Lisków Maria Krawiec i dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Liskowie Elżbieta Aleksander powierzyły opiekę nad lokalną Izbą Pamięci. Posiadanie takiej Izby na obszarze wiejskim jest wydarzeniem niespotykanym. Na początku 2020 r. przeniesiono Izbę Pamięci do nowej siedziby i oficjalnie zostaliśmy mianowani na jej współtwórców i zarządców.
Czy każdy może do was dołączyć i współpracować?
Schondorf: Każdy może z nami współpracować. Teoretycznie każdy też do nas może dołączyć. O ile ta osoba jest pełnoletnia. Jednak rekrutacja nowych członków nie jest taka prosta. Nie przyjmujemy ludzi prosto z ulicy. Mamy swoje procedury, regulamin. Zanim kogoś do siebie przyjmiemy musimy się przekonać, czy taka osoba jest godna naszego zaufania. Dlatego najważniejszy punkt w rekrutacji to poparcie całej załogi. Zarząd naszego Stowarzyszenia ma ostatnie zdanie, czy taka osoba zostanie naszym członkiem czy nie.
Oprócz popularyzacji historii i ochrony dziedzictwa kulturalnego możecie się pochwalić kilkoma odkryciami – czy możesz o nich trochę opowiedzieć?
Schondorf: Kilka lat temu odkryliśmy w niemieckich archiwach film z początków października 1939 roku. Okazało się, że na nim jakiś niemiecki operator zarejestrował pochód ulicami Kalisza żołnierzy wywożonych do Oflagów i Stalagów (obozów jenieckich) w Niemczech. Ten film wzbudził ogromne emocje wśród mieszkańców. Raz, że ten materiał nie był nikomu znany, to dwa ktoś tam rozpoznał swojego ojca. Film ten pokazywały nasze rodzime stacje telewizyjne. Odkryliśmy też ruiny XVII-wiecznego młyna wodnego we wsi Pośrednik. Ogromne zainteresowanie wywołał wynik naszego śledztwa dotyczącego legendy o goszczanowskich Turczynkach, a także podziemiach tamtejszego kościoła. Jako jedyni od wielu lat próbujemy zgłębić tajemnice byłych niemieckich magazynów i broni w Borowie. Odkryliśmy też przynajmniej kilka wczesnośredniowiecznych grodzisk, które zostały zgłoszone do WKZ w Kaliszu. Najnowsze odkrycia to razem z ostrowskim Stowarzyszeniem „Enigma” – cudownej broni Hitlera, elementów rakiety V2. I ostatnio razem z kaliskim Stowarzyszeniem „Denar” odkrycie depozytu broni z czasów II wojny światowej.
W Liskowie otworzono Izbę Pamięci, jaki mieliście wkład w jej powstanie i skąd się wziął pomysł? Czy było trudno ją stworzyć?
Schondorf: Pomysł zrodził się w głowie Pani Elżbiety Aleksander, Dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Liskowie. To w pomieszczeniach GOK-u powstały zaczątki dzisiejszej Izby. Mieliśmy sporo własnych zbiorów. Postanowiliśmy się przekonać, czy warto je wystawić w tej nowopowstałej ekspozycji. Tak poznaliśmy się z Panią Dyrektor. Szybko nas przekonała do siebie. Dziś mamy ten zaszczyt, że jest też członkinią Stowarzyszenia.
Otwarcie Izby Pamięci i zainteresowanie mieszkańców przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Izbę odwiedziło bardzo dużo ludzi. Tak samo błyskawicznie wzrastała lista osób chcących ofiarować nam swoje pamiątki. W krótkim czasie „stara Izba” przestała już wystarczać. Nie mieliśmy jak rozmieścić stale rosnącą liczbę nowych eksponatów. Kiedy zlikwidowano gimnazja nasza Pani Wójt zaoferowała nam miejsce w budynku po byłej szkole podstawowej. W nagrodę za naszą pomoc w tworzeniu „starej” Izby dostaliśmy też pomieszczenie na siedzibę naszego Stowarzyszenia. Przenieśliśmy wszystkie eksponaty z GOK-u do nowej siedziby. Zadbaliśmy także o możliwie jak najatrakcyjniejsze pokazanie tych wszystkich zabytków. Otwarcie zupełnie nowej Izby kolejny raz przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. Na otwarciu pojawiły się takie tłumy, że część gości stała na korytarzu. Nową Izbę otwarto w 26 stycznia 2020 roku a już w marcu z powodu epidemii została czasowo zamknięta. Nadal staramy się, by te wystawy cieszyły oczy turystów. Niestety zainteresowanie jest niewielkie z powodu złej sytuacji epidemiologicznej.
Czy możesz powiedzieć parę słów na temat Apelu, jaki można znaleźć na waszej stronie? Czy można się z wami skontaktować, jeśli nasi czytelnicy słyszeli coś o tajemnicach?
Schondorf: Oczywiście, że tak. Bardzo łatwo – przez kontakt na naszej stronie internetowej. Mamy także portale społecznościowe, Facebook, Instagram, Twitter czy kanał YouTube.
Jaki jest podstawowy sprzęt dla amatorów eksploracji?
Schondorf: Dla początkujących wystarczy aparat fotograficzny, mapa, auto czy rower. Jest tyle ciekawostek w okolicy. Wystarczy zabawić się w detektywa. Zrobić dokumentację fotograficzną, popytać mieszkańców. Zaznaczyć swoje odkrycia na mapie. Dziś mamy mapy online, GPS-y czy bardzo pomocny skan laserowy LIDAR. Nigdy nie wiadomo na co się trafi. Polecamy tego typu rozrywkę. Dla bardziej zaawansowanych sprawa jest trudniejsza. Na rynku jest wiele sprzętu typu wykrywacze metali itp. Jednakże trzeba pamiętać, że polskie prawo zabrania bez odpowiednich zezwoleń poszukiwania artefaktów historycznych ukrytych w ziemi. Nie dotyczy to publicznych plaż itd.
Chodzenie z wykrywaczem nie jest nielegalne, ale pozyskiwanie nim artefaktów już tak. Dziwne to i głupie. Ale niestety sami ludzie są sobie winni. Kiedy zgodnie z prawem i uzyskanymi pozwoleniami natrafialiśmy np. na starą monetę to pierwsze pytanie naszych znajomych – ile ona jest warta. Dla nas pasjonatów jest bezcenna, ale ma wartość historyczną a nie materialną.
Jak można zacząć swoją przygodę z eksploracją terenu?
Schondorf: Tak jak napisaliśmy wyżej. Aparat, mapa, GPS, Internet i można zostać eksploratorem i to nie narażając się na konflikt z prawem. Jeśli komuś to za mało warto poszukać w swojej okolicy takiej grupy jak nasza i starać się o członkostwo.
Jakie znalezisko napawa was największą dumą i satysfakcją?
Schondorf: Pewnie każdy z nas ma jakiś swój ulubiony przedmiot. Jednak jest jeden eksponat, który najbardziej chronimy. Co w nim jest takiego? Zanim powstała pierwsza Izba przyszedł do niej nieżyjący już niestety mieszkaniec Liskowa. Przyniósł w kartonie glinianą misę.
Okazało się, co potwierdził nasz znajomy archeolog, że misa ma około 5 tysięcy lat i powstała w czasach kultury łużyckiej. Nie jej wiek jest najciekawszy ale to, że misa powstała w czasach kiedy nie znano jeszcze koła garncarskiego. Misy te lepiono ręcznie warstwa po warstwie. Czemu wzbudza u nas takie emocje? Bo do dziś widać na niej odbite paluszki dziewczynki około lat 12. Wiemy, bo sprawdziliśmy – idealnie pasowały do palców córki naszej koleżanki. Niewiele wiadomo jak żyli ludzie 5 tysięcy lat temu. Możemy się tylko domyślać, że mężczyźni polowali i dbali o zapasy pożywienia dla całego plemienia. Kobiety zajmowały się domem, zbieractwem zwierzętami. Być może właśnie dzieci swoimi drobnymi dłońmi trudniły się lepieniem takich mis. Kto wie… Jeszcze jedna ciekawostka. Ta misa służyła jako „trumna” w niej składowano kości spalonego na stosie zmarłego.
Najbardziej niecodzienne wydarzenie podczas poszukiwań?
Schondorf: Wiele by opowiadać. Tydzień po odkryciu depozytu broni z „Denarem” musieliśmy wzywać saperów. Znaleźliśmy trochę amunicji strzeleckiej i kilka granatów. Czasem, jak widać, takie poszukiwania mogą być niebezpieczne, dlatego amatorom nie polecamy takich poszukiwań. Zamek Czocha, tego się nie da opisać, naczytaliśmy się wiele o nim, prawda jednak jest o wiele bardziej zaskakująca. Zamek to chyba najbardziej zagadkowe miejsce w Europie. Mieszkaliśmy w jednej z baszt zamkowych trzy dni. Żeby wrócić do sali rycerskiej trzeba było przejść przez kilka drzwi i korytarzy. W ostatni dzień nasz kolega „odkrył” o wiele krótszą drogę o której nie mieliśmy pojęcia. Takich tajnych przejść jest naprawdę sporo. O jego tajemnicach moglibyśmy godzinami opowiadać.
Kolejne niecodzienne wydarzenie to możliwość trzymania w ręku jednej z największych zagadek II wojny światowej nazywanej „kryształkami”. Jest to szklana rurka, fiolka grubości może dwóch milimetrów a długości około 7. Kiedy przystawi się taki kryształek do oka można zobaczyć nawet do 14 zdjęć ukrytych w środku! Co ciekawe nasz kolega, który na co dzień nosi okulary, bez nich bez problemu czytał niemieckie napisy na tych zdjęciach. Przeżycie wyjątkowe samo w sobie!
Getto w Czachulcu. Działało raptem rok. Żydów trzymano w wiejskich zabudowaniach. Do dziś nie wiadomo ile ich tam zmarło a ilu zostało zamordowanych. Wielu wybierało śmierć z własnej ręki. Modne było podobno topienie się w studni. Kiedyś zaświeciliśmy w jedną latarką… już wiemy, że to prawda.
Co sądzicie o poszukiwaniach skarbów na Dolnym Śląsku?
Schondorf: Temat rzeka. Dolny Śląsk to najciekawszy rejon w naszym kraju jeśli chodzi o historię. Zwłaszcza okres poprzedniej wojny. Zamki Czocha, Książ, Grodno, Kompleks Riese, Gross Rosen, Tajne Laboratorium Adolfa Hitlera „Arado”, czy Kopalnie Uranu w Kowarach i Kletnie. Czy słynna historia złotego pociągu czy podziemnego miasta Włodarz. Żeby opowiedzieć wam, co sądzimy o tych miejscach, musielibyśmy pokazać nasze zdjęcia. To materiał na osobny wykład. Jeśli mamy okręslić jednym zdaniem, co się dzieje z poszukiwaniami na Dolnym Śląsku, to możemy to streścić w jednym zdaniu „jedno totalne kłamstwo opowiada się ludziom”. Znamy kilka grup poszukiwawczych działających na tym terenie. Współczujemy im. Byliśmy przy złotym pociągu – rozmawialiśmy z Piotrem i Andreasem, którzy zgłosili to miejsce. To istny żart, co tam się dzieje, przez co oni musieli przechodzić. Ale to oddzielny temat.
Jak zachęcić młodszych i starszych do własnych działań w celu utrwalania historii?
Schondorf: Polecamy zwiedzanie właśnie takich Izb jak nasza. Dlaczego? Bo zwiedzanie jest darmowe, nam się po prostu „chce” opowiadać o historii. Moglibyśmy stworzyć naszą prywatną listę, które miejsca warto zobaczyć a które omijać z daleka. W wielu muzeach dosłownie „wciska się kit” turystom. Każdy przewodnik opowiada co innego, często też te opowieści są ubarwiane, a nieświadomy niczego turysta łyka te informacje z otwartą buzią. Przykre to niestety. Jeśli chcecie możemy wam kiedy opowiedzieć, które miejsca warto zwiedzić, a które według nas sobie darować.
Dziękujemy za poświęcony czas! Zamierzamy jeszcze skorzystać z waszej wiedzy, odwiedzieć was w Liskowie, a czytelników zachęcamy do lektury strony Stowarzyszenia: