Na pierwszym wrześniowym spotkaniu rozmawialiśmy o szalonych wynalazcach i ich gadżetach. Temat jest bardzo nośny i mocno osadzony w popkulturze. Prawie w każdym filmie, serialu, grze czy komiksie, nie mówiąc o pewnej liczbie książek, mamy do czynienia ze Złym. Złole czasem są ciekawsze charakterologicznie niż dobrzy, ale to wynika z filmowej kampanii czy konceptu oswajania zła i szczerze mówiąc jest to według mnie specyficzną formą prania mózgu…
W każdym razie, oprócz oczywistych złych i szalonych wynalazców pojawiających się w różnych opcjach superbohaterskich (głupio ratować świat przed prymitywnym dyktatorem czy „zwyczajną” katastrofą kosmiczną), są i mniej znani czy wręcz zapomniani. Ciekawostką jest to, że wydawałoby się, iż źli, szaleni wynalazcy powinni być megapopularni tu i tam ale… tak jednak nie jest. Czyżby koncept demonicznego wynalazcy knującego w swej samotni trącił już myszką? Mamy złoli w kreskówkach (pamiętacie dra Klaufa z Inspektora Gadżeta? czy z nowszych Ricka i Morty’ego?), nie można nie wspomnieć klasycznych postaci, które zazwyczaje były stuknięte czy szalone ale bywały postacie także złe do szpiku kości. Z rzadka szaleńcy chcieli coś dobrego dla ludzkości. Częściej mścili się na niej albo chcieli przejąć władzę nad światem! Po co? Bo mogli! Jak Pinky i Mózg. Lub Doktor Plama z naszej Hydrozagadki czy profesor Kuppelweiser (chłop chciał dobrze…) Nie mówiąc o pospolitym motywie szybkiego wzbogacenia się, najlepiej z małym kęsim-kęsim (czy inną zemstą)! Najważniejszych możecie obejrzeć niżej:
Inną kwestią są realne postacie, z których ostatnimi laty najbardziej eksploatowany jest Tesla. Towarzyszą mu mityczni naziści – nie z Księżyca a z hitlerowskich Niemiec. Coraz więcej wiemy o operacji Spinacz i wkładzie Niemców w budowę amerykańskiego (i sowieckiego) programu kosmicznego – kto upolował pod koniec II wojny światowej więcej Niemców, miał lepszą pozycję startową… Wkraczamy na dość specyficzny temat z pogranicza teorii spiskowych i konspiracji – z szalonymi wynalazcami idą w parze ich wynalazki i tajne bronie, modyfikacje genetyczne (i kuriozalne pomysły, np. żywe torpedy). I pojawiają się kosmici, i UFO itd. Faktem jest, że wielu szanowanym i uznanym naukowcom na starość odbija i stają się wyznawcami co najmniej dziwnych teorii czy produkują dość hermetyczne konstrukty myślowe 🙂
Ten temat wróci niczym bumerang! Czuję to przez czułki!
Opinia Tomka (TS):
„103. spotkanie to spotkanie o naukowcach i to nie byle jakich naukowcach! Rozmawialiśmy o drze Frankensteinie, Dexterze z kreskówki Cartoon Network, myszy o wdzięcznym imieniu Mózg oraz wielu innych bohaterach kreskówek, filmów oraz książek. Dyskusja dotyczyła nie tylko bohaterów literatury, co chwile wracał temat wizjonerów, szalonych naukowców, którzy żyli i tworzyli na Ziemi. Niestety, oprócz pozytywnych postaci, dzięki którym świat ruszył do przodu, pojawiały się w naszej historii postacie, które naukę wykorzystywały w bardzo mrocznych celach, przemykały niczym widma i upiory. Można zadać sobie pytanie, czy czas pojedynczych geniuszów przeminął i został zastąpiony przez zespoły naukowców? Czy jeszcze kiedyś usłyszymy o następcy Leonarda Da Vinci, Łukasiewicza, Jana Czochralskiego?”
Opinia Tomka (TT):
„Sprawa dobrze znana, czyli szaleni naukowcy. W wielu książkach, komiksach, filmach itp. powraca motyw takiego bohatera/bohaterki. W większości przypadków można znaleźć u nich cechy wspólne. Jakie zatem są atrybuty typowego „szalonego naukowca”? U kogoś z ery nowożytnej bądź przyszłości, to oczywiście długi biały fartuch. W czasach zamierzchłych lub fantasy to oczywiście alchemik/czarodziej, prawdziwe must have zatem to szpiczasty kapelusz i płaszcz, najlepiej z naszytymi gwiazdkami. Ważne jest, aby taki ktoś mało przykładał wagi do swojej fryzury, stąd poczochrane włosy. Przecież wiadomo, że najważniejsza jest idea/projekt, nad którym bez pamięci pracuje, kto by się zatem przejmował wyglądem? Praca wciąga go niczym bagno i mimo wielkiego umysłu, często traci kontakt z rzeczywistością.
Dziwak o szalonym wzroku rysujący piętrowe wzory, których nikt poza nim nie rozumie.
Bardzo często to osoba aspołeczna i skryta, pracująca sama i zdecydowanie zbyt dużo, mieszkająca na odludziu i to w miejscu, które lepiej omijać. Zazwyczaj odpychający dla bohaterów ze swojego uniwersum, ale wręcz przeciwnie dla widzów/czytelników.
Jako flagowego przykładu użyję dr. Emmetta Browna z „Powrotu do przyszłości”. Jest kwintesencją tych wad i przywar, ale za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, to widzowie pogodnieją. Nawet jeśli taki jegomość chce „przejąć władzę nad światem”, to tak nieudolnie, że raczej mu współczujemy.
Kobieta czy mężczyzna, mysz czy kosmita, komputer czy duch, dobry czy zły, to wszystko nieważne. Ważne jest, że gdyby nie oklepany etat szalonego naukowca, to popkultura by wiele straciła”.