Nie da się ukryć, że Orient Men był jednym z ciekawszych polskich superbohaterów. Zgodnie z klasyczną wykładnią menów dzielimy na Super Menów, Wyborowych Menów i Orient Menów 😉 Prywatnie nie wyróżnia się niczym. Ot, klasyczny szary człeczyna. Na służbie człowieczeństwa przeistacza się w człowieka czynu!
Moje pierwsze spotkanie z Orient Menem nastąpiło dość wcześnie. W przeciwieństwie do innych komiksów Baranowskiego tutaj nie miałem większych problemów z odbiorem abstrakcji zamalowanej dla niepoznaki komiksem. Wszystko (lub prawie wszystko) było jasne jak śnieg z lodowca -> album „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa.” Ten album obok „Antresolki..” i „Skąd się bierze woda sodowa…” uznaję za najlepsze w dorobku komiksowym Tadeusza Baranowskiego.
W wersji „śmieszy, tumani, przestrasza” wydawnictwa Ongrys zamieszczono trzy opowieści. W pierwszej (z „Relaksu”) dowiedziałem się w końcu, skąd się wziął nasz człowiek na etacie superherosa. Druga (z wspomnianego wieloryba) jest dłuższą historią, o ucieczce „zorientowanego człowieka” przed Eskimosem, szukającym kogoś, kto zreperuje mu kaloryfer. Owo zorientowanie jest oczywiście na cel. A celem tym jest… Więcej nie napiszę bo całość sama w sobie jest klasyką klasyki i doskonałym przedstawieniem dziwnego purnonsensowego humoru Baranowskiego, na pograniczu zabawy słowem, dźwiękiem i skojarzeniami.
Kogoż tam nie mamy? Magister Wróżkę, hardkorowych golibrodów, restauratora ze słownikiem wyrazów obcych, pogromcę byków, szewca mieszkalnych butów, smoka o wdzięcznej nazwie Yaki-Taki, ufoludki w latających filiżankach (to chyba najbardziej odjechana część historyjki!), sztukmistrza, malarzy pokojowych czy Pana Wiosnę i Babcię Mróz… Prawdziwa galeria postaci dziwnych, może lekko szurniętych ale każda z nich jest sympatyczna na swój przewrotny sposób.
Po latach czytając Orient Mena zauważam dwie rzeczy. Komiks się nie zestarzał, chociaż niektóre aluzje mogą być lekko nieczytelne dla pokolenia, które nie miało do czynienia z PRL-em. Kiedyś nie bardzo odbierałem jedną czy dwie gry słowne – obecnie widać ewidentne nawiązania do „demoludów.”
W ostatniej historyjce Orient Men wraca! Po latach, do nowej rzeczywistości dzikiego kapitalizmu. Tutaj komiks jest lekko nieczytelny dla młodszych ale stanowi wspaniałą kopalnię wątków dla badaczy popkultury (i historii jako takiej). Kreska nieco się zmieniła i zaokrągliła a przesłanie stało się bardziej pesymistyczne.
W jednym zdaniu – dlaczego warto? Jest to niepokojąco polski komiks z akcentami iście odrealnionymi. Czy to majaki czy sen nocy letniej? Sami oceńcie 😉