Nietrudno się domyślić, że postać Lovecrafta wielokrotnie przewijała się w trakcie naszych dyskusji i w różnych kontekstach. Ale teraz zrobiliśmy coś poważnego – poświęciliśmy mu całe spotkanie i była ta część pierwsza! W styczniu dokończymy temat z prezentacją i opowiadaniem wespół z luźną dyskusją 😉
Lovecrafta znamy i czytamy. Wiadomo – klasyka, która zestarzała się dość mocno, zresztą, twórczość jednego z ojców scifi i szeroko pojętej grozy była już anachroniczna w momencie powstawania. Pewne wątki dzisiaj są nudne – jak opisy – nie tylko otoczenia czy sama formuła listów. Niemniej, bez wczucia się w realia tamtych czasów wszelkie dywagowanie o H.P. będzie ułomne: czas pulpy i dmuchania wierszówki powodował takie a nie inne sztuczki… Podobnie sam sposób pisania – co tu dużo pisać: łopatologiczny jest zrozumiały gdy wiemy, że w tamtych czasach umiejętność czytania (a szczególnie dłuższych tekstów) i pisania nie była tak powszechna jak dzisiaj.
Ale Lovecraft dość mocno zakorzenił się w świadomości popkulturowej (jak dokładnie – dowiemy się w styczniu! na razie rzucę paroma nazwiskami w stylu Pratchett, Sapkowski, Pilipiuk, Howard, Carpenter) Nawet osoby nie czytające fantastyki kojarzą memy z Cthulhu czy hasła: Przedwieczni, Dagon, Arkham. Sam wątek korespondencji cierpiącego na bezsenność (i nie tylko) autora ciekawego uniwersum z pisarzami epoki jest tematem do dyskusji na długie godziny – chociażby kwestia kto od kogo co zapożyczał – z autorem Conana wymieniano się patentami, postaciami czy światami.
Pradawne zło, dziwne stworki, nieludzkie mackowate i śmierdzące owoce morza 😉 skłaniają do refleksji nad kondycją człowieka i przyszłością nas jako gatunku: czym się różnimy od innych zwierząt i jaki nas czeka los – także w kontekście kontaktu z obcymi: inną cywilizacją.