Dwa światy. Zwykły, znany na co dzień i mroczny, przed którym broni nas Nadzór.
Do kompletu dostajemy dziwne stworki – magiczne oczywiście i mieszańców oraz intrygę. A wszystko to podlane gęstym sosem fantasy – mrocznego dla ścisłości.
Oprócz tego czuć steampunkiem i tak jak reklamują na okładce: Dickensem. Sądziłem, że to chwyt reklamowy ale jest i Dickens.
Odrażający, brudni i źli a naprzeciwko mamy piątkę straceńców niczym z westernu. A intryga? Autor rozpoczął swoją sagę mocnym przytupem na zasadzie konia trojańskiego 🙂
Książka jest napisana potoczystym stylem, czasami zbyt kwiecistym ale rozumiem intencje – autor chciał oddać pewne realia epoki.
Akcja toczy się nad wyraz leniwie ale wbrew pozorom ksiażkę się łyka szybko ponieważ czytając zastanawiamy się co jeszcze wylezie z nory.
Wiktoriański Londyn z elementami steampunkowymi, fantasy ale też i powieści łotrzykowskiej plus duża dawka magii a nawet trafia się humor – poważnie! w angielskim stylu. Ciężko zaklasyfikować dzieło Fletchera ponieważ trafiają się także i momenty rodem z historii alternatywnej. Fani Verne’a też znajdą coś dla siebie. Filmowo kłania się Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Moimi faworytami oprócz Sharpa i Kucharki są źli bliźniacy z adoptowanymi pomocnikami.
Szukacie czegoś niebanalnego albo Rozpruwacza w krainie magii z legendami? Sięgnijcie po Nadzór. Oby następne części były tak świeże jak ta!